„Mój Nikifor”
reż. Krzyszto Krauze
Pod wpływem zdawanych ostatnio egzaminów na przewodnika beskidzkiego postanowiłam obejrzeć w końcu film „Mój Nikifor”. Film ma już kilka lat, ale jakoś do tej pory nie było mi z nim po drodze. Nie mniej jednak pomyślałam, że skoro poznałam już tę postać z różnych opisów, warto spojrzeć, jak została ona przedstawiona na ekranie.
Nikifor Krynicki to postać tajemnicza i intrygująca. Niby wiemy o nim całkiem sporo, jednak nie znamy najważniejszego – co tak naprawdę siedziało w jego głowie. Urodzony z matki niemowy i nieznanego ojca nie posiada prawdziwego imienia i nazwiska, żadnych dokumentów ani miejsca zamieszkania. Snuje się od domu do domu, przesiaduje na deptaku w Krynicy i maluje swoje proste i urokliwe obrazki. Malarz-samouk, odrzucony przez społeczeństwo i żyjący na uboczy jest jednym z najbardziej rozpoznawanych za granicą polskich artystów.
Historia skupiona jest wokół ostatnich lat życia Nikifora (Krystyna Feldman). Schorowany zachodzi on pewnego dnia do pracowni Mariana Włosińskiego (Roman Gancarczyk), nie przejmując się niczym siada przy biurku i zaczyna malować. Z początku zdenerwowany Włosiński próbuje wyrzucić Nikifora, z czasem jednak nawiązuje się między nimi wyjątkowa więź i Włosiński staje się opiekunem malarza poświęcając dla niego swoje życie, karierę i rodzinę.
Na oklaski zasługuje także rewelacyjna rola Krystyny Feldman. Nie było łatwo zagrać postać, która bełkocze, snuje się i odstaje od świata, ale jednocześnie ma w sobie wiele uporu i woli walki. Mający swój świat Nikifor pogardzał całą resztą tak samo, jak pogardzano nim. Był szaleńcem, ale i geniuszem jednocześnie i oba te aspekty udało się przedstawić w swojej roli Feldman.
Kiedyś skończy się barwny ikonostas Nikiforowych dni
Kiedyś zajdzie to ruskie słoneczko za górkę kudłatą
Wejdą do izby dotkną ramienia powiedzą śpi
A jego już na ognistym wozie zawiózł do siebie Pankrator
Ale na razie jeszcze uliczką krynicką idzie Nikifor
Pory roku buszują wśród jego starych szmat
I odpędza kijem od wolności swojej
Jak psa najeżony świat
Na drzewie świata szumiącym
Zawieszono mu budkę zieloną
Tam sobie gniazdko umościł
Ustrojony złotą koroną
I wyciąga stamtąd głowę jak dudek
Patrzy sobie na głupi krynicki ludek
I maluje spokojnie obrazek za obrazkiem
Zasługując na Boga Łemków coraz większą łaskę
Jerzy Harasymowicz