Książki / reportaż

Jezus umarł w Polsce

19 grudnia 2023

Mikołaj Grynberg
„Jezus umarł w Polsce”

Jezus umarł w Pol­sce. Nie został ukrzy­żo­wa­ny, ale zgi­nął z wycień­cze­nia. Nie zabi­li go Żydzi, ale zro­bi­li­śmy to my, Pola­cy. Tak na imię miał jeden z uchodź­ców pró­bu­ją­cych prze­kro­czyć naszą wschod­ni gra­ni­cę. Ten, przed któ­rym nie otwo­rzy­li­śmy drzwi. Któ­re­mu nie dali­śmy szan­sy, aby zna­lazł w Euro­pie swo­je miejsce.

Takich ludzi są set­ki, tysią­ce. Dokład­nie od począt­ku kry­zy­su na gra­ni­cy w 2020 roku mówi się o ponad 75 tysią­cach „prób prze­kro­czeń” (nie wia­do­mo, ile prób przy­pa­da na jed­ne­go czło­wie­ka). Ludzie ryzy­ku­ją życiem pró­bu­jąc prze­do­stać się przez gra­ni­cę pol­sko-bia­ło­ru­ska. Zresz­tą tam, skąd pocho­dzą wca­le nie jest bez­piecz­niej. Nie­le­gal­nie pró­bu­ją dostać się do lep­sze­go kra­ju, do lep­sze­go życia. Nie­le­gal­nie, bo nie ma na to legal­ne­go spo­so­bu. Zresz­tą ktoś im powie­dział, że tak będzie to moż­li­we. Ktoś wziął od nich nie­ma­łe pie­nią­dze i potem zosta­wił ich w poło­wie dro­gi. Są zmę­cze­ni, cho­rzy, oszu­ka­ni, głod­ni… Ale są też wykształ­ce­ni, inte­li­gent­ni, pra­co­wi­ci. Są tacy, jak my.

Przez dwa tygo­dnie gości­li­śmy w domu mło­de­go chło­pa­ka z Syrii, z kra­ju, w któ­rym od dzie­się­ciu lat toczy się woj­na. Zro­zu­mia­łem, jak to wyglą­da z jego per­spek­ty­wy, że tak napraw­dę nikt ich nie chce. Świat się kur­czy, wszę­dzie bli­sko, ale oni nie mają dokąd uciekać.

Miko­łaj Gryn­berg zapro­sił do roz­mo­wy tych, dla któ­rych los uchodź­ców nie jest obo­jęt­ny. Prze­pro­wa­dził kil­ka­na­ście wywia­dów z ludź­mi, któ­rzy regu­lar­nie cho­dzą do lasu, nio­są pomoc czy zapra­sza­ją innych do swo­ich domów. Są wśród nich mło­dzi i sta­rzy, leka­rze, praw­ni­cy, nauczyciele. 

Te histo­rie napa­wa­ją nadzie­ją, że są jesz­cze dobrzy ludzie, któ­rzy wyj­dą naprze­ciw inne­mu czło­wie­ko­wi. Któ­rzy będą nieść pomoc nawet jeśli muszą za to zapła­cić dosyć wyso­ką cenę. W wywia­dach poja­wia się bar­dzo czę­sto pyta­nie o to, ile kosz­tu­je ich pod wie­lo­ma wzglę­da­mi, głów­nie tymi psy­chicz­ny­mi i spo­łecz­ny­mi, nie­sie­nie tej pomo­cy. Odpo­wiedź jest zawsze, że dużo. Czę­sto cier­pią na tym rela­cje przy­ja­ciel­skie i rodzin­ne, dzie­ci czy part­ne­rzy czu­ją się zanie­dba­ni. Dla wie­lu osób jest to tak­że bar­dzo duże obcią­że­nie psy­chicz­ne. Oczy­wi­ście „Gru­pa gra­ni­ca” zapew­nia swo­im wolon­ta­riu­szom pomoc psy­cho­lo­ga, jed­nak bywa, że jest to nie­wy­star­cza­ją­ce – zwłasz­cza, gdy mamy do czy­nie­nia z ogrom­ną bez­sil­no­ścią wobec całe­go sys­te­mu. Nie­raz zda­rza­ły się sytu­acje, że jedy­ne co moż­na było zro­bić, to zanieść ludziom do lasu tro­chę jedze­nia, suche ubra­nia i nowe buty, a następ­nie trze­ba było zosta­wić ich tam w lesie na pastwę losu i służb.

Co jest naj­trud­niej­sze w byciu czło­wie­kiem, któ­ry cho­dzi do lasu?
Bez­sil­ność. Przy­cho­dzisz do ludzi i jak już im zapew­nisz pod­sta­wo­we potrze­by, opa­trzysz sto­py, nakar­misz i wytłu­ma­czysz, że do Ber­li­na jest jesz­cze sześć­set kilo­me­trów, i dowiesz się skąd i jak przy­je­cha­li, to musisz ich zosta­wić. (…) Dru­gim trud­nym aspek­tem jest powrót do War­sza­wy.(…) wra­casz do domu i to życie jest takie zwykłe.

Nie jestem jak boha­te­ro­wie tych wywia­dów. Nie umia­ła­bym iść do lasu, wal­czyć z sys­te­mem, wycho­dzić na spo­tka­nie ludziom, któ­rzy od wie­lu tygo­dni cho­dzą po bło­cie i mro­zie. Dla­te­go tym bar­dziej zachwy­ci­ły mnie te opo­wie­ści. Bo cie­szę się, że są tacy, któ­rzy znaj­du­ją w sobie siłę, by poma­gać. Cho­ciaż cza­sa­mi tych sił coraz bar­dziej brakuje.

Te wszyst­kie opo­wie­ści są jed­no­cze­śnie prze­ra­ża­ją­ce. Docie­ra do mnie jak okrut­ne bywa nasze pań­stwo. W książ­ce zna­la­zły się tyl­ko dwa krót­kie wywia­dy ze straż­ni­ka­mi gra­nicz­ny­mi – wię­cej służb nie chcia­ło roz­ma­wiać. Nie wia­do­mo, co myślą o swo­jej pra­cy, czy czu­ją się z nią ok. Nie­wie­le uda­ło się z tych wywia­dów dowie­dzieć – straż­ni­cy byli nie­raz agre­syw­ni i nie mi nie chcie­li dzie­lić się emo­cja­mi. Tak, jak­by pod­skór­nie wie­dzie­li, że robią coś nie tak.

Niby to wszyst­ko, co poja­wi­ło się w książ­ce Gryn­ber­ga wie­my. Oglą­da­li­śmy w codzien­nej tele­wi­zji, czy­ta­li­śmy w Inter­ne­cie. Ale ta książ­ka otwie­ra oczy sze­rzej. „Jezus umarł w Pol­sce” to indy­wi­du­al­ne histo­rie. Oso­bi­ste i praw­dzi­we. Powin­na to być lek­tu­ra obo­wiąz­ko­wa dla każ­de­go. Książ­ka Gryn­ber­ga to wspa­nia­ła histo­ria o człowieczeństwie.

 

0 likes
Close