Ostatnio zachwycam się zespołem „Domowe melodie”. Wiem, że nie jest on żadną nowością – istnieje od 2012 roku i na szczycie trójkowej listy przebojów był już jakiś czas temu, jednak niektóre rzeczy odkrywa się z opóźnieniem.
Jedni stawiają na miliony instrumentów, efektów specjalnych, ulepszeń akustyka, a inni na minimalizm. Tę drugą koncepcję przyjęli Justyna Chowaniak ze Staszkiem Czyżewskim i Kubą Dykiertem tworząc „Domowe melodie”. Nazwa nie jest przypadkowa – zespół nagrywał swoje piosenki w domu, bez specjalnego studio. Mimo tego nie brakuje im profesjonalizmu i wysokiej jakości nagrania.
Czym urzekły mnie „Domowe melodie”? Przede wszystkim prostotą, zarówno pod względem muzyki, jak i tekstów. Pianino, czasami gitara i kontrabas – tak niewiele wystarczy, żeby stworzyć ciekawą kompozycję, która od razu wpada w ucho i niczego jej nie brakuje. Teksty, które w pierwszym momencie wydają się być banalne i infantylne, bo głębszym wsłuchaniu się odkrywamy w nich głębsze tematy. Grażka, Zbyszek czy Janósz stają się nam bliscy, jakbyśmy znali takich osób miliony. Prości ludzie z codzinnymi problemami, niezbyt piękni, niezbyt mądrzy – tacy zwyczajni.
Poza tym członków zespołu wyróżnia naturalność, ciepło, spontaniczność i prawdziwa radość z grania. Przy wspólnym muzykowaniu widać, jak dobrze się bawią. Dzięki temu od razu budzą sympatię i patrzy się na nich z przyjemnością.
Sukces zespołu pokazuje również ogromną siłę internetu. Za „Domowymi melodiami” nie szły duże pieniądze oraz znaczące wydawnictwo. O ich sukcesie zdecydowali sami słuchacze. Zaraz potem posypały się nagrody, koncerty, na które przychodzą tłumy fanów i udział w dużych wydarzeniach jak Męskie Granie czy Opener.
Domowe melodie wciągają. Bardzo szybko zaczynasz słuchać w kółko, a potem nucić pod nosem kolejne utwory. Zapadają w głowę i za nic nie chcą stamtąd wyjść.
Jeżeli chcielibyście np. kupić płytę zespołu, żeby wesprzeć ten projekt to jest ona dostępna tylko na stronie www.domowemelodie.pl.