Filmy / Kino amerykańskie / Oscary

Sztuka fałszowania

19 kwietnia 2017

Tagi: , , , ,

Boska Florence”
reż. Stephen Frears

Meryl Stre­ep i Hugh Grant w histo­rii o nie­zwy­kle inte­re­su­ją­cej kobie­cie. „Boska Flo­ren­ce” to film opar­ty na histo­rii Flo­ren­ce Jen­kins – żyją­cej w I poło­wie XX wie­ku w Nowym Jor­ku kobie­ty okre­śla­nej mia­nem naj­gor­szej śpie­wacz­ki na świe­cie. O jej bra­ku umie­jęt­no­ści wie­dzie­li wszy­scy poza nią samą. Ze wzglę­du na odzie­dzi­czo­ny po ojcu spa­dek Flo­ren­ce mogła poświę­cić się reali­za­cji marze­nia i nie­świa­do­ma swo­je­go okrop­ne­go gło­su dawać koncerty.

Histo­ria Flo­ren­ce to dobry temat zarów­no na kome­dię (nie­uda­ne wystę­py, uda­ją­cy zachwyt zna­jo­mi, reak­cje publicz­no­ści), jak i dra­mat. Reży­se­ro­wi uda­ło się stwo­rzyć film pomię­dzy – jest momen­ta­mi zabaw­nie, ale nie prze­śmiew­czo, jest też reflek­syj­nie, ale bez prze­sad­ne­go patosu.

Boska Florence” to film o pasji i realizacji marzeń…

Flo­ren­ce kocha­ła muzy­kę. Nie wie­my do koń­ca, na ile była świa­do­ma swo­je­go bra­ku talen­tu i po pro­stu się tym nie przej­mo­wa­ła, a na ile wie­rzy­ła, że jest dosko­na­łą śpie­wacz­ką. Wie­my jed­nak, że całe swo­je życie pod­po­rząd­ko­wa­ła muzy­ce. Gdy­by ktoś zabro­nił jej wystę­po­wać lub powie­dział wprost, że jest bez­na­dziej­na to jej życie stra­ci­ło­by sens. Na szczę­ście (dla niej, bo pew­nie nie dla jej słu­cha­czy) nikt tego nie zro­bił. Bar­dzo dobrze pod­su­mo­wu­ją to ostat­nie sło­wa fil­mu: Ludzie mogą powie­dzieć, że nie umia­łam śpie­wać, ale nikt nie powie, że nie śpiewałam

… o miłości…

Rela­cja pomię­dzy Flo­ren­ce i St. Cla­irem była dość nie­ty­po­wa. Spę­dzi­li ze sobą wie­le lat, cho­ciaż ze wzglę­du na cho­ro­bę Flo­ren­ce nigdy ze sobą nie współ­ży­li. Na począt­ku wyda­wać by się mogło, że zwią­zek z Flo­ren­ce to dla St. Cla­ira przede wszyst­kim szan­sa na dosta­nie życie. Opła­ca jego wydat­ki, zapew­nia mu miesz­ka­nie i moż­li­wość obco­wa­nia w boga­tym towa­rzy­stwie. St. Cla­ire miał tak­że inną kobie­tę, z któ­rą spę­dzał noce, ale Kathe­ri­ne zawsze była na dru­gim miej­scu. Z kolej­ny­mi sce­na­mi zauwa­ża­my jed­nak, że nie był wyra­cho­wa­ny, ale napraw­dę zale­ża­ło mu na Flo­ren­ce. St. Cla­ire poma­gał uko­cha­nej speł­niać jej marze­nia, dbał o nią naj­le­piej jak potra­fił – m.in. zapew­niał publicz­ność na kon­cer­tach i przy­chyl­ne recen­zje opła­ca­jąc dziennikarzy.

Film trzech aktorów

Meryl Stre­ep to kla­sa sama w sobie. Po jej rolach fil­mo­wych moż­na ocze­ki­wać, że będą na naj­wyż­szym pozio­mie. Flo­ren­ce w jej wyko­na­niu to sub­tel­na, lek­ko naiw­na star­sza pani, peł­na cie­pła i dobra. Żyje w swo­im świe­cie orga­ni­zu­jąc przy­ję­cia i kon­cer­ty, nie przej­mu­jąc się ota­cza­ją­cą ją rze­czy­wi­sto­ścią. Od razu zjed­nu­je sobie sym­pa­tię widzów.

Ale w „Boskiej Flo­ren­ce” bar­dzo dobrze wypa­da towa­rzy­szą­cy jej Hugh Grant. Aktor, któ­ry koja­rzył się nam do tej pory przede wszyst­kim z rola­mi w kome­diach roman­tycz­nych dostał szan­sę poka­za­nia się z innej strony.

Powyż­szej dwój­ce towa­rzy­szy Simon Hel­berg w roli pia­ni­sty. Jego postać zmie­nia się w trak­cie trwa­nia fil­mu. Z począt­ku pod­śmie­wa­ją­cy się z Flo­ren­ce i nie­chęt­ny do publicz­nych wystę­pów z nią, z cza­sem cał­ko­wi­cie zmie­nia zda­nie i zaczy­na grać na kon­cer­cie nie tyl­ko dla nie­ma­łych pie­nię­dzy, ale dla­te­go, żeby spra­wić radość star­szej pani.

Na koniec nagra­nie Flo­ren­ce Foster Jen­kins. Może­cie posłu­chać i oce­nić sami.

0 likes
Close