Filmy / Kino amerykańskie / Oscary

Biegnij za marzeniem

5 marca 2017

Tagi: , , ,

La la land”
reż. Damien Chazelle

La la land” dosta­ło, co praw­da tyl­ko na 2 minu­ty, Osca­ra w kate­go­rii naj­lep­sze­go fil­mu. Osta­tecz­nie jed­nak człon­ko­wie Ame­ry­kań­skiej Aka­de­mii Fil­mo­wej posta­no­wi­li bar­dziej doce­nić histo­rię czar­no­skó­re­go, homo­sek­su­al­ne­go chło­pa­ka z przed­mie­ścia niż począt­ku­ją­cej aktor­ki z Los Ange­les. Te dwa fil­my są tak bar­dzo róż­ne od sie­bie, że trud­no oce­nić, któ­ry na sta­tu­et­kę bar­dziej zasłużył.

Daniel Cha­zel­le nakrę­cił już jeden film o muzy­ce i pasji – „Whi­plash”. Fakt, że głów­ny boha­ter to muzyk i czło­wiek, któ­re­mu zale­ży na zawo­do­wej reali­za­cji to jed­nak jedy­ne, co łączy obie produkcje.

Na począt­ku dosta­je­my pro­stą histo­rię miło­sną. Mia i Seba­stian wpa­da­ją na sie­bie w kawiar­ni, w klu­bie, na impre­zie, więc w koń­cu zaczy­na­ją zasta­na­wiać się, czy to na pew­no przy­pa­dek. A sko­ro los cią­gle ich sta­wia sobie na dro­dze, to posta­na­wia­ją w koń­cu się prze­stać się temu prze­ciw­sta­wiać. Obo­je mają marze­nia. Ona chce być zna­ną aktor­ką, jed­nak kolej­ne castin­gi przy­no­szą tyl­ko roz­cza­ro­wa­nia, on pra­gnie zało­żyć klub jaz­zo­wy, nie­ste­ty nie posia­da­jąc nawet 1/100 fun­du­szy na ten cel. Tak więc obok miło­ści mamy też pasję pra­gnie­nie suk­ce­su. Pyta­nie – jak to wszyst­ko dobrze ze sobą pogodzić.

Urzekł mnie ten film – muzy­ka, taniec, kolo­ro­we sukien­ki, roz­gwież­dżo­ne nie­bo w tle. Bywa słod­ko i roman­tycz­nie, jak na film o miło­ści przy­sta­ło. Taki tro­chę magicz­ny świat, jed­nak bar­dzo dobrze wpa­so­wu­ją­cy się w fabu­łę fil­mu. Pomię­dzy tymi baśnio­wy­mi kawał­ka­mi poja­wia się też trud­na rze­czy­wi­stość. „La la land” to nie jest banal­na histo­ria pozba­wio­na głęb­szych emocji.

Sko­ro „La la land” to musi­cal to war­to spoj­rzeć na film tak­że pod kątem gatun­ku, któ­ry repre­zen­tu­je. Cha­zel­le w jed­nym z wywia­dów powie­dział, że: Krę­cąc ory­gi­nal­ny musi­cal reali­zu­jesz wła­ści­wie trzy pro­jek­ty jed­no­cze­śnie: film jako taki, album z pio­sen­ka­mi i cho­re­ogra­fię bale­to­wą. Te trzy ele­men­ty muszę ist­nieć obok sie­bie, sta­no­wiąc jed­ność. Ani Emma Sto­ne, ani Ryan Gosling nie są pro­fe­sjo­nal­ny­mi śpie­wa­ka­mi i tan­ce­rza­mi. Mimo wszyst­ko nie­zwy­kle miło słu­cha­ło się pio­se­nek w ich wykonaniu.

Zapisz

2 likes
Close