Napisałam dawno, dawno temu, jeszcze w poprzedniej erze tego bloga taki wpis Dlaczego nie kupuje książek. Analizowałam wtedy skąd pochodzą książki, które czytam. To było kilka lat temu i dużo się od tamtej pory zmieniło. Ale jedno pozostało tak samo – nadal nie kupuje książek. Albo przynajmniej prawie nie kupuję, bo czasami zdarzy mi się jakiś nowy zakup. Nie mniej, jest to wyjątek, a nie codzienność.
Mam już w domu całkiem pokaźną i ładną biblioteczkę. Tak dużą, że zajmuje całą ścianę w pokoju i jeszcze trochę. Znaczącą część tych zbiorów odziedziczyłam po mojej babci, nie ogarniam do końca nawet, co stoi na półkach (chociaż ze trzy razy układałam te wszystkie pozycje od nowa), a nowe książki upycham gdzieś, gdzie znajdę wolne miejsce. Dlatego moja chęć posiadania kolejnych książek na własność jest nikła. Od jakiegoś czasu korzystam też czytnika z abonamentem Legimi, który zaspokaja większość moich czytelniczych potrzeb. Większość, ale nie wszystkie.
Drugim źródłem czytanych i fotografowanych przeze mnie książek są biblioteki. Zwłaszcza korzystam z nich do robienia zdjęć tych rzeczy, które mają kolorowe i ładne okładki 🙂 To taka Instagramowa przypadłość, że nie wszystko wyjdzie super na zdjęciu z czytnika. Wiem, że jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że mieszkam w dużym mieście z rozbudowaną siecią bibliotek. I to w dodatku siecią, która jest nowoczesna i otwarta na potrzeby czytelników. Biblioteka w Łodzi przeszła kilka lat temu ogromną przemianę i zasługuje na wychwalanie jej na każdym kroku.
Dlaczego korzystanie z biblioteki sprawia mi tak dużą przyjemność?
Po pierwsze mamy w Łodzi kilkadziesiąt filii bibliotek na każdym osiedlu. Do wszystkich filii mam jedną wspólną kartę biblioteczną, która w dodatku jest w aplikacji w telefonie (Cinema City, możecie zapytać biblioteki, jak tak można). Jest też jeden wspólny katalog, więc szukając książki dostaję od razu informacje, pod jakim adresem jest dostępna, czy jest w tym momencie wolna, a jak nie, to kiedy będzie. Uważam, że nasze biblioteki są naprawdę bardzo nowoczesne, a korzystanie z ich systemów to czysta przyjemność. Skończyły się czasy jeżdżenia do biblioteki, oglądania regałów i stwierdzenia, że w sumie to nie ma tam nic, co bym chciała przeczytać.
Poza tym nie mam parcia na czytanie nowości kilka dni po premierze. Przecież książki się nie zestarzeją i nie zepsują po miesiącu czy nawet pół roku, to nie pieczywo. Często nawet wolę poczekać z lekturą jakiś czas, żeby inny sprawdzili za mnie, czy warto po daną pozycję sięgać. Dopiero jak pojawi się trochę recenzji wiem, co jest dobre, a co nie. A po takim czasie książkę przeważnie mogę już wypożyczyć w zasięgu swojego domu (mam taką zasadę, że .
Kocham biblioteki i uważam, że naprawdę często w konsumpcyjnym świecie zapominamy o ich istnieniu narzekając tylko, że książki są drogie, więc ludzie nie czytają. Doskonale rozumiem, że gdy mamy wydać 40–50 zł na coś, z czego będziemy korzystać kilka godzin, to się mocno zastanowimy. Dzięki bibliotekom oszczędzam pewnie kilkaset złotych rocznie, które wydaję na podróże lub inne przyjemności (jeśli bym kupowała książki), jestem niezależna od wydawnictw, terminów i innych zobowiązań (jeśli bym chciała dostawać książki od wydawnictw).
Na szczęście według danych z badań statystycznych wzrasta zainteresowanie bibliotekami. I to całkiem szybko, bo w 2023 roku mieliśmy ponad 7% więcej odwiedzin niż w 2022. To super wiadomość. Bo wiecie, jak będziemy odwiedzać biblioteki, to one będą się mogły wykazać cyferkami i dostaną więcej pieniędzy 🙂