„The Crown”
twórca Peter Morgan
Rzadko oglądam seriale, można wręcz powiedzieć, że w ogóle tego nie robię. Ostatnie próby „House of cards” i „Gry o tron” skończyły się porażką po jakiś 2–3 odcinkach. Tym razem jednak znalazłam coś, co wciągnęło mnie tak, że niemal ciągiem przeleciałam pierwszy sezon. Była to biografia królowej Elżbiety i „The Crown”.
Historia zaczyna się tuż przed śmiercią króla Jerzego VI, w momencie wstępowania przez Elżbietę na tron i w pierwszym sezonie kończy się w 1955 roku. W kolejnych odcinkach obserwujemy, jak młoda królowa musi nauczyć się nowej roli, wyrobić sobie pozycję wśród polityków i doradców i nabrać pewności siebie.
„The Crown” to serial, w którym nie ma dynamicznej akcji. Jest za to spokój i powaga królewskiego rodu. Przechadzamy się wraz z aktorami ogromnymi korytarzami Buckingam Palace, odbywame poważne, polityczne rozmowy. Jest pięknie i majestatycznie. Temu wszystkiemu towarzyszą ogromne emocje i niełatwe relacje międzyludzkie. Królowa nabiera ludzkiego oblicza – potrafi pokłócić się z siostrą, mężem, widzimy, kiedy jest szczęśliwa, a kiedy czuje stres.
W serial zainwestowano ogromne pieniądze co przekłada się na rozmach realizacji. Zadbano o wiele szczegółów związanych z dekoracjami, kostiumami, statystami – mamy rozbudowane sceny plenerowe np. podczas wyjazdów zagranicznych pary królewskiej, dopracowaną w najmniejszych szczegółach scenę koronacji.
Poza polityką jest też w serialu życie rodzinne, chociaż według mnie nieco zepchnięte na drugi plan. Po pierwszych dwóch odcinkach miałam nadzieję na pokazanie głębsze Elżbiety jako żony i matki. O ile jej relacje z Filipem pojawiają się od czasu do czasu na ekranie, to dzieci zniknęły z serialu zaraz po koronacji. W wielu sytuacja widać jednak, jak Elżbieta miota się pomiędzy różnymi rolami życiowymi i jak ciężko zaakceptować jej, że na pierwszym miejscu zawsze powinna być korona.
Największym minusem seriali jest to, że teraz trzeba poczekać na ciąg dalszy. Na szczęście już zaczęto kręcenie kolejnych odcinków więc jeszcze tylko/aż 8 miesięcy i będzie drugi sezon. „The Crown” ma w sobie coś, co wciąga.