Europa / Podróże / Serbia

jedzenie

24 września 2010

Tagi:

Sko­ro i tak nie piszę regu­lar­nie, to będzie tema­tycz­nie, a nie chro­no­lo­gicz­nie teraz. Jed­ną z rze­czy, któ­ra zachwy­ca mnie na każ­dym kro­ku w Ser­bii jest jedze­nie. Napraw­dę pomi­mo tego, że mam wyku­pio­ne posił­ki w stu­denc­kiej restau­ra­cji moje łakom­stwo spra­wia, że obja­dam się mnó­stwem innych rze­czy. Zwłasz­cza, że są też wybit­nie w moim sty­lu. W Bel­gra­dzie na każ­dym kro­ku jest pie­kar­nia, w któ­rej moż­na zna­leźć dużo wię­cej róż­nych rze­czy niż w Pol­sce – mnó­stwo roga­li z owo­ca­mi, pity serem bia­łym i żół­tym, szyn­ką, bur­ki itp. Prze­cho­dząc obok takie­go miej­sca nie da się nie zaj­rzeć do środ­ka. Poza tym na uli­cach zamiast nor­mal­nych fast-foodów mają bud­ki z nale­śni­ka­mi na 100 spo­so­bów: na słod­ko i na sło­no. Zde­cy­do­wa­nie wolę nale­śni­ka od ham­bur­ge­ra. No i ostat­nio wypa­trzy­li­śmy też wiel­ki wybór serów na bazar­ku obok nasze­go domu. Tak więc zaczę­li­śmy robić śnia­da­nia w domu 😉
Ale żeby spró­bo­wać raz cze­goś bar­dzo tra­dy­cyj­ne­go Nina zabra­ła nas do takiej tra­dy­cyj­nej restau­ra­cji na kola­cję. Super spra­wa, bo moż­na poznać każ­dy ele­ment kul­tu­ry poprzez taki dłu­gi pobyt tutaj.
0 likes
Close