Książki / powieść

Boga trzeba się bać

14 września 2021

Tagi: , , , ,

Anna Ciarkowska "Dewocje" Wydawnictwo W.A.B.

Anna Ciarkowska
„Dewocje”
Wydawnictwo W.A.B.

Ist­nie­ją małe wsie i małe spo­łecz­no­ści. Takie, gdzie wszy­scy wszyst­ko o wszyst­kich wie­dzą. Takie, gdzie żyje­my zgod­nie z pra­wiecz­nym porząd­kiem i boimy się wychy­lić. Gdzie jest co nie­dzie­lę bia­ła koszu­la na Mszy Świe­tej i rosół na obiad. Ist­nie­ją takie wsie. Do jed­nej z takich wsi zabie­ra nas Anna Ciar­kow­ska pisząc „Dewo­cje”. Nie wia­do­mo do koń­ca kie­dy i gdzie jeste­śmy. Bo takie wsie były 40 lat temu, ale są też i dzi­siaj. Boha­te­ro­wie, któ­rzy nie mają imion są tak napraw­dę pew­nym arche­ty­pem, sym­bo­lem. W każ­dej wsi jest jakiś pro­boszcz, jakaś skle­po­wa, jakaś kate­chet­ka i jakaś gospo­dy­ni na ple­ba­nii. Opo­wieść Ciar­kow­skiej to nie­zwy­kle uni­wer­sal­na histo­ria. Każ­dy z nas na pew­no zna cho­ciaż jed­ną taką spo­łecz­ność, jak ta przed­sta­wio­na w książ­ce. Tyl­ko, że w tej z pozo­ru zwy­kłej wsi zadzia­ły się rze­czy nie­zwy­kłe, jed­na z miesz­ka­ją­cych tam dziew­czyn odkry­ła w sobie dar uzdra­wia­nia i zaczę­ła czy­nić cuda…

To miała być zwykła, pobożna dziewczyna

Boha­ter­ka „Dewo­cji” spo­wia­da się ze swo­je­go życia i z życia naj­bliż­szych. Cho­ciaż nie jest to wyzna­nie grze­chów, a raczej wyzna­nie życio­wych wspo­mnień i histo­rii. Bo prze­cież jak może być grzesz­na ta, któ­ra uro­dzi­ła się z cudu i cuda czy­ni­ła? Tak przy­naj­mniej cią­gle powta­rza­ła jej mat­ka, któ­ra bar­dzo chcia­ła, aby jej dzie­ci były namasz­czo­ne przez Boga. Syn poszedł na księ­dza, ale cór­ka też musia­ła być wyjąt­ko­wa. A jak się zda­rzył cud i sta­ła się wyjąt­ko­wa, to szyb­ko oka­za­ło się, że jed­nak to nie bar­dzo. Że zwy­kła dziew­czy­na nie może czy­nić cudów, że nie może ludzi ule­czać i im poma­gać. Lepiej się od niej odsu­nąć, bo nie wia­do­mo, kto w takiej sie­dzi. Ale pew­nie nie Bóg – tak powie­dział pro­boszcz, a co mówi pro­boszcz to rzecz święta.

Przy­po­mnia­ło mi się, co Gospo­dy­ni mówi­ła, że jak się czło­wiek o tyle w swo­im życiu prze­su­nie, jak dla dru­gie­go zro­bi miej­sce w sobie, to zawsze dzie­je się cud. Mówi­ła, że to rzad­kie, bo ludzie są zwy­kle peł­ni po brze­gi i na cudzą opo­wieść nie star­cza im miej­sca, cza­su ani cierpliwości.

Anna Ciarkowska "Dewocje" Wydawnictwo W.A.B.

Ciar­kow­ska poka­zu­je, jak jej boha­ter­ka doj­rze­wa i uczy się kobie­co­ści. Kobie­co­ści rozu­mia­nej jako bycie grzecz­ną i posłusz­ną mężo­wi. Takiej kobie­co­ści, któ­ra pole­ga na goto­wa­niu, dba­niu o dzie­ci i o dom. Inne rze­czy lepiej stłam­sić w sobie, bo mogą spro­wa­dzić mło­de­go czło­wie­ka na złą dro­gę. Mini­ster Czar­nek mógł­by być z tego dum­ny. Ale jed­no­cze­śnie u żyją­cych we wsi dziew­cząt rodzi się cza­sa­mi bunt, poja­wia­ją się nie­pla­no­wa­ne cią­że, sto­sun­ki przed­mał­żeń­skie. Tyl­ko to są histo­rie, któ­rej naj­le­piej ukryć, scho­wać gdzieś głę­bo­ko i uda­wać, że nigdy się nie zda­rzy­ły. Może i Kocia uro­dzi­ła mają naście lat, ale na szyb­ko ślub trze­ba było wziąć i uda­wać, że tak mia­ło być.

