Mało na tym blogu ostatnio wpisów. W mijającym roku pojawiły się zaledwie trzy i to w dodatku dwa w grudniu. Niemal całkowicie przerzuciłam się na konto na Instagramie, Facebooka porzuciłam już zupełnie. Ale Instagram to jednak tylko 2000 znaków. Zdecydowanie nie jest to przestrzeń na napisanie podsumowania czytelniczego i filmowego 2023 roku. Dlatego stwierdziła, że dłuższe podsumowanie czytelnicze i filmowe właśnie na blogu będzie idealne.
Podsumowanie czytelnicze…
Postanowiłam sobie na początku roku, że przeczytam 60 książek. Niestety nie udało mi się zrealizować tego celu. Mam jednak wrażenie, że i tak czytałam dużo, regularnie, po prostu tyle, ile mogłam. Mój nawyk sięgania po lekturę na co najmniej 30 minut dziennie zrealizowałam w 60% dni (mam taką aplikację, co to liczy, nie żebym robiła to ręcznie). Jeśli weźmiemy pod uwagę urlopy, wyjazdowe weekendy itp., których w mijającym roku nie brakowało, to uważam, że to całkiem dobry wynik. Ostatecznie skończyłam 2023 rok z 53 książkami – w tym znalazły się także audiobooki i komiksy.
Eksperyment, który podjęłam rok temu, żeby sięgać po gatunki zupełnie dla mnie nowe przeciągnął się dalej. Co prawda są to pojedyncze pozycje z gatunku fantastyki czy obyczajówek, ale są. I muszę przyznać, że może nie będą to moje ulubione książki, ale zaliczę je do udanych. Wśród tych 53 książek tylko 12 było z literatury faktu, 4 popularnonaukowe, a reszta to fikcja (wśród której wyróżniają się kryminały i komedie kryminalne). Moim jedynym czytelniczym postanowieniem jest zmienienie tej proporcji. Kiedyś reportaże dominowały w mojej biblioteczce i chciałabym do tego wrócić. Aby zmotywować się do tego postanowiłam zorganizować akcję #rokzliteraturąfaktu.
Nie umiałabym wskazać jednej, najlepszej książki, którą przeczytałam w mijającym roku. Dlatego postanowiłam wybrać kilka w różnych „kategoriach tematycznych”. Bardzo trudno bowiem porównywać biografię ze zbiorem opowiadań. Moja topka prezentuje się następująco (kolejność przypadkowa):
- Zośka Papużanka „Żaden koniec” – dla mnie to najlepsza wydająca obecnie polska pisarka. Uwielbiam język Papużanki, zachwycam się każdym zdaniem z książki, doceniam to, jak barwnie opisuje emocje, które udzielają się czytelnikom. W mijającym roku przeczytałam zresztą aż trzy książki Papużanki, ale to ta najnowsza najbardziej mi się spodobała.
- Agata Romaniuk „Krótko i szczęśliwie” – dawno się tak nie wzruszałam w trakcie czytania, jak przy tej książce. Piękne historie pięknych miłości. Dają nadzieję, że nigdy nie jest za późno na miłość.
- Mikołaj Grynberg „Jezus umarł w Polsce” – uważam, że tę książkę powinien przeczytać każdy. To książka, która uczy nas człowieczeństwa, otwiera oczy. Jednocześnie uświadamia tym wszystkim, którzy boją się emigrantów, że to są ludzie tacy sami, jak my. Czytałam i prawie płakałam.
Żadnej z przeczytanych książek nie uważam za beznadziejną, żadnej nie żałuję. Po raz kolejny książki mogę podzielić na niezłe, dobre i wybitne. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.
…i filmowo-serialowe
Mam wrażenie za to, że w 2023 wyjątkowo mało oglądałam filmów. W kinie byłam zaledwie kilka razy, a na platformach streamingowych też nie przesiadywałam jakoś bardzo często. Widziałam to, co niemal każdy w poprzednim roku – „Zieloną granicę”, „Chłopów”, „Barbie”, „Oppenheimera”, „Spiderman. Poprzez multiversum”. Dużo dobrych filmów, ale nie umiem wskazać jednego „naj” – żaden nie okazał się filmem życia. W tym roku chciałabym zdecydowanie częściej chodzić do kina, zresztą mam już listę filmów na styczeń.
Dużo czasu spędziłam na streamingach oglądając seriale. Absolutnym hitem okazał się ostatni serial 2023 roku czyli „1670”. Genialna satyra na nasze społeczeństwo – uwielbiam taki rodzaj humoru, dlatego bawiłam się świetnie. Muszę zresztą obejrzeć jeszcze raz, bo dopiero po czasie docierają do mnie pewne skojarzenia i aluzje. Jeśli ktoś chce się przy okazji wzruszyć to polecam „After life” – trochę smutny, a trochę zabawny, taki akurat. No i jeszcze kolejne sezony „Lupina” oraz „Zbrodni po sąsiedzku” – oba uważam za świetne. Z seriali nieobejrzanych mam ostatni sezon „The Crown” – już piąty ledwo zmęczyłam, a ten najnowszy okazał się zupełnie niestrawny.