„Mały Książę”
reż. Mark Osborne
„Mały Książę” to jedna z moich ulubionych książek. Myślę, że spokojnie połowę znałam kiedyś na pamięć. Dlatego długo miałam obawy, czy powinnam oglądać film na jej podstawie, zwłaszcza, że wiedziałam, w jaki sposób twórcy podeszli do tematu. W końcu jednak przełamałam się i skusiłam na zobaczenie filmu.
Świat dorosłych jest straszny – nauka, kariera, dokładnie zaplanowany każdy dzień. Nie ma czasu na beztroską zabawę, emocje, radość i prawdziwą przyjaźń. Do tego świata skrupulatnie przygotowywana jest mała dziewczynka – Riley, której matka chce jak najlepiej wychować na kolejnego pracownika wielkiej korporacji wprowadzając tzw. plan na życie. Nagle w życiu Riley pojawia się stary pilot, ten sam, który kiedyś, dawno temu, spotkał Małego Księcia. Mężczyzna postanawia opowiedzieć dziewczynce swoją historię sprzed lat i wtedy wszystko zaczyna się zmieniać. Od tej pory Riley zamiast szczegółowo wypełniać grafik zaplanowany przez matkę, zaczyna spędzać czas z nowym przyjacielem.
Historia stworzona przez Exupery’ego jest dla twórców filmu jedynie pretekstem do opowiedzenia o współczesnym świecie. Z Małym Księciem na ekranie spotykamy się jedynie przez kilka minut całego filmu. W książce główny bohater dziwi się napotkanym postaciom i uświadamia czytelników, co jest prawdziwą wartością, o której zapominają zabiegając o sławę, władzę czy pieniądze. Cały urok tkwił w jego prostym postrzeganiu rzeczywistości, co ginie w filmie.
Pierwsza część filmu przebiega ciekawie. Obserwujemy spotkanie dziewczynki ze starym pilotem, zauważenie przez nią, że w życiu ważne są inne rzeczy niż to, co pokazywała matka, zmiana jaką przechodzi. Potem, moim zdaniem, scenarzyści za bardzo zmienili stylistykę. Riley wyrusza w poszukiwaniu Małego Księcia, aby ten pomógł Pilotowi.
Film jest dla mnie wyjątkową piękny jeżeli chodzi o sztukę animacji. Zarówno zrobione komputerowo życie Riley, jak i przedstawione w zupełnie innej technice wspomnienia Pilota o Małym Księciu to czarujący, baśniowy świat. I chociaż jest to animacja, to zdecydowanie nie jest ona skierowana do małych dzieci, tak jak i książkowy pierwowzór.