„Lore”
reż. Cate Shortland
Filmów o II wojnie światowej nakręcono tysiące. Nic w tym dziwnego – jest to temat bardzo nośny i dający bardzo wiele możliwości. Większość z nich kręconych jest jednak na linii frontu. Mamy więc do czynienia z walczącymi żołnierzami czy partyzantami, ew. ludnością z atakowanych przez wroga miasteczek. A przecież wojna dotyczyła także milionów zwykłych, niewinnych ludzi, którym nieraz daleko było od bezpośrednich walk, która nigdy nie trzymała w rękach karabinu, a mimo to cierpiała tak samo. Nakręcone przez australijską reżyserkę Cate Shortland „Lore” to film, który pokazuje wojnę z tej drugiej strony – jako cierpienie ludzi, którzy chowali się z boku. I to nie ludzi dorosłych, ale piątki małych dzieci, które przez wojnę zostały pozostawione same.
Film rozgrywa się w 1945 r., Hitler zginął, Niemcy upadają i II wojna światowa właśnie się kończy. Lore (debiutancka rola Saski Rosendahl) ma zaledwie 13 lat – niby mało, ale jednak wystarczająco dużo, by wziąć odpowiedzialność za siebie i młodsze rodzeństwo (w tym kilkumiesięcznego Petera) w sytuacji, gdy rodzice wspierający w czasie wojny Hitlera zostają aresztowani. Lore wraz z braćmi i siostrą wyrusza do mieszkającej w Hamburgu babci, której dom jest jedyną szansą na bezpieczne schronienie. Aby jednak tam dojść muszą przedrzeć się przez niemal całe Niemcy, które wypełnia powojenna pustka, głód i cierpienie, a na każdym kroku czuć zapach śmierci. Spędzająca wojnę w domku na wsi dziewczyna zostaje rzucona na głęboką wodę i musi w jednej chwili stać się dorosłą, odważną i odpowiedzialną kobietą.
Nie bez znaczenia jest także imię głównej bohaterki – Laura, zdrobnione do wersji Lore. Lore oznacza bowiem wychowanie wyniesione z domu czy tradycję ludową. Dziewczyna w czasie swojej wędrówki musi zmierzyć się z wpajanym jej w dzieciństwie światopoglądem – Niemcy są potężne, Führer jest wspaniały, a Żydzi są niegodni życia. Okazuje się bowiem, że Niemcy właśnie przegrały wojnę, Hitler nie żyje, a jedyną osobą, która wykazuje chęć niesienia pomocy dzieciom jest właśnie Żyd. Nowa rzeczywistość zweryfikuje słowa powtarzane przez rodziców, a Lore dostrzeże kłamstwa, w których była wychowywana. Będzie musiała na nowo poskładać swoją tożsamość i odpowiedzieć sobie na pytania: kim jestem i w co wierzę.
Mówiąc o „Lore” nie można pominąć wartości artystycznych filmu. Przede wszystkim widz ma na ekranie bardzo dobre zdjęcia – krajobraz powojennych Niemiec pokazany jest w sposób przejmujący, a zarazem piękny. Ciepłe kolory pól ciekawie korespondują z zimnymi barwami opuszczonych domów. Adam Arkapaw, twórca zdjęć do filmu, potrafił zbudować niewątpliwie odpowiedni klimat filmu. Tym bardziej, że „Lore” wypełniały skromne raczej dialogi i o wiele więcej mówiły widzowi spojrzenia bohaterów.
Nie wiem, czy „Lore” jest dostępne gdzieś w kinowym obiegu. Jeżeli jednak kiedyś rzuci się wam w oczy ten tytuł – serdecznie polecam. Film prawdziwy w swoim przekazie, poruszający i mocno oddziałujący na emocje. Pokazuje, że każdy jest ofiarą wojny, nawet jeżeli znajdował się po stronie oprawcy. I nie chodzi tutaj o wybielanie winy nazistów ani o pokazanie „biednych Niemców”, a raczej o to, że cierpienie czasami dotyka ludzi niewinnych, jak dzieci, które muszą ponosić bolesne konsekwencje działań swoich rodziców.
Film udało mi się obejrzeć w ramach organizowanego w maju w Łodzi Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej KAMERA AKCJA.