Grażyna Jagielska
„Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym”
Wyd. Znak
Wojciech Jagielski jest znanym korespondentem wojennym, autorem wielu reportaży i książek z terenów, gdzie ciągle toczą się walki. W swojej pracy był już na kilkudziesięciu wojnach m.in. w Afganistanie, Czeczenii, Gruzji czy RPA. Każda taka wyprawa to wchodzenie w paszczę lwa, balansowanie na granicy życia i śmierci. Nigdy nie wiadomo, czy któraś z latających obok kul lub jakiś obserwowany wybuch nie trafią właśnie na ciebie. Ale Wojciech Jagielski jest także mężem, mężem Grażyny. Takie małżeństwo nie jest łatwe. Każdy wyjazd to przede wszystkim czekanie na powrót i strach, czy będzie to powrót żywy. Praca męża doprowadziła Grażynę Jagielską do depresji, z którą zmagała się przez długi czas. Zdiagnozowano u niej bowiem objawy tzw. stresu bojowego – choroby, na którą cierpią żołnierze uczestniczący w walkach. Swoje wspomnienia z nieustannego czekania i strachu, ze zmagania z chorobą i obsesją śmierci postanowiła spisać właśnie w książkę „Miłość z kamienia”.
Wydawało się, że będą idealnym małżeństwem – wspólne pasje, marzenia, wizja na życie. Mieli w planie podróżować po świecie, nie mieć zobowiązań i nie przywiązywać się do żadnego miejsca – tylko do siebie.
Ludzie mówią, że podstawą udanego związku są wspólne zainteresowania, nie miłość. Mieliśmy jedno i drugie, a przynajmniej bardzo długo tak sądziliśmy – pisze Jagielska. Jednak jedna z ich pierwszych podróży, do Waranasi w Indiach, sprawiła, że Wojciech poczuł, że ciekawi go wojna. W taki sposób został korespondentem wojennym, a plany wspólnych wypraw i poznawania świata zostały na zawsze odłożone na bok. Z wspaniałej pary stawali się zupełnie obcymi dla siebie ludźmi, którzy stali u progu rozwodu (i pewnie by to zrobili, gdyby nie fakt, że nie było czasu, bo ważniejsze okazało się dokończenie kolejnego artykułu).
Każdy wyjazd Wojtka to było dla Grażyny Jagielskiej nieustanne oczekiwanie, które w pewnym momencie stało się oczekiwaniem na wiadomość o jego śmierci. No bo jaką inną wiadomość można otrzymać, jeżeli ktoś jedzie w samo centrum konfliktu wojennego, jeżeli każdego dnia giną obok niego setki ludzi. Rola żony korespondenta wojennego okazała się dla niej za trudna do udźwignięcia
– powoli odsuwała się od ludzi, znikała jakby ze świata chowając się w swoim domu, swoim czekaniu i swoim strachu. A on wracał jak gdyby nigdy nic się nie działo, rzucał zniszczony plecak w przedpokoju, jakby właśnie spędził weekend na Mazurach i opowiadał o ludziach, których spotkał czy wywiadach, które przeprowadził.
Czekanie to złożona sprawa. Z taką intensywnością przemierza się wielkie odległości, pozostając jednocześnie w bezruchu. Najlepiej podzielić je na małe odcinki i spróbować pokonywać każdy oddzielnie. Nie można pozwolić, by ta przestrzeń ukazała się w całości – to ściąga momenty zupełnej klęski, kiedy leży się z otwartymi oczami pośród nocy, świt nie kryje się w żadnym odgłosie uśpionego domu, w żadnej wyimaginowanej dziennej strudze światła.
Grażyna i Wojciech przez lata żyli jakby w dwóch odrębnych światach. Kiedy on przedzierał się przez kolejne góry Gruzji, aby zdobyć materiały do relacji ona siedziała skulona przy kuchennym piecyku. On żył w ciągłych emocjach, adrenalinie, ona w ciągłym strachu i obsesji powoli tracąc kontakt ze znajomymi, ze światem. Na wojnie każda sekunda była ważna, każda chwila przynosiła coś nowego, zaś w Warszawie czas zlewał się w jedno, dzień i noc, zima i wiosna nie miały znaczenia.
„Miłość z kamienia” to książka bardzo intymna. Jagielska dzieli się z czytelnikami swoimi słabościami, swoimi bardzo osobistymi problemami, obnaża się przed nami z tego, co siedziało w jej głowie. Pisze swoją książkę bez ubarwiania czegokolwiek – to historia to bólu szczera i prawdziwa. Widzimy w niej samotność, bezradność i zagubienie. Czym jest tak naprawdę „Miłość z kamienia” – próbą rozliczenia się z przeszłością, uzewnętrznieniem wielu lat pretensji, pokazaniem drugiej strony powstawania wspaniałych reportaży, ostrzeżeniem dla innych…? Na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć.