Filmy / Kino amerykańskie / Oscary

biedne istoty

16 lutego 2024

Biedne istoty”
reż. Yorgos Lantimos

Na naj­now­szy film Yor­go­sa Lan­ti­mo­sa cze­ka­łam napraw­dę z wytę­sk­nie­niem. Co praw­da mam z tym reży­se­rem dosyć roz­bież­ne doświad­cze­nia – bo „Fawo­ry­ta” jest jed­nym z moich ulu­bio­nych fil­mów, nale­ży do naj­cie­kaw­szych pro­duk­cji, któ­re widzia­łam w życiu, zaś inne dzie­ło Lan­thi­mo­sa czy­li „Lob­ster” to film (co rzad­ko mi się zda­rza), któ­ry prze­rwa­łam w poło­wie i uzna­łam, że jest total­nie bez sen­su. Nie­mniej jed­nak z opi­sów i zapo­wie­dzi wyglą­da­ło, że „Bied­ne isto­ty” będą w sty­lu, któ­ry przy­pad­nie mi do gustu. I nie pomy­li­łam się. Uwa­żam, że jest to wte­dy feno­me­nal­ny, zarów­no pod wzglę­dem pomy­słu, for­my, obra­zu, jak i tre­ści i przed­sta­wio­nych fil­mie problemu.

O czym są „Biedne istoty” tak w skrócie

Rzecz dzie­je się gdzieś w XIX-wiecz­nej Anglii. Pewien sza­lo­ny nauko­wiec-chi­rurg, Godwin Baxter (któ­ry nazy­wa­ny jest w pol­skim tłu­ma­cze­niu Bogiem) posta­na­wia prze­pro­wa­dzić eks­pe­ry­ment, któ­ry marzy mu się już od daw­na. Do cia­ła doro­słej kobie­ty prze­szcze­pia mózg nowo­rod­ka. W ten spo­sób powsta­je Bel­la Baxter. Pięk­na, z wyglą­du mło­da kobie­ta, któ­ra jed­nak uczy się świa­ta od zera. Musi opa­no­wać umie­jęt­ność mówie­nia, cho­dze­nia, jedze­nia… Godwin pla­no­wał obser­wo­wać, jak będzie roz­wi­jać się Bel­la trzy­ma­jąc ją w zamknię­ciu od czyn­ni­ków zewnętrz­nych. W pew­nym momen­cie jed­nak dziew­czy­ną zain­te­re­su­je się Dun­ca­nem Wed­der­bur­nem i zapro­po­nu­je jej sza­lo­ną podróż przez Euro­pę. Zachwy­co­nej pomy­słem Bel­li nie da się zatrzy­mać w domu i wyru­szy w nie­zna­ny dotąd świat, któ­re­go zasad nie rozumie.

Emma Stone w filmie "Biedne istoty"

Jaka jest Bella Baxter?

Bel­la Bexter to total­ny eks­pe­ry­ment. Nikt nie wie, kim będzie i w jaki spo­sób będzie się roz­wi­jać. Powsta­ła od zera i uczy się dopie­ro świa­ta i zasad w nim panu­ją­cych. Chło­nie wszyst­ko, co jest dooko­ła niej wyjąt­ko­wo szyb­ko, dużo szyb­ciej niż „nor­mal­ne dziec­ko”. Gdy ją pozna­je­my umie skle­cić zale­d­wie kil­ka słów, roz­rzu­ca jedze­nie dooko­ła i nie­po­rad­nie zała­twia się pod sie­bie. Jej cie­ka­wość i głód wra­żeń spra­wia­ją, że nie da się jej zamknąć w poko­ju i trzy­mać pod klo­szem. Naj­pierw wyglą­da przez okno, potem koniecz­nie chce iść na spa­cer, aby w koń­cu wyru­szyć w dale­ką podróż z dala od tego, któ­ry do tej pory się nią opie­ko­wał. Ta podróż będzie nie tyl­ko oka­zją do odkry­cia świa­ta zewnętrz­ne­go, ale tak­że do pozna­nia i zro­zu­mie­nia siebie.

