Wczoraj udało nam się maksymalnie zrelaksować w Belgradzie. Zaczęło się od pojechania na pchli targ, który okazał się zwykłym rynkiem. Następnie udało nam się wypocząć na Adzie. Ada to prawdziwy fenomen – można tutaj odciąć się od rzeczywistości i poczuć jak nad morzem. Poleżeliśmy na leżaczkach, pomoczyliśmy nogi w wodzie, zjedliśmy lody – normalne wakacje. A wieczorem był mecz serbskiej drużyny Partizana. Tutaj ludzie niesamowicie przeżywają wszystkie mecze – bez względu na to, czy jest to piłka nożna, koszykówka, tenis czy piłka wodna wszyscy siedzą w pubach zapatrzeni w telewizor i krzyczą, podskakują itp. Generalnie obserwowanie ludzi i tutejszych zwyczajów to naprawdę interesujące zajęcie. Kuba rozpracowuje rozkłady jazdy komunikacji miejskiej próbując odzwyczaić nas od codziennego chodzenia przez cały Belgrad. Ale wczoraj w nocy mu się trochę nie udało. Ponieważ nasz autobus nie przyjeżdżał wsiedliśmy w taki, który miał nas przewieść w połowę drogi do domu. No i jak wysiedliśmy, to dojście z tego miejsca zajęło nam więcej czasu, niż dojście na pieszo z centrum. Może dlatego, że baliśmy się iść przez ciemny las z psami, przy którym wysiedliśmy. Ale przynajmniej poznaliśmy nową część miasta.
Kryzys
16 września 2010
Wrrr… wczoraj zaczął mi się jakiś kryzys. Mam poczucie, że spędziłam tutaj trzy tygodnie i ani nie pracuję specjalnie, anie nie zwiedzam. Ciągle zmieniają nam grafik i nie można nic zaplanować..A jeszcze przyjechał kolega/chłopak Ewy – Kuba, którego styl zwiedzania zupełnie nie pasuje do mojego – ile można siedzieć i odpoczywać! Mam straszną potrzebę wyjechania z Belgradu i zrobienia czegoś wow. Tym bardziej, że Ewa wyjeżdża już za tydzień, więc niewiele zostało.
I coraz bardziej nienawidzę mojego sąsiada Vlady! Ale na szczęście dla nas przestał się odzywać, bo obraził się, że nie przedstawiliśmy mu znajomych Ewy, którzy przyjechali. Chyba jak Ewa wróci do Polski, to przestanę pojawiać się w domu.
0 likes