Filmy / Oscary

Człowiek człowiekowi pasożytem

15 marca 2020

Tagi: , ,

Parasite”
reż. Joon-ho Bong

Musia­łam się z myśla­mi po tym fil­mie prze­spać. I to nawet nie jed­ną noc, ale trzy, zanim zaczę­łam coś pisać. Na spo­koj­nie zasta­no­wić się nad tym, co we mnie zosta­ło po sean­sie, bo zde­cy­do­wa­nie było to coś zaska­ku­ją­ce­go i inne­go, niż to, co zna­my z kina pol­skie­go, euro­pej­skie­go czy ame­ry­kań­skie­go. „Para­si­te” – kore­ań­ski film w reży­se­rii Joon-ho Bon­ga, któ­ry pod­bił ser­ca kry­ty­ków i widzów na całym świe­cie zgar­nia­jąc mnó­stwo waż­nych nagród, to na pew­no dzie­ło war­te uwagi.

Spo­łe­czeń­stwo kore­ań­skie jest dużo bar­dziej podzie­lo­ne niż nasze. Bied­ni napraw­dę żyją w sute­re­nach i nie mają za co jeść, a boga­ci miesz­ka­ją w pięk­nych domach i korzy­sta­ją z nowo­cze­snych aut i wyna­laz­ków tech­no­lo­gicz­nych. Bar­dzo rzad­ko te dwa świa­ty spo­ty­ka­ją się ze sobą. Boha­te­ro­wie „Para­si­te” są z obu krań­ców tam­tej rze­czy­wi­sto­ści. Dzię­ki pole­ce­niu kole­gi, bied­ny chło­pak Ki-woo dosta­je pra­cę jako kore­pe­ty­tor angiel­skie­go u bar­dzo zamoż­nych pań­stwa Park. Wcze­śniej jego rodzi­na dora­bia­ła skła­da­jąc pudeł­ka na piz­zę a ich dom regu­lar­nie „pod­le­wa­ny” był przez miej­sco­wych prze­chod­niów. Ki-woo szyb­ko orien­tu­je się, że nowa pra­ca to wyjąt­ko­wa szan­sa nie tyl­ko dla nie­go, ale dla całej jego rodzi­ny. Za pomo­cą kil­ku kłamstw wkrę­ca do pra­cy sio­strę, ojca i mat­kę. Wyda­wać się może, że wresz­cie rodzi­na Kimów będzie mogła odbić się od dna.

Joon-ho Bong udo­wad­nia w swo­im fil­mie, że nawet, gdy posia­da­my plan ide­al­ny, to może on nie wypa­lić. Zaska­ku­je widzów nie­ocze­ki­wa­ny­mi zwro­ta­mi akcji, wpro­wa­dza­jąc do histo­rii wąt­ki i posta­ci, któ­rych nikt by się nie spo­dzie­wał. Nie da się napi­sać wię­cej o fabu­le bez spoj­le­rów, więc żeby nie psuć niko­mu zaba­wy z oglą­da­nia pod­su­mu­ję tyl­ko – akcja roz­wi­ja się w nie­prze­wi­dy­wal­ny spo­sób. W cie­ka­wy i zaska­ku­ją­cy spo­sób reży­ser ska­cze rów­nież pomię­dzy gatun­ka­mi fil­mo­wy­mi. Zaczy­na od kome­dii i dra­ma­tu, aby z cza­sem coraz bar­dziej prze­cho­dzić w stro­nę thril­le­ra. Od poło­wy fil­mu emo­cje w boha­te­rach nara­sta­ją i kumu­lu­ją się, aby na koń­cu wybuch­nąć w zaska­ku­ją­cym finale.

Parasite oznacza pasożyta. Pasożytem jest w tej historii po trochu każdy.

Cięż­ko w przy­pad­ku „Para­si­te” mówić o boha­te­rach dobrych i złych, trud­no popie­rać czy­jeś zacho­wa­nie w cało­ści. Rodzi­na Kimów co praw­da kom­bi­nu­je i oszu­ku­je, ale na począt­ku fil­mu może­my postrze­gać to jako nie­win­ne kłam­stew­ka i zarad­ność życio­wą. Wzbu­dza­ją w widzach współ­czu­cie i pod­świa­do­mie chcie­li­by­śmy jakie­goś hpa­py endu. Dopie­ro z cza­sem widzi­my, że ubra­ni w ele­gant­sze ubra­nia i pra­cu­ją­cy w porząd­nym domu nadal nie­ste­ty pozo­sta­ją pry­mi­tyw­ny­mi ludź­mi z sutereny.

Ide­al­ni też nie są ich pra­co­daw­cy, pań­stwo Park, któ­rzy ode­rwa­ni od pro­ble­mów zwy­kłych ludzi patrzą na nich z góry. Zachwy­ca­ją się tym, co Ame­ry­kań­skie, inte­re­su­ją się sztu­ką, żyją w swo­jej bań­ce z dala o ludzi jeż­dżą­cych metrem i prze­siąk­nię­tych zapa­chem codzien­no­ści i stę­chli­zny. Czy nie paso­ży­tu­ją oni jed­nak na tych, któ­rzy wyko­nu­ją dla nich wszyst­kie codzien­ne czyn­no­ści, aby mogli w peł­ni korzy­stać z życia? Jest w fil­mie kil­ka scen, któ­re wyraź­nie poka­zu­ją nam, gdzie jest miej­sce ich pra­cow­ni­ków (zarów­no tych z rodzi­ny Kimów, jak i ich poprzed­ni­ków) i że nie da się łatwo wsko­czyć wyżej.

Joon-ho Bong wyko­rzy­stu­je w swo­im fil­mie wie­le sym­bo­li, któ­re dobrze odda­ją rela­cje spo­łecz­ne w Korei. Jed­nym z nich jest rela­cja góra-dół. Dom pań­stwa Park znaj­du­je się na wzgó­rzu, w prze­ci­wień­stwie do piw­nic w położ­nej niżej dziel­ni­cy mia­sta zamiesz­ki­wa­nych przez rodzi­nę Kimów. Sytu­acja z ule­wą, pod­czas któ­rej jed­ni cie­szą się z let­nie­go desz­czu, a inni tra­cą doby­tek życia w trak­cie powo­dzi poka­zu­je spo­łecz­ną hie­rar­chię w spo­sób dosłow­ny. Jest jesz­cze piw­ni­ca w wil­li, do któ­rej pro­wa­dzą czar­ne scho­dy, jak­by nie było w niej nic, tyl­ko zapomnienie.

Para­si­te” to film, któ­ry w bru­tal­ny spo­sób obna­ża pro­ble­my kore­ań­skie­go spo­łe­czeń­stwa – roz­war­stwie­nie spo­łecz­ne, bez­ro­bo­cie, trud­no­ści w uzy­ska­niu wykształ­ce­nia, sys­tem wspar­cia spo­łecz­ne­go. Jed­no­cze­śnie poka­zu­je nam, że jed­nost­ka nie jest w sta­nie tego zmie­nić, nie jest w sta­nie pozbyć się zapa­chu, któ­rym prze­sią­kła. Tyl­ko czy napraw­dę naj­lep­szym pla­nem jest brak pla­nu, bo wte­dy nic nie może się nie udać?

 

0 likes
Close