Filmy / Kino polskie

Kino z mocnymi procentami

31 stycznia 2014

Tagi: , ,

„Pod moc­nym aniołem”
reż. Woj­ciech Smarzowski 
Woj­ciech Sma­rzow­ski nie boi się fil­mów moc­nych, nie ubar­wia przed­sta­wia­nych histo­rii i nie cho­wa praw­dy za ład­ny­mi kolo­ra­mi, tyl­ko poda­je ją wprost. Przy kolej­nym swo­im fil­mie się­gnął po po czę­ści auto­bio­gra­ficz­ną powieść Jerze­go Pil­cha „Pod moc­nym anio­łem” i przed­sta­wił ją w zna­ny ze swo­ich poprzed­nich dzieł spo­sób (natu­ra­lizm, przed­sta­wie­nie złej stro­ny świa­ta, brak jed­no­znacz­nych boha­te­rów), cho­ciaż może nie­co mniej mrocz­nie. Połą­cze­nie nazwisk obu panów musia­ło oka­zać się suk­ce­sem wśród widow­ni. Powstał film poka­zu­ją­cy upa­dek czło­wie­ka, nad któ­rym wła­dzę prze­jął alko­hol i któ­re­go życie to kolej­ne cią­gi prze­ry­wa­ne krót­ki­mi prze­rwa­mi na pisa­nie czy miłość.

Powieść Jerze­go Pil­cha to książ­ka w dużej mie­rze auto­bio­gra­ficz­na – opo­wia­da o piciu, pisa­niu i miło­ści. I to dokład­nie w takiej kolej­no­ści. Prze­ło­że­nie jej na język fil­mu było dużym wyzwa­niem – Pilch upodo­bał sobie bowiem filo­zo­ficz­ne roz­wa­ża­nia i pięk­ne fra­zy, for­ma jest waż­niej­sza od tre­ści. Sma­rzow­ski wybrał z książ­ki to, co bez­po­śred­nio doty­czy kon­se­kwen­cji picia, wyciął cyta­ty i frag­men­ty roz­wa­żań, aby stwo­rzyć swo­ją wła­sną wizję deli­rycz­nej sztuki.
„Pod moc­nym anio­łem” to stu­dium upad­ku czło­wie­ka, upodle­nia, do któ­re­go pro­wa­dzić może alko­ho­lizm. Ten upa­dek został tutaj bar­dzo natu­ra­li­stycz­nie zapre­zen­to­wa­ny, ze wszyst­ki­mi, tak­że fizjo­lo­gicz­ny­mi, kon­se­kwen­cja­mi picia, któ­re mogą wzbu­dzać nie­raz u widzów wstręt i obrzy­dze­nie. Boha­ter pró­bu­je nawet bro­nić się przed real­no­ścią tego świa­ta pisząc na tera­pii poetyc­kie opo­wie­ści, jed­nak szyb­ko zosta­je spro­wa­dzo­ny na zie­mię – ma się przy­znać, że jest alko­ho­li­kiem i picie wynisz­cza jego życie. Nic wię­cej w tym nie ma, żad­nych meta­for i ubie­ra­nia tego w pięk­ne słowa.
Dyna­micz­nie zmie­nia­ją­ce się i ury­wa­ją­ce uję­cia w fil­mie two­rzą mozai­kę róż­nych sta­nów – od naj­gor­sze­go upo­je­nia, po chwi­le trzeź­wo­ści i wal­ki o sie­bie. Reży­ser, jak to w życiu bywa, płyn­nie prze­cho­dzi od jed­ne­go do dru­gie­go, łączy je ze sobą, zacie­ra­jąc jed­no­cze­śnie gra­ni­cę mię­dzy jawą a snem, mię­dzy życiem, a pijac­ki­mi wid­ma­mi, bo jak pisze sam Pilch sny pija­ka dzie­li od jawy tek­tu­ro­wa ścia­na. Kame­ra cza­sa­mi wiru­je lub obraz sta­je się nie­wy­raź­ny, dokład­nie tak, ja wte­dy, gdy się­gnie­my po jed­ną flasz­kę za dużo, a poszat­ko­wa­na fabu­ła, brak tra­dy­cyj­nej struk­tu­ry opo­wie­ści jest odbi­ciem sta­nu umy­słu alkoholika.
Film opo­wia­da przede wszyst­kim o nie­sa­mo­wi­tym dra­ma­cie i bez­sil­no­ści wobec nało­gu. Powta­rza­ją­ce się jak refren sce­ny wycho­dze­nia z ośrod­ka i zaczy­na­nia życia na wol­no­ści od kie­lisz­ka w przy­do­mo­wym barze bru­tal­nie uświa­da­mia­ją nam, że nie da się ot tak prze­stać pić.
Wycho­dzisz ze szpi­ta­la, czy­li wycho­dzisz z cho­ro­by i wra­casz do świa­ta, któ­ry sam w sobie jest wiel­ką cho­ro­bą. (J. Pilch)
0 likes
Close