Katarzyna Nosowska
„A ja żem jej powiedziała”
Wyd. Wielka Litera
Uwielbiam Kaśkę Nosowską. No może poza jej solowymi płytami, które nie trafiają w mój gust ze względu na nadmiar elektroniki. Ale teksty, muzyka zespołu Hey, a przede wszystkim to, co mówi i jak zachowuje się na koncertach są cudowne. Jakiś rok temu Nosowska założyła konto na Instagramie, na którym zaczęła nagrywać krótkie, śmieszne filmiki z życiowymi refleksjami zaczynające się od słów „A ja żem jej powiedziała, Kaśka…”. W międzyczasie pojawił się na je profilu cykl #fatandhappy, zawierający treningi na przytycie (jako osoba nosząca rozmiar 34 postanowiłam obejrzeć je bardzo dokładnie, niestety na razie bezskutecznie), tutorial, jak zrobić profesjonalny makijaż (szkoda, że nie pokazała jak zrobić kreskę na oku, bo bym się tego chętnie nauczyła), a obecnie można poćwiczyć z Kaśką jogę. Profil @nosowska.official zdobył prawie 250 tysięcy obserwujących, co było wystarczającym argumentem dla wydawcy, aby zrobić z niego książkę. Rozwinięto nieco refleksje z filmików i tak powstała książka „A ja żem jej powiedziała”. Określiłabym ją jako zbiór mini-felietonów o życiu.
W „A ja żem jej powiedziała Nosowska pisze o życiu. Przede wszystkim swoim, ale też tym dookoła. O tym, co ją wkurza, zachwyca, nurtuje czy wzrusza. Pojawiają się wspomnienia z młodości, komentarz do świata współczesnego showbiznesu, pojawia się temat akceptacji siebie czy relacji z najbliższymi.
Nie jest to jednak w żaden sposób autobiografia, chociaż poznajemy w niej wiele szczegółów z życia Kaśki. Wspomnienie wyjazdu ze Szczecina, pierwszych występów, miłości i zdrady. Autorka otwiera się przed czytelnikiem i wpuszcza go do swojego życia, nie bojąc się trudnych spraw takich jak związek z przemocą, duże kompleksy czy trudne relacje z ojcem, który wzbudzał w niej strach.
Nie jest to też poradnik, chociaż dobre rady cioci Kasi się zdarzają. Na przykład takie, że zazdrość czyni z nas gończe psy i może łatwo doprowadzić do wykończenia partnera. Albo taka, że każdemu należy dać drugą szansę, ale frajerstwem jest dać trzecią. Wszystko to dalekie jest jednak od mentorskiego tonu, Kaśka nie kreuje się na eksperta od życia (chociaż wiele ma doświadczenia), ale na koleżankę, która chce nam pomóc.
Nosowskiej nie brakuje dystansu do siebie. Nie boi się powiedzieć o tym, że ma kredyt, nadwagę, depresję czy ponad 40 lat na karku i bardzo ją to dołuje. Nie próbuje być piękniejsza i młodsza niż jest. Czasem jest gorzko i refleksyjnie, a czasem zabawnie. Bacznie obserwuje świat dookoła i komentuje go na swój sposób mówiąc nam, że właściwie to życie wcale nie jest łatwe i zabawne, ale może nie warto się tym przejmować (i nie trzeba być jak Chodakowska, leżąc na kanapie też spalamy kalorie, tylko może mniej).
Nosowska wyśmienicie operuje słowem. Umie wykorzystać metaforę i ironię, by pod płaszczykiem zabawnych słów przekazać nieco więcej refleksji o życiu. Widać, że pisanie sprawia jej autentyczną radość i przychodzi jej naturalnie i lekko, chociaż ona sama twierdzi, że:
Jest to proces żmudny, chwilami skrajnie wyczerpujący. (…) Ja wysiaduję. Do odleżyn. Kiedy poszczególne słowa, pogrupowane w szeregi, wylądują w wersach, trafiają do kontroli jakości. Ile nerwów mnie kosztuje wyczekiwanie na stempel akceptacji.
To wysiadywanie zdecydowanie przynosi dobre efekty.
Jeśli ktoś jest fanem audiobooków, to książka wyszła również w tej formie, a czyta ją sama autorka. Co prawda ja z słuchaniem książek mam problem i jeden rozdzialik to był maks tego, na czym potrafiłam się skupić. Ale polecam posłuchać Kaśki, bo w jej wykonaniu „A ja żem jej powiedziała” brzmi naprawdę super. Z drugiej strony „A ja żem jej powiedziała” jest przepięknie wydana. Ilustracje do poszczególnych rozdziałów są bardzo ciekawe, więc szkoda byłoby ich nie zobaczyć. Najlepiej więc zapoznać się z obiema wersjami 🙂