Arlene Blum
„Annapurna. Góra kobiet”
Wyd. Agora
Jest rok 1978 i Annapurna, jeden z himalajskich ośmiotysięczników został do tej pory zdobyty zaledwie cztery razy po drodze pochłaniając liczne ofiary. Jednocześnie do tej pory kobiety mogły we wspinaczce jedynie towarzyszyć mężczyznom będąc traktowane jako dodatek do wypraw. W tych okolicznościach Arlene Blum podejmuje decyzję o zorganizowaniu całkowicie kobiecej wyprawy na jeden z najwyższych szczytów świata. Po pokonaniu wielu biurokratycznych i mentalnych przeszkód oraz zebraniu 80 tysięcy dolarów grupa 13 wspinaczek wyrusza w drogę na szczyt pod hasłem „Miejsce kobiet jest na szczycie. Annapurny”. Drogę tę, wypełnioną stresem, emocjami, zimnem i zmęczeniem opisuje Blum w swojej książce „Annapurna. Góra kobiet”.
Wyprawa z 1978 roku miała poza zdobyciem szczytu Annapurny jeszcze jeden, nie mniej ważny cel. Była to pierwsza całkowicie kobieca wyprawa na ośmiotysięcznik, która miała pokazać, że kobiety mogą być takimi samymi wspinaczami, jak mężczyźni i również potrafią doskonale radzić sobie z wejściami na duże wysokości. Inspiracją do jej organizacji miały być słowa Wandy Rutkiewicz, którą Blum spotkała sześć lat wcześniej na zboczach góry Noszak brzmiące: Weszłyśmy na 7500 m. Teraz musimy wspiąć się na 8000 m – my, kobiety.
Wspomnienia Arlene Blum uzupełniane pamiętnikami pozostałych uczestniczek wyprawy to książka zarówno o wyprawie – jej organizacji, kolejnych zdobywanych metrach – jak i o emocjach i relacjach jakie powstawały pomiędzy dziewczynami. Każda z nich marzyła, aby stanąć na wysokości 8091 m, a jednocześnie bała się, co będzie wyżej. Rok, który wybrały amerykanki na wyprawę był jednym z bardziej niekorzystnych – tak trudnych warunków pogodowych oraz spadających co chwila lawin nie widziano przez wiele lat wcześniej i później.
„Annapurna. Góra kobiet” to wspaniała opowieść o odwadze i determinacji, która towarzyszyła uczestniczkom wyprawy. Podejście pod Annapurnę było dla nich niezwykłą próbą charakteru i ciągłą walką z własnymi słabościami. Nie można było się poddać i zawrócić. W książce dużo jest emocji, rozterek, przemyśleń. Blum jako liderka wyprawy musiała radzić sobie zarówno ze sprawami organizacyjnymi, jak i budowanie zespołu i pozytywnych relacji między jego członkiniami. Zadanie to zdecydowanie nie należało do łatwych i w czasie wyprawy wielokrotnie pojawiały się wątpliwości i pytanie – czy to na pewno ma sens, jednak wiele tygodni zbliżyło do siebie wszystkich i pozwoliło razem zapracować na sukces.
Usiadłam na ścieżce i rozpłakałam się. Czułam mieszaninę poczucia triumfu, ulgi, że przeszłam przez niebezpieczny stok po raz ostatni, oraz zmęczenia napięciem. Jednak była to przede wszystkim świadomość, że miejsce kobiet w istocie jest na szczycie – po latach planów i przygotowań w końcu wspięłyśmy się na Annapurnę