Europa / Podróże / Serbia

Ludzie

16 września 2010

Tagi:

Tak napraw­dę to życie tutaj oprócz zwie­dza­nia w dużej mie­rze budu­ją ludzie, z jaki­mi mam do czy­nie­nia. Jed­ni oka­zu­ją się faj­niej­si, inni tro­chę mniej, ale każ­dy ma wpływ na to, co się dzie­je w Belgradzie.
Przede wszyst­kim Ewa – dla­te­go, że jest z Pol­ski, więc łatwo poga­dać, jak i dla­te­go że spę­dza­my ze sobą całe dnie (od jutra będzie­my mieć prze­rwy, bo zaczy­na­my pra­cę w dwóch innych insty­tu­cjach). Na razie doga­du­je­my się bez pro­ble­mów i nasze wspól­ne zamiesz­ki­wa­nie oka­zu­je się przy­jem­ne. I mam nadzie­ję, że tak pozo­sta­nie do koń­ca poby­tu. Cho­ciaż już do tego koń­ca nie­wie­le zostało.
W dru­gim tygo­dniu moje­go poby­tu wpro­wa­dził się do nasze­go miesz­ka­nia Turek Yasin. Bar­dzo śmiesz­ny, ale pozy­tyw­ny czło­wiek. No i przede wszyst­kim roz­krę­cił nasze wie­czor­ne życie. Yasin też jest na wolon­ta­ria­cie z Aie­se­cu i przez ponad dwa tygo­dnie miesz­kał w hoste­lu. To wystar­cza­ją­co dużo cza­su, aby zaprzy­jaź­nić się z wła­ści­cie­lem hoste­lu (któ­ry swo­ją dro­gą zaprzy­jaź­nia się szyb­ko i z każ­dym). Tak więc od wpro­wa­dze­nie się Yasi­na zdą­ży­ły­śmy już pięć razy pójść z nim na impre­zę do hoste­lu, a przed nami jesz­cze zapo­wia­da­ją się kolej­ne 😉 Pierw­szą wizy­tą była kola­cja, na któ­rą ugo­to­wa­li­śmy serb­sko-pol­sko-bel­gij­skie spa­geht­ti. Co praw­da Srgian jest na die­cie i go nie jadł, ale już nasze leczo mógł zjeść i strasz­nie mu zasmakowało.
Naj­cie­kaw­sze w wizy­tach u Srgia­na są jego opo­wie­ści. To napraw­dę świa­to­wy i oczy­ta­ny czło­wiek. A przede wszyst­kim chęt­nie opo­wia­da o wszyst­kim. Naj­cie­kaw­sze było, kie­dy wspo­mi­nał bom­bar­do­wa­nie Bel­gra­du. Otóż NATO powie­dzia­ło, kie­dy i gdzie będzie bom­bar­do­wa­ne. Wszy­scy miesz­kań­cy zamiast ucie­kać i się cho­wać poszli obej­rzeć to wyda­rze­nie, robi­li zdję­cia a potem były cało­noc­ne impre­zy. Zupeł­nie absur­dal­ne zacho­wa­nie, któ­re poka­za­ło nam, jak ludzie tutaj pod­cho­dzi­li do woj­ny. Zresz­tą podob­nych rze­czy dowie­dzie­li­śmy się o poby­cie Srgia­na w Koso­wie na służ­bie (ale nie pod­czas woj­ny). Dla nich to było zupeł­nie obce i spę­dza­li czas na roz­ryw­kach nie inte­re­su­jąc się Koso­wem. A Srgian po zna­jo­mo­ści wra­cał pra­wie co tydzień do Belgradu 🙂
Zresz­tą mam wra­że­nie, że w ogó­le w pew­nych sytu­acjach ludzie bar­dzo szyb­ko nawią­zu­ją ze sobą rela­cje. W hoste­lu miesz­ka­ło dwóch angli­ków i dwie dziew­czy­ny z Bel­gii, któ­rzy chęt­nie uczest­ni­czy­ły (cho­ciaż tro­chę nie mają wybo­ru) w impre­zach orga­ni­zo­wa­nych przez Ser­dja­na (tak ma na imię ten wła­ści­ciel). Po dwóch wie­czo­rach czło­wiek odczu­wa nie­sa­mo­wi­tą więź z dopie­ro co pozna­ny­mi ludź­mi. I cho­ciaż wia­do­mo, że to chwi­lo­we, bo tam­ci podró­żu­ją po Euro­pie i jutro wyru­sza­ją dalej, to jest napraw­dę super. No i na pew­no raki­ja zbli­ża ludzi do siebie.
Ale żeby nie było tak różo­wo mamy jesz­cze jed­ne­go bar­dzo dziw­ne­go współ­lo­ka­to­ra – Vla­dę. Jego dziw­ność moż­na przed­sta­wić w skró­cie – 28 lat, pra­cu­je jako fre­elan­cer i naj­bar­dziej na świe­cie kocha swo­ją gita­rę, na któ­rej umie zagrać jed­ną melo­dię. No i od począt­ku moje­go poby­tu pró­bu­je nas wycią­gnąć na mia­sto, ale na razie dziel­nie się sta­wia­my, cho­ciaż łatwo nie jest, bo Vla­da uwiel­bia zagla­ą­ać do kuch­nie, kie­dy aku­rat tam na chwi­lę przyj­dzie­my lub wyko­rzy­sty­wać fakt, że nie zamknę­ły­śmy do poko­ju i przyjść pogadać.
PS. Ta not­ka się jesz­cze uzupełni.
0 likes
Close