Filmy / Kino europejskie / Oscary

dziewczyna z igłą

25 stycznia 2025

Dziewczyna z igłą”
reż. Magnus Von Horn

Gdy­bym mia­ła wska­zać naj­moc­niej­szy, naj­bar­dziej prze­ra­ża­ją­cy i naj­trud­niej­szy film, jaki ostat­nio widzia­łam to była­by to zde­cy­do­wa­nie „Dziew­czy­na z igłą”. Po tym fil­mie bar­dzo dłu­go nie mogłam dojść do sie­bie, wie­lo­krot­nie zada­wa­łam sobie pyta­nia „jak to moż­li­we cze­mu, to wszyst­ko się sta­ło?”. Nie­któ­re sce­ny chcia­ła­bym wręcz wyma­zać z pamię­ci. Uwa­żam, że to dzie­ło wybit­ne, ale to jest dzie­ło nie dla każdego.

Jeśli jesz­cze nie widzie­li­ście tego fil­mu, a chce­cie go obej­rzeć i nie zna­cie praw­dzi­wej histo­rii, na któ­rej opar­ty jest sce­na­riusz, a pla­nu­je­cie iść do kina, to nie czy­taj­cie dalej tego wpi­su. Nie umiem bowiem napi­sać w swo­ich reflek­sji po sean­se bez spo­ile­rów. Bo to, co jest w tym fil­mie klu­czo­we to pew­ne rze­czy, o któ­rych dowia­du­je­my się dopie­ro w dru­giej poło­wie. Dla­te­go, jeśli nie macie poję­cia o tym kim była napraw­dę jed­na z głów­nych boha­te­rek, to nie szu­kaj­cie infor­ma­cji na ten temat. Zasko­cze­nie jesz­cze bar­dziej z potę­gu­je wra­że­nia z seansu.

Prze­no­si­my się do Kopen­ha­gi pod koniec pierw­szej woj­ny świa­to­wej. Do mia­sta w któ­rym samot­ne kobie­ty cze­ka­ją na mężów wra­ca­ją­cych z woj­ny lub też na nie cze­ka­ją, bo nie mają na kogo. Do mia­sta, gdzie jest bie­da, brud, bez­ro­bo­cie lub cięż­ka pra­ca. Do mia­sta, w któ­rym bar­dzo trud­no jest żyć. W tym wła­śnie mie­ście żyje Caro­li­ne – szwacz­ka, któ­ra led­wo wią­że koniec z koń­cem.  Jej mąż zagi­nął pod­czas woj­ny, ale ponie­waż nie ma potwier­dze­nia jego śmier­ci dziew­czy­nie nie nale­ży się ren­ta wdo­wia. Przez brak środ­ków Caro­li­ne zosta­je wyrzu­co­na z miesz­ka­nia i uda­je jej się wyna­jąć jedy­nie coś.  Caro­li­ne zako­chu­je się w wła­ści­cie­lu fabry­ki, w któ­rej pra­cu­je i zacho­dzi w nim cią­ży. Bar­dzo szyb­ko jed­nak oka­zu­je się, że on wca­le nie wią­że przy­szło­ści z mat­ką swo­je­go dziec­ka i nie chce mieć z nią nic wspól­ne­go. Kie­dy boha­ter­ce wyda­je się, że wresz­cie los się do niej uśmiech­nął oka­zu­je się, że jest wręcz prze­ciw­nie. Jak­by na chwi­la uśmie­chu była tyl­ko po to, żeby moż­na było z cze­go spa­dać w przepaść.

Bycie samot­ną mat­ką w powo­jen­nej Kopen­ha­dze to bowiem sytu­acja pato­wa. Nie ma moż­li­wo­ści, że dziew­czy­na taka, jak Caro­li­ne zadba o dziec­ko, że je wycho­wa, że będzie ją stać na to, aby mogła je nakar­mić i dać mu dach nad gło­wą. Wte­dy poja­wia się Dag­mar, któ­ra ofe­ru­je za nie­wiel­ką opła­tą zna­le­zie­nie dla dziec­ka nowe­go, dobre­go domu. Dag­mar z zewnątrz pro­wa­dzi sklep z cukier­ka­mi, co jest nie­co iro­nicz­ne wobec tego, co dzie­je się na zaple­czu. Na zaple­czu, gdzie mło­de mat­ki po raz ostat­ni widzą swo­je dziec­ko wie­rząc, że to, co robią jest słusz­ne. Zresz­tą bez wzglę­du na to, czy jest to słusz­ne czy nie, jest to dla nich jedy­ne wyj­ście. Caro­li­ne nie tyl­ko odda­je dziec­ko Dag­mar, ale tak­że sta­je się pomocnicą.

Histo­ria Caro­li­ne to histo­ria wie­lu mło­dych kobiet po I woj­nie świa­to­wej. To histo­ria, w któ­rej nie ma nadziei, nie ma szczę­ścia i dobra. Jest za to wie­le odmian okru­cień­stwa, zła i prze­mo­cy. Jest samot­ność i bez­sil­ność. Kie­dy pod­czas pro­ce­su sądo­we­go mówi, że „Chcia­ła pomóc tym kobie­tom, robi­ła to, co było potrzeb­ne” przez moment pomy­śla­łam, że trud­no się z tym nie zgo­dzić. Dawa­ła tym kobie­tom nadzie­ję. Ist­nie­je duże praw­do­po­do­bień­stwo, że te dzie­ci i tak bym umar­ły – z cho­ro­by, gło­du, bru­du. To, co napraw­dę robi Dag­mar jest okrut­ne i nie moż­na jej tego wyba­czyć. Moż­na jed­nak na pew­no zasta­no­wić się, czy nie była odpo­wie­dzią na sys­tem, któ­ry nie dawał rady i czy tego potwo­ra nie zbu­do­wał nie­wy­dol­ny świat.

Dziew­czy­na z igłą” nakrę­co­na jest w spo­sób, któ­ry tyl­ko potę­gu­je uczu­cie gro­zy. Czar­no bia­łe obra­zy, cie­ka­we ope­ro­wa­nie świa­tłem świet­nie pod­kre­śla­ją całą fabu­łę. I do tego twarz Vic Car­men Son­ne gra­ją­cej Caro­li­ne – jej spoj­rze­nie ma w sobie coś, co łączy w sobie obłęd i przerażenie.

 

0 likes
Close