„Bękart”
reż. Nikolaj Arcel
Widziałam w tym roku już kilkanaście filmów. Bardzo, bardzo różnych filmów. Jednych lepszych, drugich trochę słabszych. „Bękart” w reżyserii XYZ czuję, że należy do tej pierwszej kategorii i pozostanie w topce najlepszych filmów tego roku. Gdy po raz pierwszy usłyszałam opis – duński film kostiumowy, połowa osiemnastego wieku, dzikie wrzosowiska i samotny jeździec nie brzmiało to jak coś, co zachęcałoby mnie do pójścia do kina. Ponieważ jednak film był nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film obcojęzyczny postanowiłam dać mu szansę i sprawdzić czy naprawdę jest wart tej nominacji. Po seansie muszę przyznać, że moim zdaniem jest. Powiem więcej – według mnie jest dużo bardziej wart statuetki niż nagrodzona „Strefa interesów”. Wiem, że „Strefa interesów” porusza bardzo ważny i trudny temat w całkiem nowatorski sposób, ale jako film nie przekonał mnie do siebie. Za to „Bękart” jest fenomenalny pod wieloma względami, zarówno scenariuszowymi, jak i wizualnymi.
Cofamy się do Danii w połowie XVIII wieku. Weteran wojenny Ludwig Kahlen (w tej roli Mads Mikkelsen) postanawia zacząć uprawiać ziemię i założyć osadę na nieurodzajnych jutlandzkich wrzosowiskach, w miejscu, gdzie jeszcze nikomu się to nie udało. Jeśli mu się uda ma za to otrzymać tytuł szlachecki. W ówczesnym świecie bowiem, jako bękart, syn służącej jest nikim w hierarchii społecznej i nawet lata spędzone w wojsku nie podnoszą jego pozycji. Swoim pomysłem Ludvig podpada jednak okolicznemu dziedzicowi De Schinkelowi, który rości sobie (zupełnie nielegalnie) prawo do tych ziem. A De Schinkel to psychopata i szaleniec, żałosny, ale też bezwzględny w swoim zachowaniu. Zachowuje się trochę jak duże dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę i za to go pobije. Ponieważ obaj panowie są nieustępliwi i uparci przy swoim rozpoczyna się wojna. Ludvig wierzy w słuszność prawa, które jest po jego stronie, de Shinkel zaś wierzy w to, że każdego da się złamać.
Ogromnym plusem filmu są bardzo dobrze napisane postacie. Podczas seansu miałam wrażenie, że każdy z sześciu najważniejszych bohaterów ma solidnie zarysowane tło, wyrazisty charakter i przede wszystkim jest w tej historii po coś. Poza wspomnianą już wyżej dwójką jest zbiegła z dworu Anna Barbara, silna i niezależna kobieta, która pomaga Ludvigowi w prowadzeniu gospodarstwa, jest ciemnoskóra Anmai Mus – rezolutna i bezczelna dziewczynka, której życie składało się z włóczęgi i kradzieży, ksiądz, który wierzy w Ludvika i w dobro oraz przyszła narzeczona Ludvika, która wcale nie chce nią być. Każda z tych postaci ma swój dramat i jest kimś dużo ważniejszym niż tylko tłem dla Ludviga.
„Bękart” to film wielowarstwowy, bardzo złożony, pokazujący walkę, jaka Ludvig musi stoczyć zarówno w środku, jak i na zewnątrz. To film o samotności i dążeniu do upragnionego celu oraz konsekwencjach, jakie musimy za jego realizację i za wszystkie nasze decyzje. Ludvig miał nadzieję, że sukces na wrzosowiskach przyniesie mu nie tylko tytuł szlachecki, ale także szacunek u króla i w społeczeństwie. Walka z przyrodą i z ludźmi okazuje się jednak dużo trudniejsza, niż się można spodziewać. Wymagać będzie też podejmowania wielu decyzji, które nie będą łatwe. Coś trzeba poświęcić, żeby zyskać coś innego. Chociaż jako protagonista Lugvig jest tym, za kogo przez cały film trzymamy kciuki jego zachowania wielokrotnie balansują na granicy moralności i czujemy, że daleko mu do idealnie dobrego i porządnego człowieka.
Poza ciekawie napisaną i wyreżyserowaną historią dostajemy w „Bękarcie” przepiękne zdjęcia. Rozległe krajobrazy, piękne wrzosowiska, bezkresne ziemie. I chociaż to wszystko pełne jest brudu i krwi, to mimo wszystko zachwyca.