Martyna Bunda
„Nieczułość”
Wydawnictwo Literackie
Były sobie cztery kobiety. Matka i trzy córki. Rozela, Gerta, Truda i Ilda. Każda z nich jest zupełnie inna, ma inny charakter, inną wizję życia i inne cele. Pochodzą z Dziewczej Góry, małej wsi na Kaszubach, skąd wyjeżdżają i wracają z powrotem. Bo wiedzą, że zawsze mogą na siebie liczyć. I przeważnie tylko na siebie.
„Nieczułość” to taka mini saga rodzinna. Dwa pokolenia i kilkadziesiąt lat życia jednej rodziny. Przez ten świat przechodzą mocnym krokiem II wojna światowa i komunizm. Wielka historia nie omija bohaterek z daleka, ale przetacza się przez dom w Dziewczej Górze w postaci ukrywanych Żydów, radzieckich żołnierzy czy milicjantów. Martyna Bunda oddaje w swojej książce hołd kobietom, które nie raz musiały wykazać się siłą, determinacją i odwagą, aby udźwignąć to, co szykował dla nich los. Po kolejnych upadkach wstawały, otrzepywały się i szły dalej.
To książka o relacjach, jakie są między bohaterkami. O tym, że można się na siebie wkurzać, można mieć dosyć, ale zawsze wraca się do najbliższych. Wspierają się, bo wiedzą, że tak naprawdę tylko na siebie mogą liczyć. Pięknie opisuje to scena po śmierci Rozeli, kiedy jej córki najpierw wspólnie idą nad jezioro z wyciągniętymi przez matkę w ostatnich chwilach łyżwami, a następnie zasypiają wtulone w siebie wszystkie trzy. Albo scena pogrzebu partnera Ildy:
A potem szły siostry ramię w ramię, but w but, biorąc pod ręce najmłodszą, Ildę. Po lewej średnia siostra, Truda. Zwykle w centrum wszechświata, z dyndającym na wszystkie strony kolczykiem, teraz skupiona i cicha. Po prawej Gerta. Zawsze taka wrażliwa na to, co ludzie powiedzą, tego dnia najbardziej ze wszystkich wyprostowana, jak struna.
Są w tej książce też mężczyźni. Mężowie, synowie, kochankowie. Przynoszą oni jednak bohaterkom więcej cierpienia niż radości. Po chwilach uniesienia okazuje się, że wielkie miłości nie trwają wiecznie i że może łatwiej byłoby bez nich. Ale tak się nie da. Bazując na doświadczeniach swoich i swojej matki Otylii Rozela chce przekazać córkom, że mężczyznom nie warto ufać. One jednak same muszą przekonać się, że jest w tym prawda.
Martyna Bunda stworzyła prozę o kobietach, która jest zaprzeczeniem stereotypowe prozy kobiecej. Nie jest słodko, tkliwie i romantycznie. Bohaterki nie rozczulają się nad sobą, ale twardo stąpają po ziemi. Chociaż oczywiście zdarza im się kierować emocjami, a nie rozumem. Rozela, która młodo została wdową uczy córki, że muszą być samodzielne, silne i nie oglądać się na mężczyzn. Tytułowa nieczułość pewną stanowi obronę przed światem – kiedy pozbędziemy się emocji trudniej nas zranić. Tylko, że nie da się ich tak zupełnie pozbyć…