Książki / powieść

Białe morze

25 września 2022

Tagi: , ,

Roy Jacobsen
„Białe morze”
Wydawnictwo Poznańskie
Seria Dzieł Skandynawskich

Pra­wie rok po prze­czy­ta­niu pierw­sze­go tomu sagi Roya Jacob­se­na posta­no­wi­łam wró­cić na wyspę Bar­røy. Jest to jed­nak już zupeł­nie inne miej­sce niż to, któ­re porzu­ci­łam poprzed­niej jesie­ni. Niby coś o nim wiem, ale muszę poznać je od nowa. W „Nie­wi­dzial­nych” wyspę zamiesz­ki­wa­ła cała rodzi­na. Pro­wa­dzi­li spo­koj­ne, poukła­da­ne i zgod­ne z natu­rą życie. W „Bia­łym morzu” zosta­ła tam tyl­ko Ingrid. Musi mie­rzyć się z samo­no­ścią, pust­ką, przy­ro­dą oraz prze­peł­nia­ją­cą świat II woj­ną świa­to­wą. Jest jesz­cze bar­dziej suro­wo, spo­koj­nie i trud­niej niż poprzed­nio. Jest o wie­le wię­cej nie­pew­no­ści, rze­czy­wi­stość nie ma swo­je­go sta­łe­go ryt­mu. Bar­røy jest miej­scem jesz­cze bar­dziej nie­do­stęp­nym. Mimo swo­jej nie­do­stęp­no­ści nie da się na wyspie cał­ko­wi­cie scho­wać przed świa­tem i ukryć przed tym, co dzie­je się poza nią.

Życie Ingrid na wyspie zosta­je pew­ne­go dnia cał­ko­wi­cie zachwia­ne. Gdy po krót­kim poby­cie na sta­łym lądzie wra­ca na Bar­røy oka­zu­je się, że w pobli­żu roz­bi­ła się łódź. Ingrid na wyspie znaj­du­je zwło­ki kil­ku roz­bit­ków i jed­ne­go żywe­go czło­wie­ka. Rosja­ni­na. Czło­wie­ka, któ­ry cho­ciaż spę­dzi z nią zale­d­wie kil­ka dni, to zmie­ni jej całe życie. Pozo­sta­wi w Ingrid ślad, zarów­no o gło­wie, jak i w cie­le. Zosta­nie z nią na zawsze, cho­ciaż będzie musiał uciekać.

Gdy tyl­ko Ingrid otwo­rzy­ła oczy w bia­łym poko­ju wie­dzia­ła, że musi wró­cić na Bar­roy, żeby odna­leźć rozum. Żeby odna­leźć tego męż­czy­znę. Żeby odna­leźć dzie­ciń­stwo i życie, wszyst­ko, co znaj­do­wa­ło się na Bar­roym na pustej, bez­lud­nej wyspie na morzu, a mimo to myśl ta wyda­wa­ła jej się tak obca, jak­by pod­rzu­cił ją ktoś z zewnątrz.

Ingird w „Bia­łym morzu” nie jest już tą małą dziew­czyn­ką, któ­rą pozna­li­śmy w „Nie­wi­dzial­nych”. Któ­ra bawi­ła się, zaczy­na­ła szko­łę i uczy­ła się ogar­nia­nia gospo­dar­stwa. Jest doro­słą, samo­dziel­ną kobie­tą. Sil­ną. Jed­no­cze­śnie dopie­ro pozna­je sie­bie do koń­ca, dopie­ro uczy się tego, co dla niej waż­ne. To Ingrid, któ­ra szu­ka odpo­wie­dzi na o wie­le poważ­niej­sze pyta­nia niż te, któ­re zada­wa­ła sobie w pierw­szym tomie.

Jest jesz­cze bar­dziej suro­wo niż w pierw­szym tomie. Jesz­cze trud­niej. To życie, któ­re w poprzed­nim tomie było poukła­da­ne, ryt­micz­ne, wyzna­czo­ne pora­mi roku tutaj jest jak wzbu­rzo­ne morze, po któ­rym nie wia­do­mo, cze­go się spo­dzie­wać. Nie ma tego spo­ko­ju, któ­ry był. I nie cho­dzi o toczą­cą się dooko­ła woj­nę, ale o życie Ingrid, poja­wia­ją­cych się w nim i zni­ka­ją­cych ludzi. Jest prze­ni­ka­ją­cy wszyst­ko chłód, wiatr, jest strach. Jest brud i ropie­ją­ce rany. Są puste poko­je, z któ­ry­mi nie wia­do­mo, co zro­bić. Na pyta­nie, co trze­ba będzie zro­bić jutro tym razem nie pro­stej odpo­wie­dzi, takiej jak zarzu­cić sie­ci i ugo­to­wać obiad.

Cho­ciaż Jacob­sen nie pisze o emo­cjach wprost, daje się je wyczuć. W suro­wych opi­sach tego, co robi Ingrid, w krót­kich zda­niach bez nada­mia­ru uczuć szu­ka­my tego, co sie­dzi w dziew­czy­nie. Jacob­sen nie uży­wa przy­miot­ni­ków, ale mia­łam wra­że­nie, że ich nie potrze­bu­je. „Bia­łe morze” to książ­ka, w któ­rym nie ma ani jed­ne­go zbęd­ne­go sło­wa. Na pew­no czy­ta­nie tej książ­ki wyma­ga sku­pie­nia i wysił­ku. Ale czyż nie tego same­go wyma­ga życie na wyspie?

0 likes
Close