Właśnie wróciłam z gór, gdzie mój plecak ważył trochę więcej ze względu na zapakowane do niego książki. Co prawda udało mi się spędzić większość czasu w towarzystwie znajomych i nowych znajomych, więc czas na czytanie znalazł się tylko ostatniego dnia. W słoneczne letnie popołudnie udało mi się poleżeć na beskidzkich łąkach chłonąc lekturę i przenosząc się myślami do jeszcze cieplejszej Portugalii. Pomyślałam, że to cudowne miejsce do czytania – cisza, spokój, przyroda dookoła. Mogłabym uznać, że zielone łąki w górach będą moim ulubionym miejscem do czytania. Niestety ze względu na to, że nie bywam tam zbyt często, a przeważnie jeszcze z towarzystwem, a nie samemu, to zbyt wielu książek tam nie pochłonę. Ale są inne miejsca, gdzie najbardziej lubię czytać. Poniżej top trzy.
W parku
Mam obok domu bardzo duży i ładny park. Tak bardzo obok, że widzę go z okna i przejeżdżam przez niego codziennie kilka razy, żeby wydostać się z mojego odciętego od reszty miasta osiedla. Jak tylko zrobi się ciepło lubię zabrać książkę i pójść tam poczytać. Usiąść na ławce lub na trawniku, zwłaszcza w jakimś mniej tłocznym zakątku (bo park jest nie tylko ładny, ale także w sezonie zatłoczony). Przede wszystkim dlatego, że wtedy nic mnie nie rozprasza. Nie mam obok komputera, który mogę włączyć i zacząć scrollować Facebooka, kota, który właśnie będzie chciał się bawić i nie da mi spokoju, dopóki go nie pomiziam czy czajnika, w którym właśnie teraz trzeba zrobić herbatę. Doceniam bardzo park, do którego mogę wyskoczyć nawet na pół godziny albo zatrzymać się w nim na trochę wracając z pracy.
W wannie
Leżenie długie w gorącej kąpieli to sama przyjemność. Jednak samo leżenie byłoby marnowaniem czasu, którego nie ma zbyt dużo. Dlatego są dwie rzeczy, które mogę połączyć z wanną – czytanie książek lub oglądanie filmów. Na szczęście jeszcze nigdy nie utopiłam książki, chociaż czytanie w wannie niesie ze sobą takie ryzyko. Nie mniej laptopa z filmami stawiam już w takiej odległości, aby na pewno nic mu nie zagrażało.
Dopisek 2019: Odkąd kupiłam czytnik pojawił się problem. Mniej czytam w wannie, bo mój czytnik nie jest wodoodporny i boję się o jego zdrowie przy swojej nieostrożności. Więc zostały mi do kąpieli tylko gazety.
W kawiarni/barze
Nie jestem aż takim burżujem, żeby chodzić na miasto specjalnie po to, żeby poczytać tam książki. Chociaż chciałabym i może kiedyś nastąpi taki moment, że będę codziennym bywalcem lokali. Ale ponieważ moje popołudnia po pracy są wypełnione różnymi rzeczami zdarza mi się często mieć godzinę przerwy, którą muszę gdzieś przeczekać. Zdecydowanie bardzo dobrym sposobem jest zabranie książki, aby spożytkować jakoś nawet krótkie wolne chwile w ciągu dnia. Przy okazji można coś zjeść i napić się dobrej kawy, którą ktoś zrobi, więc są to trzy przyjemności w jednym. Kawiarnia działa zresztą podobnie jak park – nie ma innych rozpraszaczy, zwłaszcza jak się nie wyjmie telefonu z torebki.
Wbrew temu, co jest powszechnie uważane za najlepsze miejsce do czytania nie potrafię się skupić w łóżku. Po 15 minutach nad książką chce mi się spać – chyba jednak mój organizm wie, że łóżko służy do spania i od razu załącza mi się tryb drzemki, która trwa do rana.
A teraz mam marzenie na nowe miejsce. Chcę fotelo-hamak, który zawieszę na balkonie. W ten sposób będę mogła chłonąć świeże powietrze bez ruszania się z domu. To taka wersja czytania poza domem dla leniwych. To jest pomysł do zrobienia w najbliższym czasie, żeby książki były jeszcze przyjemniejsze.
Dopisek 2019: Kupiłam hamak i powiesiłam na balkonie. Letnie wieczory w takich warunkach są super!