To wte­dy odkry­wam po raz pierw­szy, że cia­ło nie jest moim sprzy­mie­rzeń­cem, ale poważ­ną prze­szko­dą, z któ­rą trze­ba się uło­żyć. Nie­zręcz­nie jest mieć cia­ło, pro­szę księ­dza. Z cia­łem trze­ba się kryć po łazien­kach, po kątach, po gru­bych spód­ni­cach. Cia­ło w sobie wzbie­ra, wyle­wa się na prze­ście­ra­dła, zosta­wia śla­dy, roz­pra­sza, wymy­ka się noca­mi i poci i krwa­wi. Trze­ba je ubie­rać, stro­ić i zakry­wać, trzy­mać cią­gle w zapię­tych guzikach.

Anna Ciarkowska "Dewocje" Wydawnictwo W.A.B.Pobożność to nie zawsze Bóg…

… i nie ci, któ­rzy naj­wię­cej się modlą są naj­bli­żej Boga. U Ciar­kow­skiej dużo jest poboż­no­ści na pokaz i takiej, wyni­ka­ją­cej z tra­dy­cji. Bo prze­cież tak trze­ba, bo sąsiad­ka patrzy i odli­cza, kto przy­szedł do kościo­ła i jak był ubra­ny. Jest też tro­chę poboż­no­ści ze stra­chu. Bo Bóg za złe karze i moż­na skoń­czyć w pie­kle. Kate­chet­ka tak mówi­ła w szko­le, więc lepiej uwa­żać, a jak już się coś zro­bi­ło nie tak, to jak naj­szyb­ciej się wyspo­wia­dać. Bo sąsiad­ka widzi też, kto do komu­nii przystępuje.

Mało za to jest w „Dewo­cjach” Boga dobre­go, miło­ści i pięk­na. Mało jest Boga opie­kuń­cze­go, Boga dba­ją­ce­go o ludzi. Jest zaścian­ko­wość, odkle­py­wa­nie zdro­wa­siek i cało­wa­nie księ­dza po rękach, jaki­kol­wiek by nie był. Jest pro­win­cjo­nal­na men­tal­ność, któ­ra nie pozwa­la ludziom patrzeć sze­rzej i pełniej.

Znam reper­tu­ar boskich kar. Bóg karze bez­boż­nych dziad­ków nie­mo­cą, krnąbr­ne gospo­dy­nie karze bez­dziet­no­ścią, naro­dzi­na­mi Dzi­kich, cho­ro­ba­mi, nie­szczę­ścia­mi i pechem, wio­sen­ny­mi przy­mroz­ka­mi, odej­ścia­mi mężów i nie­do­bry­mi dzieć­mi. I śmier­cią karze, ale rzadziej.

Pol­ska wieś i pol­ski Kościół Kato­lic­ki to cięż­kie tema­ty. Zresz­tą i miesz­kań­cy wsi i kato­li­cy bywa­ją róż­ni. Są tacy, jak u Ciar­kow­skiej, a są cza­sa­mi otwar­ci, tole­ran­cyj­ni i nowo­cze­śni. Ist­nie­je róż­ni­ca mię­dzy poboż­no­ścią, a modli­twą, mię­dzy zewnętrz­ną reli­gij­no­ścią, a budo­wa­niem rela­cji z Bogiem, mię­dzy bez­re­flek­syj­nym przyj­mo­wa­niem słów księ­dza, a wła­snym poszu­ki­wa­niem Bożej praw­dy. „Dewo­cje” poka­zu­ją, co dzie­je się, gdy do gło­su docho­dzi wła­śnie zaścian­ko­wa reli­gij­ność. Do jakich tra­ge­dii może to prowadzić.

Ciarkowski pisze przejmująco

Nie da się napi­sać o „Dewo­cjach” nie zwra­ca­jąc uwa­gi na to, w jaki spo­sób pisze Ciar­kow­ska. Autor­ka wni­kli­wie obser­wu­je świat zwra­ca­jąc uwa­gę na naj­drob­niej­sze szcze­gó­ły, opi­su­je w bar­dzo pla­stycz­ny, malow­ni­czy spo­sób z milio­nem przy­miot­ni­ków, a potem dokła­da do tego mnó­stwo emo­cji. Balan­su­je pomię­dzy pro­zą i poezją. Każ­de zda­nie, każ­de sło­wo ma tutaj zna­cze­nie. Nic nie moż­na by tutaj dodać ani ująć. Każ­de zda­nie jest dopra­co­wa­ne, moż­na się nim delek­to­wać i zachwy­cać. Doce­niam ogrom­ną wraż­li­wość i umie­jęt­ność ope­ro­wa­nia słowem.

Gdy­bym mia­ła wybrać jed­ną emo­cje, któ­rą mam po skoń­cze­niu „Dewo­cji” to był­by to żal. Żal do tych wszyst­kich ludzi, któ­rzy tak bar­dzo nie potra­fią wyjść ze swo­je­go zaścian­ka. Któ­rzy nisz­czą, cho­ciaż czę­sto nie­świa­do­mie lub w dobrej wie­rze dru­gie­go czło­wie­ka. Bo prze­cież nie wypa­da ina­czej, bo Bóg patrzy lub ksiądz z ambo­ny. Ale skoń­czy­łam tę książ­kę z wie­lo­ma emocjami.

 

 

 

3 likes
Close