Książki / powieść

Były sobie cztery kobiety

15 listopada 2018

Tagi: , , , ,

Martyna Bunda
„Nieczułość”
Wydawnictwo Literackie

Były sobie czte­ry kobie­ty. Mat­ka i trzy cór­ki. Roze­la, Ger­ta, Tru­da i Ilda. Każ­da z nich jest zupeł­nie inna, ma inny cha­rak­ter, inną wizję życia i inne cele. Pocho­dzą z Dziew­czej Góry, małej wsi na Kaszu­bach, skąd wyjeż­dża­ją i wra­ca­ją z powro­tem. Bo wie­dzą, że zawsze mogą na sie­bie liczyć. I prze­waż­nie tyl­ko na siebie.

Nie­czu­łość” to taka mini saga rodzin­na. Dwa poko­le­nia i kil­ka­dzie­siąt lat życia jed­nej rodzi­ny. Przez ten świat prze­cho­dzą moc­nym kro­kiem II woj­na świa­to­wa i komu­nizm. Wiel­ka histo­ria nie omi­ja boha­te­rek z dale­ka, ale prze­ta­cza się przez dom w Dziew­czej Górze w posta­ci ukry­wa­nych Żydów, radziec­kich żoł­nie­rzy czy mili­cjan­tów. Mar­ty­na Bun­da odda­je w swo­jej książ­ce hołd kobie­tom, któ­re nie raz musia­ły wyka­zać się siłą, deter­mi­na­cją i odwa­gą, aby udźwi­gnąć to, co szy­ko­wał dla nich los. Po kolej­nych upad­kach wsta­wa­ły, otrze­py­wa­ły się i szły dalej.

To książ­ka o rela­cjach, jakie są mię­dzy boha­ter­ka­mi. O tym, że moż­na się na sie­bie wku­rzać, moż­na mieć dosyć, ale zawsze wra­ca się do naj­bliż­szych. Wspie­ra­ją się, bo wie­dzą, że tak napraw­dę tyl­ko na sie­bie mogą liczyć. Pięk­nie opi­su­je to sce­na po śmier­ci Roze­li, kie­dy jej cór­ki naj­pierw wspól­nie idą nad jezio­ro z wycią­gnię­ty­mi przez mat­kę w ostat­nich chwi­lach łyż­wa­mi, a następ­nie zasy­pia­ją wtu­lo­ne w sie­bie wszyst­kie trzy. Albo sce­na pogrze­bu part­ne­ra Ildy:

A potem szły sio­stry ramię w ramię, but w but, bio­rąc pod ręce naj­młod­szą, Ildę. Po lewej śred­nia sio­stra, Tru­da. Zwy­kle w cen­trum wszech­świa­ta, z dyn­da­ją­cym na wszyst­kie stro­ny kol­czy­kiem, teraz sku­pio­na i cicha. Po pra­wej Ger­ta. Zawsze taka wraż­li­wa na to, co ludzie powie­dzą, tego dnia naj­bar­dziej ze wszyst­kich wypro­sto­wa­na, jak struna.

Są w tej książ­ce też męż­czyź­ni. Mężo­wie, syno­wie, kochan­ko­wie. Przy­no­szą oni jed­nak boha­ter­kom wię­cej cier­pie­nia niż rado­ści. Po chwi­lach unie­sie­nia oka­zu­je się, że wiel­kie miło­ści nie trwa­ją wiecz­nie i że może łatwiej było­by bez nich. Ale tak się nie da. Bazu­jąc na doświad­cze­niach swo­ich i swo­jej mat­ki Oty­lii Roze­la chce prze­ka­zać cór­kom, że męż­czy­znom nie war­to ufać. One jed­nak same muszą prze­ko­nać się, że jest w tym prawda.

Mar­ty­na Bun­da stwo­rzy­ła pro­zę o kobie­tach, któ­ra jest zaprze­cze­niem ste­reo­ty­po­we pro­zy kobie­cej. Nie jest słod­ko, tkli­wie i roman­tycz­nie. Boha­ter­ki nie roz­czu­la­ją się nad sobą, ale twar­do stą­pa­ją po zie­mi. Cho­ciaż oczy­wi­ście zda­rza im się kie­ro­wać emo­cja­mi, a nie rozu­mem. Roze­la, któ­ra mło­do zosta­ła wdo­wą uczy cór­ki, że muszą być samo­dziel­ne, sil­ne i nie oglą­dać się na męż­czyzn. Tytu­ło­wa nie­czu­łość pew­ną sta­no­wi obro­nę przed świa­tem – kie­dy pozbę­dzie­my się emo­cji trud­niej nas zra­nić. Tyl­ko, że nie da się ich tak zupeł­nie pozbyć…

0 likes
Close