Mam w domu jakieś kilka tysięcy książek. Trudno ocenić, ale jest to ponad 50 metrów półek. Dziedziczenie mieszkania po babci ma swoje zalety (nie tylko oczywiście w kwestii znajdujących się tam książek). Opanowanie takiej ilości jest niemożliwe i nie będę ukrywać, że nie znam nawet 1/4 tytułów, które ułożyłam na półkach. W ostatnim czasie przy okazji remontu w mieszkaniu pojawiła się w nim wreszcie porządna biblioteczka i udało mi się opanować trochę sytuację. Pod uwagę brałam super popularny regał Billy z Ikei, ale w końcu zwyciężył mebel robiony na zamówienie. Można go było zrobić nieco wyższego, więc wychodziły 2 półki więcej w pionie, co jest cenne w przypadku, gdzie każdy centymetr się liczy.
Oto, jak teraz wygląda mój księgozbiór.
Po pierwsze – zamknięta biblioteczka
Przy takiej ilości książek niemożliwe są odkryte regały. Oglądając inspiracje w Internecie zachwycałam się półkami z pięknie ułożonymi książkami w równych rzędach, jednak od razu odrzuciłam ten pomysł. Książki niezwykle szybko się kurzą, a ja nie przepadam za sprzątaniem i chciałabym maksymalnie zminimalizować jego częstotliwość. Dlatego też zdecydowanie wygrał pomysł zamykanej szafki, która chociaż trochę uratuje zawartość.
Aby ściana z biblioteczką nie wyglądała zbyt topornie, oraz żeby móc szpanować od razu przed gośćmi, ile to mam super książek (oby tylko nie zaczęli pytać o to, czy je przeczytałam) większość półek jest zasłonięta szkłem. Co prawda moja biblioteczka nie prezentuje książek ułożonych wielkością lub kolorem, żeby wyglądały elegancko, ale ten chaos wizualny też jest przyjemny.
Po drugie – tematycznie
Jak już wspomniałam nie ma szans, żeby znała wszystkie pozycje i orientowała się, co dokładnie posiadam. Aby ułatwić sobie i innym poruszanie się w tym świecie książki poukładane są tematycznie. Kiedyś, po przeprowadzce, zaprosiłam znajomych i udało się w jeden dzień podzielić wszystko na kilka podgrup. Mam więc osobno biografie, osobno książki historyczne, osobno podróżnicze, a polski i zagranicznych autorów powieści poukładane alfabetycznie. Dla ułatwienia podczas przenoszenia i układania książek powkładałam kartki oddzielające poszczególne „działy” – znacznie ułatwiło to szukanie odpowiedniego miejsca i ogarnianie przestrzeni. Mam zamiar dopracować te kartki estetycznie i zostawić tak na stałe.
Po trzecie – w jednym rzędzie
Na szczęście poza dużą ilością książek mam też dużo miejsca na ich przechowywanie. Mogłam więc sobie spokojnie pozwolić na płytką biblioteczkę, gdzie wszystko będzie ustawione w jednym rzędzie. Aby wykorzystać na maksa przestrzeń szafka sięga pod sam sufit. Wiedziałam, że jak zrobię dwa rzędy na wysokości 2,5 metra, to nigdy w życiu nie zajrzę do tego, co schowa się z tyłu. Co prawda pewnie czas na czytanie tego wszystkiego będę mieć dopiero na emeryturze i to, co byłoby na pierwszym planie wystarczyłoby na 10 lat, ale jednak postanowiłam nie ukrywać ciekawych tytułów za innymi.
W dwóch rzędach w drugiej szafce poukładane są serie, które mają ładnie wyglądać (mam np. całe serie takich wspaniałych pisarzy jak Słowacki czy Sienkiewicz, albo bardziej wspaniałych już jak Gombrowicz czy Gałczyński).