Olga i Piotr Morawscy
„Od początku do końca”
Wyd. National Geographic
Czytanie tej książki zaczęłam dosyć dawno, ale dopiero teraz udało mi się ją skończyć. I to wcale nie dlatego, że mnie znudziła – wręcz przeciwnie, potrafiła wciągnąć i pochłonąć.
„Od początku do końca” to książka napisana na dwa głosy – uzupełniający się duet dwóch osób. Książka zawiera bowiem pamiętniki Piotra Morawskiego z jego kolejnych wypraw w Himalaje – od tej pierwszej, do ostatniej, przeplatane ze wspomnieniami jego żony Olgi. Chociaż pisane były one w zupełnie innych okolicznościach widać w nich wiele podobnych emocji: miłość, tęsknotę, rozdarcie oraz ciągłą walkę z samym sobą.
Z jednej strony mamy Piotra, młodego, ambitnego i realizującego swoje marzenia. A jednocześnie ciągle rozdartego między rodziną, a górami. Nie da się pogodzić jednego i drugiego – w domu człowiek tęskni do gór, w górach tęskni do domu. Przez kolejne wyprawy widzimy, jak się zmienia, dojrzewa. Jak zaczyna rozsądniej patrzeć na góry. A jednocześnie jak coraz bardziej zaczyna się od nich uzależniać. Góry wzywają go do siebie, a on nie jest w stanie odmówić.
Jak to kiedyś powiedział mój znajomy: na początku twoje życie toczy się normalnie, czasem przerywasz je wyprawami; potem twoje wyprawy toczą się normalnie i czasem przerywasz je życiem. (…)
Moje marzenia się spełniły. Chodzę w chmurach, stąpam po najwyższych zakątkach świata. I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem, że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego.
Obok mamy Olgę. Zakochaną i do końca wierzącą w tę miłość i w Piotra. Która chociaż wiele razy miała ochotę powiedzieć, żeby został, za każdym razem godziła się na kolejny wyjazd. Piękne jest to poświęcenie i wsparcie, ta częsta rezygnacja z siebie dla niego. Na początku Olga cieszyła się z wyjazdów Piotra, z czasem jednak, gdy na świecie pojawiły się dzieci, widać, że rola czekającej w domu żony himalaisty zaczyna ją męczyć. Chociaż jak sama mówi, nie zwyczajna była się poddawać i przyznawać do słabości. Nie umiem sobie dawać prawa do słabości. Jestem wychowana na silną osobę, zatem dla mnie powiedzieć „ja nie daję rady”, to rzecz niemożliwa. Ale ile można się poświęcać?
Piotr pisze, że: Najbardziej tkwią w głowie strzępy rozmów. O górach, przyjaźni, partnerstwie, życiu i śmierci. I to właśnie tkwi w głowie, po przeczytanie tej książki.
Uzupełnienie:
Jakiś czas temu w audycji „Godzina prawdy” w radiowej Trójce słuchałam rozmowy z Olgą Morawską. Pomyślałam wtedy, że nie rozumiem, jak można widzieć w śmierci najbliższej osoby początek nowego, jak można dostrzec w tym cokolwiek pozytywnego, optymistycznie patrzeć w przyszłość. Teraz wiem, że wraz z nią przyszedł pewien spokój i wolność.
Kiedy umarł, przestałam się bać. (…) Zawsze będę pamiętać Piotrka, ale od tej pory dalej pójdę już swoją drogą.