Rafał Fronia
„Anatomia góry. Osiem tysięcy metrów ponad marzeniami”
Wydawnictwo SQN
Pierwszy raz z tym, co ma do powiedzenia Rafał Fronia miałam do czynienia podczas tegorocznej zimowej wspinaczki na K2 – Rafał pisał dzienniki publikowane na Facebooku wyprawy. Potem usłyszałam go na żywo podczas organizowanego w Łodzi spotkania. Wtedy już zauważyłam, że ten facet ma niesamowity dar opowiadania. Pomyślałam sobie, że jeśli piszę chociaż w połowie tak fajnie, jak mówi, to jego książka będzie super. I była. Chociaż mam za sobą już trochę pozycji o wyprawach w Himalaje, to „Anatomia góry” jest wyjątkowa. To książka, w której pełno jest człowieka, jego emocji, strachu i euforii.
Rafał Fronia pochodzi z Jeleniej Góry i to właśnie w okolicznych Karkonoszach stawiał pierwsze górskie kroki. Potem były Tatry, Alpy, aby w końcu spróbować wypraw w Himalaje. Uczestniczył w wielu wysokogórskich wyprawach, dwukrotnie stanął na szczycie powyżej 8000 metrów – na Gaszerbrumie II i na Lhotse. Wspina się, bo góry są piękne:
Góra sama w sobie jest tylko drogą, a celem jest sama wspinaczka, radość przebywania w świecie, gdzie horyzont znajduje się znacznie dalej niż nasze troski i zmartwienia. W Górach człowiek jest najważniejszy.
„Anatomia góry” to zapiski poczynione na wysokości, kiedy mózg pracuje inaczej
Podczas spotkania autorskiego Rafał Fronia powiedział, że ważne jest dla niego pisanie na bieżąco. Stara się przelać swoje myśli na papier od razu w namiocie, aby jak najpełniej oddawały to, co czuje się podczas wspinaczki. Kiedy wrócimy do domu, usiądziemy w ciepłym fotelu, nie będzie to już to samo. Według niego „myśl, która jest ważna, a nie zostanie zapisana umiera”. Podczas wszystkich wyjazdów Fronia pisze więc dzienniki.
„Anatomia góry” to książka napisana w śpiworze, przy ‑20 stopniach, kiedy obok hula wiatr. Dlatego jest tak bardzo autentyczna i szczera. Możemy poczuć się, jakbyśmy siedzieli obok w namiocie i słuchali. Fronia wybrał do niej swoje wycieczki w rodzinne Karkonosze, pierwszy wyższe wyprawy w Alpy, do Ameryki Południowej na wulkan Tungurahua czy na Pik Lenina, a także trzy duże wyprawy w Himalaje. Początkowo planował więcej, ale szybko okazało się, że wtedy dostalibyśmy wielotomowe dzieło o objętości tysiąca stron. Dane nam będzie przyjrzeć się bliżej przede wszystkim jego wejściu na Gasherbruma II, Lhotse i wydarzeniom spod K2 z 2018.
Zimowa wyprawa na K2 z 2018 r. jest znana wszystkim, nawet tym, którzy niezbyt interesują się himalaizmem. W mediach było głośno zarówno nt. akcji ratunkowej przeprowadzonej pod Nanga Parbat, samotnego wyjścia Denisa Urubko, jak i zakończenia wyprawy bez wejścia na szczyt. Fronia prezentuje nam swój komentarz do tych wszystkich wydarzeń. Na szczęście nie jest on podstawą książki, a jej niewielkim fragmentem. Unika w ten sposób bazowania na sensacji.
Rafała Fronię charakteryzuje niezwykła wrażliwość i humor
„Anatomię góry” czyta się bardzo dobrze ze względu na język, jakiego używa autor. Fronia przyznał się na spotkaniu autorskim, że pisze wiersze, co wyraźnie widać w jego książce. Używa metafor, porównań, bardzo ciekawie dobiera słowa. Do tego umiejętnie łączy szczegóły wypraw ze swoimi emocjami oraz rozważaniami na temat ludzi, ich motywacji. Humor przeplata się tu z poważną refleksją, euforia z nostalgią. Widać, że autor ma lekkie pióra i pisanie sprawia mu ogromną radość. Żywe i barwne opisy pozwalają chociaż na chwilę przenieść się w góry.
Góry nabierają u Froni ludzkiego kształtu. Zresztą sam fakt, że pisze on słowo „góra” z wielkiej litery, wskazuje na ogromny szacunek, jakim je darzy. Wielokrotnie możemy dostrzec relację opartą na przeciwieństwie wielkie góry i malutkiego człowieka, który jest jak ziarnko piasku wśród tego ogromu. Góra może mieć swoje humory, jak kobieta, może się na nas obrazić lub nas polubić. To ona ma przewagę i jest silniejsza w tym „związku”.
Ale ja piszę o wulkanie czy o człowieku? Gdy się bliżej pozna Górę, pokazuje nam ona swoją prawdziwą naturę; czasem rozczarowuje lub odmraża kończyny, czasem wycieńcza ekstremalnymi trudnościami bądź próbuje zabić, wypluwając z siebie setki ton rozpalonych do białości kamieni. Ale wszystkie Góry, w tym wulkany, mają jedną wspólną cechę: są wspaniałe. Jak ludzie.
„Anatomia góry” to książka wyróżniająca się na tle literatury górskiej. Nie dostaniemy tutaj tylko technicznego opisu wyprawy krok po kroku. Dostaniemy przede wszystkim bardzo dużo refleksji, osobistego komentarza i przekonamy się, co czuje człowiek na 7000 metrów, w małym namiocie, chwilę po tym, jak postawił stopę na jednym z najwyższych szczytów.