Bel­la jest jak tabu­la rasa, nie­za­pi­sa­na kart­ka, któ­ra z każ­de­go spo­tka­nia, każ­dej roz­mo­wy coś wyno­si. Nikt nie nauczył ją, jak nale­ży się zacho­wy­wać i co wypa­da, a co nie, dla­te­go nie boi się pytać wprost, eks­pe­ry­men­to­wać i szu­kać. Nie ma zna­nych nam wzor­ców kul­tu­ro­wych, któ­re ogra­ni­cza­ją nasze zacho­wa­nia. Tań­czy kie­dy chce, mówi co myśli, je jak jej się podo­ba… oraz upra­wia sza­lo­ny seks, któ­ry odkry­wa na począt­ku jako coś fascynującego.

Seks bar­dzo dobrze obra­zu­je podej­ście Bel­li do świa­ta. Robi to, co spra­wia jej przy­jem­ność wte­dy, kie­dy ma ocho­tę. Trak­tu­je go jako coś naj­zwy­klej­sze­go na świe­cie. Film Lan­ti­mo­sa może zresz­tą nie­któ­rych obrzy­dzić czy zgor­szyć – jest taki, jak jego boha­ter­ka, nie wsty­dzi się nicze­go pokazać.

Ten film zachwy­cił mnie nie tyl­ko tym, co opo­wia­da, ale tak­że w jaki spo­sób. Cho­ciaż akcja dzie­je się pod koniec epo­ki wik­to­riań­skiej, to mamy tutaj wie­le abs­trak­cyj­nych ele­men­tów i dzi­wactw, któ­re cha­rak­te­ry­zu­ją fil­my Lan­ti­mo­sa. Reży­ser, podob­nie jak jego boha­te­ro­wie, eks­pe­ry­men­tu­je z tym, co poja­wia się na ekra­nie. Mamy więc lata­ją­ce tram­wa­je, powo­zy cią­gnię­te przez gło­wę konia, kuro-pies czy inne rze­czy. Sce­no­gra­fia jest moc­no prze­ry­so­wa­na i teatral­na, cza­sa­mi spra­wia wra­że­nie wycię­tej z papie­ru. Lan­ti­mos odważ­nie łączy ze sobą ele­men­ty, któ­re nie powin­ny do sie­bie paso­wać, jak cho­ciaż­by fakt, że Bel­la prze­cha­dza się w mini spód­nicz­ce pomię­dzy dama­mi w dłu­gich suk­niach i kapeluszach.

Nie moż­na pisząc o „Bied­nych isto­tach” pomi­nąć wspa­nia­łej roli Emmy Sto­ne – jeśli nie dosta­nie za nią Osca­ra będę napraw­dę zawie­dzio­na. Gra­na przez nią boha­ter­ka prze­cho­dzi gigan­tycz­ną zmia­nę – od nie­po­rad­ne­go, nie­umie­ją­ce­go się wysło­wić dziec­ka, bo pew­ną sie­bie kobie­tę. Przez cały czas patrzy na nas z ekra­nu swo­imi przej­mu­ją­cy­mi oczami.

Bied­ne isto­ty” to film, któ­ry moż­na inter­pre­to­wać na bar­dzo wie­le spo­so­bów. Uwiel­biam takie fil­my, o któ­rych moż­na potem myśleć godzi­na­mi. Jed­nym z pytań, któ­re zosta­ło w mojej gło­wie było to, kim są tytu­ło­we „bied­ne isto­ty”. Czy to na pew­no cho­dzi­ło o skrzyw­dzo­ne­go przez ojca Godwi­na i Bel­lę? Czy może jed­nak o wszyst­kich pozo­sta­łych, któ­rzy są ofia­ra­mi narzu­ca­nych przez kul­tu­rę ogra­ni­czeń. Jed­ni widzą w fil­mie Lan­ti­mo­sa zesta­wie­nie natu­ry z kul­tu­rą – Bel­la robi to, co jest dla niej natu­ral­ne i co czu­je. Jesz­cze inni odczy­tu­ją „Bied­ne isto­ty” jako film o patriar­cha­cie, któ­ry narzu­ca kobie­cie ogra­ni­cze­nia, któ­rym boha­ter­ka się jed­nak nie pod­da­je jak inne.

0 likes
Close