Alessandro Baricco
„Panna młoda”
Wydawnictwo Sonia Draga
Jest sobie Rodzina. Ojciec, Matka, Wuj, Córka i Syn. I jeszcze majordomus Modest, wierny służący Rodziny. Tylko że Syn akurat wyjechał kilka lat temu za granicę w interesach. Wtedy w domu zjawia się ona – Panna młoda, obiecana dawno synowi dziewczyna, którą zaraz powinien poślubić. Niestety będzie musiała poczekać na ukochanego, który „zaraz na pewno wróci” (wszyscy przynajmniej mają taką nadzieję), a w tym czasie nauczyć się funkcjonowania w nowej, dziwnej Rodzinie.
Wejście do rodziny jest zarówno łatwe, jak i trudne. Z jednej strony Panna młoda nie wzbudza w reszcie wielu emocji i raczej dosyć płynnie staje się się kolejnym domownikiem. Z drugiej zaś pełno w tym domu rytuałów, zwyczajów, tradycji i przesądów, z którymi trzeba się zapoznać. Trwające godzinami śniadanie, zakaz czytania książek czy coroczny wyjazd na wilegiaturę to tylko niektóre z rzeczy, które zaskoczą dziewczynę. Najważniejsza jest jednak wiara w to, że wszyscy członkowie rodziny umierają w nocy i nastanie świtu jest chwilą, kiedy czują ulgę.
Wylegają z pokoi bez ubrań, bez orzeźwienia oczu i rąk odrobiną wody. Z zapachem snu we włosach i na zębach mijamy się na korytarzach, na schodach, w drzwiach, obejmując się jak wygnańcy, którzy powracają z odległej krainy, niedowierzając, że uwolniliśmy się od uroku, jakim jest dla nas noc. Rozproszeni przez przymusowy sen, znowu stajemy się rodziną i jak rzeka krasowa, która wyłania się z ciemności z nadzieją, iż dotrze do morza, spływamy na parter do wielkiej jadalni. Robimy to zazwyczaj, śmiejąc się. Naszym morzem jest stół do śniadań – nikt nie pomyślał nawet, by mówić o tym posiłku w liczbie pojedynczej, bo tylko liczba mnoga jest w stanie oddać jego bogactwo, obfitość i nierozsądną długość. Widać tu sens pogańskiego dziękczynienia za ocalenie przed klęską, przed snem.
Baricco stworzył w swojej książce bohaterów niezwykłych, bardzo wyjątkowych i charakterystycznych.
Nie ma tutaj postaci nijakich, o których byśmy zapominali. Każda z nich jest wyrazista i ma swoje dziwactwa, które są jednocześnie ciekawym ukazaniem jej charakteru i przeszłości. Matka, piękna i pełna namiętności, której nie oprze się żaden mężczyzna i która jest tego świadom. Obcowanie z nią przynosi jednak pecha (wielu się o tym przekonało). Córka – piękna, ale kulejąca. Ojciec o sercu tak kruchym, że może pęknąć w każdej chwili. Wuj, który ciągle śpi, jednak nie przeszkadza mu to w graniu w tenisa czy gotowaniu. Nad nimi wszystkimi wydaje się panować Modest. Jego rozsądek, uporządkowanie i oddanie stoją na straży Rodziny. Z drugiej strony to właśnie Modest ma najwięcej ludzkich cech i emocji.
Bohaterowie nie mają imion – są po prostu Matką, Ojcem, Córką czy Synem. Stają się przez to jedynie pewnymi archetypami, nie ludźmi z krwi i kości, a jedynie zbiorami cech, które można spokojnie spakować i przenieść do innej rzeczywistości. Tym bardziej, że niewiele dowiadujemy się o tym, co istnieje poza domem. Członkowie Rodziny nie przejawiają też zbyt wiele emocji. I nie jest to zarzut!
„Panna młoda” to powieść o dojrzewaniu.
O poznawaniu swojej cielesności i odkrywaniu kobiecości. Do Rodziny trafia niewinna, osiemnastoletnia dziewczyna. Zaniedbana, nieświadoma wielu rzeczy, której kiedyś wmówiono, że powinna na wszelki wypadek schować swoją kobiecość i wyjąć ją dopiero przed tym jedynym. Córka i Matka pomagają jej poznać swoje ciało i swoją wartość. Dużo w tej książce seksualności, ale takiej subtelnej i nienachalnej.
Czytając „Pannę młodą” czuje się klimat tajemnicy. Nic w tej książce nie jest oczywiste i zwyczajne. Świat jest tu pełen niedomówień, które od czasu do czasu są wyjaśniane. Ale nie wszystkie i nie do końca. Bo czy Pan młody w końcu wróci? I co się wtedy zmieni? Do tego wszystkiego Baricco bawi się z czytelnikiem wprowadzając postać autora, który komentuje proces pisania. Zwłaszcza to, że bohaterowie żyją swoim życiem wbrew autorowi i wymykają mu się spod kontroli. Ta książka potwierdza, że realizm magiczny w najlepszej postaci nie jest zastrzeżony tylko dla pisarzy iberoamerykańskich i ciągle ma się dobrze.