Książki / Lifestyle

big book festival 2018

27 czerwca 2018

Tagi: , ,

Big Book Festi­val 2018 to pierw­sze tego typu wyda­rze­nie, w któ­rym wzię­łam udział. Nigdy wcze­śniej nie byłam na żad­nym festi­wa­lu lite­rac­kim, tar­gach książ­ki, nawet na spo­tka­nia autor­skie cho­dzę nie­zwy­kle rzad­ko. Tym razem jed­nak posta­no­wi­łam poje­chać i prze­ko­nać się, czym jest jed­no z naj­więk­szych spo­tkań dla miło­śni­ków ksią­żek. Zło­ży­ło się na to kil­ka rzeczy:

  • wyjąt­ko­wo mia­łam wol­ny week­end i czas na wyjazd,
  • impre­za odby­wa­ła się w cie­ka­wym miej­scu – na ścian­ce wspinaczkowej,
  • War­sza­wa jest cał­kiem bli­sko Łodzi, więc nie trze­ba było się męczyć w pociągu.

Czy było war­to? Zde­cy­do­wa­nie tak. Big Book Festi­val 2018 był napraw­dę cie­ka­wym doświad­cze­niem. Jedy­nym pro­ble­mem było to, że nie umiem prze­by­wać w dwóch miej­scach jed­no­cze­śnie i musia­łam doko­ny­wać trud­nych wybo­rów, któ­ry punkt pro­gra­mu wybrać, a któ­ry z bólem ser­ca ominąć.

No więc jak było na Big Book Festival 2018?

Oryginalnie

Cho­ciaż Big Book to pierw­sza tak duża impre­za lite­rac­ka, w któ­rej bra­łam udział muszę przy­znać, że odbie­ga ona od tego, co może się koja­rzyć z festi­wa­lem lite­rac­kim. Już sam wybór miej­sca był cie­ka­wy. Orga­ni­za­to­rzy nawią­zu­jąc do nazwy impre­zy, któ­ra brzmi „Eks­pe­dy­cja”, zapro­si­li nas na ścian­kę wspinaczkową.

Inspirująco

Tak było mię­dzy inny­mi na spo­tka­niu z Kin­gą Bara­now­ską i o. Roma­nem Bie­lec­kim (redak­to­rem naczel­nym maga­zy­nu „W dro­dze”), któ­rzy opo­wia­da­li o wędrów­kach do San­tia­go de Com­po­stel­lo. Kin­ga wska­zy­wa­ła, czym róż­ni się wypra­wa na San­tia­go od wypra­wy na ośmio­ty­sięcz­nik i jak bar­dzo róż­ne rze­czy zysku­je dzię­ki temu. Było o orga­ni­za­cji, o tru­dach fizycz­nych i logi­stycz­nych wypra­wy, o rela­cjach z ludź­mi spo­tka­ny­mi po dro­dze oraz o roz­wo­ju ducho­wym, jakie nie­sie za sobą wędrów­ka po szla­ku św. Jaku­ba. Napraw­dę pięk­nie i mozna było poczuć się zain­spi­ro­wa­nym, by spa­ko­wać ple­cak i ruszyć.

Pasjonująco

Naj­więk­szym odkry­ciem i zara­zem naj­cie­kaw­szym wyda­rze­niem festi­wa­lu było spo­tka­nie z Beą Uusmą. Bea napi­sa­ła książ­kę „Eks­pe­dy­cja. Histo­ria mojej miło­ści”, w któ­rej opi­su­je nie­uda­ną wypra­wę balo­nem na bie­gun pół­noc­ny w poło­wie XIX wie­ku. Książ­ka jest efek­tem ponad 20 lat badań, poszu­ki­wa­nia dowo­dów, spo­tkań z ludź­mi, ana­li­zy róż­nych rze­czy zna­le­zio­nych po wypra­wie. To nie­sa­mo­wi­te, jak bar­dzo Bea wcią­gnę­ła się w odkry­cie praw­dy sprzed ponad 100 lat, jak wie­le poświę­ci­ła cza­su, ener­gii i pie­nię­dzy, aby zebrać jak naj­wię­cej wska­zó­wek, któ­re pomo­gą jej zna­leźć odpo­wiedź na pyta­nie: co się tak napraw­dę sta­ło. Zachwy­ci­łam się tą kobie­tą, jej ener­gią, zaan­ga­żo­wa­niem i nie­zwy­kłą determinacją.

Dojrzale

Kolej­ną autor­ką, któ­rej mia­łam oka­zję posłu­chać na festi­wa­lu była Annie Pro­ulx, autor­ka wyda­nej nie­daw­no powie­ści „Drwa­le” oraz zna­ne­go głów­nie z ekra­ni­za­cji opo­wia­da­nia „Tajem­ni­ce Bro­ke­back Moun­ta­in”. Annie nie­zwy­kle mądrze opo­wia­da­ła o odpo­wie­dzial­no­ści czło­wie­ka na przy­ro­dę, o tym, jak bar­dzo nisz­czy­my lasy i do cze­go może to doprowadzić.

Smacznie i aktywnie

Big Book Festi­val to przede wszyst­kim książ­ki, spo­tka­nia z auto­ra­mi, któ­rzy o nich opo­wia­da­ją czy dys­ku­sje dzien­ni­ka­rzy. Ale twór­cy festi­wa­lu dba­ją o to, aby impre­za nie pole­ga­ła tyl­ko na sie­dze­niu i słu­cha­niu. Dla­te­go też w pro­gra­mie zna­la­zły się m.in. zawo­dy wspi­nacz­ko­we dzien­ni­ka­rzy i pisa­rzy, zaję­cia z jogi dla czy­ta­ją­cych oraz wegań­skie śnia­da­nie z auto­ra­mi. Naj­bar­dziej przy­pa­dła mi do gustu ta ostat­nia pro­po­zy­cja. Nie ma lep­szej rekla­my dla książ­ki z wegań­ski­mi prze­pi­sa­mi czy miej­skie­go ziel­ni­ka niż poka­za­nie na żywo, że jedze­nie roślin jest smaczne.

Refleksyjnie

Jed­nym z punk­tów pro­gra­mu były tzw. kon­cer­ty czy­ta­ne, czy­li aktor­ska inter­pre­ta­cja frag­men­tów ksią­żek. Wybra­łam się na pre­zen­ta­cję „Cza­ro­dziej­skiej góry” Toma­sza Mana. Książ­kę tą czy­ta­łam wie­le lat temu i pamię­tam, że zro­bi­ła wte­dy na mnie duże wra­że­nie. Twór­cy kon­cer­tu wybra­li frag­men­ty o cza­sie i prze­mi­ja­niu. Było reflek­syj­nie i filozoficznie.

Wesoło

Uwiel­biam felie­to­ny Krzysz­to­fa Var­gi. Uwa­żam go za mądre­go i cie­ka­we­go czło­wie­ka, któ­ry ma zawsze coś faj­ne­go do powie­dze­nia. Pod­czas spo­tka­nia „Alfa­bet Krzysz­to­fa Var­gi” odpo­wia­dał on na wymy­ślo­ne przez Aga­tę Pas­sent i Annę Król pyta­nia. A pyta­nia były cza­sa­mi pod­chwy­tli­we i dociekliwe.

Czasami przeciętnie

Spo­śród wszyst­kich festi­wa­lo­wych wyda­rzeń nie­co zawio­dłam się na dwóch. Co cie­ka­we oba były punk­ta­mi pro­gra­mu wybra­ny­mi w pierw­szym momen­cie. Pierw­szym było spo­tka­nie z autor­ką „W ciem­ność”, cze­ską pisar­ką Anną Bola­va. Nie wiem, czy to kwe­stia oso­by pro­wa­dzą­cej, czy samej autor­ki, któ­ra nie jest raczej gada­tli­wa z natu­ry, ale nie uda­ło mi się wynieść z tego spo­tka­nia cze­goś cie­ka­we­go, nie poczu­łam, że pozna­łam Annę i że prze­ko­na­ła mnie ona do sie­bie i swo­jej książ­ki (któ­ra jest świetna).

Dru­gim słab­szym wyda­rze­niem był Okrą­gły stół pisa­rek euro­pej­skich na temat: Co by było, gdy­by kobie­ty rzą­dzi­ły świa­tem. Nie­ste­ty nie zauwa­ży­łam odkryw­czych teo­rii i pomy­słów, raczej powie­dze­nie tego, co poja­wia się w wie­lu dys­ku­sjach o feminizmie.

A tak poza głównymi punktami programu

Pomię­dzy kolej­ny­mi punk­ta­mi pro­gra­mu moż­na było na festi­wa­lu oczy­wi­ście zaku­pić książ­ki. Żeby nie zban­kru­to­wać ogra­ni­czy­łam się tyl­ko do dwóch pozy­cji, na któ­rych chcia­łam dostać auto­graf. Pierw­szą z nich jest „W ciem­ność” Anny Bola­va. Co praw­da mia­łam już tę książ­kę pobra­ną w ramach Legi­mi, ale posta­no­wi­łam doku­pić też wer­sję papie­ro­wą. Dru­gą jest „Eks­pe­dy­cja” Bei Uusmy. Tej książ­ki nie pla­no­wa­łam kupić wcze­śniej, jakoś nie spe­cjal­nie mnie zain­te­re­so­wa­ła z opi­su, ale spo­tka­nie z autor­ką mnie prze­ko­na­ło. Jeśli pisze ona tak samo, jak mówi, to nie będzie to zakup na marne.

Jeśli ktoś nie chciał kupo­wać ksią­żek, a jedy­nie poczy­tać w mię­dzy­cza­sie na tere­nie festi­wa­lu roz­sta­wio­na była czy­tel­nia z rega­ła­mi i leża­ka­mi. Moż­na było się­gnąć coś z pół­ki i odpo­cząć zanu­rza­jąc się w lekturze.

Cie­szę się, że tra­fi­łam wła­śnie na Big Book Festi­val 2018, jako swo­ją pierw­szą impre­zę książ­ko­wą. Jak zaczy­nać przy­go­dę z festi­wa­la­mi, to zawsze lepiej od tych napraw­dę ciekawych.

1 likes
Close