Podobno na blogu warto pisać podsumowanie. Mądrzy ludzie mówią, że wszelkie listy, wyliczenia i liczby dobrze się czytają i mają milion wejść. Nie wiem na ile to prawda, bo na razie nie robię list i moje wpisy mają wejść milion minus cztery zera. Tym razem nie będzie statystyk, tylko kilka refleksji i komentarzy, które podsumują ten rok blogowania.
Mój pierwszy rok z czytnikiem Pocketbook
Swój czytnik = Pocketbook Touch Lux 3 – kupiłam jesienią poprzedniego roku. Uważam, że był to najlepszy zakup ostatniego czasu (może tylko nowa kuchenka jest na podobnym poziomie w moim sercu). Od tamtej pory 90% książek jakie przeczytałam to ebooki. Jest super wygodnie – lekki i zawsze pod ręką oraz czytanie książek wychodzi taniej. Korzystanie z Legimi dodatkowo sprawia, że w tym roku nie kupiłam chyba żadnej książki. Przepraszam za to wydawców, ale wiem, że z Legimi też dostają pieniądze, więc mam nadzieję, że mi wybaczą. Tym bardziej, że chociaż mam całkiem pokaźną biblioteczkę w mieszkaniu, to mało w niej już wolnych przestrzeni.
Najlepsza książka, jaką przeczytałam
Czytam raczej dobre książki, które wybieram bardzo świadomie, więc trudno wybrać mi tę naj. Ale jeśli już muszę wskazać tę, która mnie urzekła, to byłaby to „Panna Młoda” Alesandro Baricco. Co zaskakujące, ogólnie preferuję literaturę faktu, ale tym razem numerem jeden jest powieść. Realizm magiczny to taka forma fikcji, która jest dla mnie czymś intrygującym i zawsze wciąga. A „Panna Młoda” miała w sobie coś tajemniczego, niezwykłego, zakochałam się w umiejętności zbudowania przez autora tak prostego, a jednocześnie oryginalnego świata.
Najlepszy film, jaki obejrzałam
Na pierwszym miejscu wśród filmów 2019 jest moim zdaniem niesłusznie niedoceniona Oscarem „Faworyta”. W tym filmie wszystko był dla mnie genialne – scenariusz, forma realizacji, zdjęcia, gra aktorska. Wyszłam z kina zachwycona i ten zachwyt trwa do dzisiaj. Lubię filmy, które prezentują coś innego, zarówno pod względem formy, jak i treści, takie gdzie jest odrobina absurdu i nierealności. Relacje między królową Anną, Lady Sarah i jej ubogą kuzynką Abigail to portret trzech kobiet, z których każdą się tak samo nienawidzi i podziwia w zależności od chwili.
Stałam się jeszcze większą fanką seriali
Przez długi czas w ogóle nie oglądałam seriali. Właściwie odkąd wyprowadziłam się od rodziców i nie miałam telewizora aż do momentu jakieś półtora roku temu, kiedy odkryłam Netlixa. Od tamtej pory poczułam, że istnieją dobre, ambitne, prezentujące wysoki poziom seriale, na które warto poświęcać swój czas. Teraz są momenty, kiedy z niecierpliwością odliczam dni do kolejnego sezonu moich ulubionych produkcji. Tak było tej jesieni, kiedy mogłam siedzieć przed ekranem oglądając „The Crown”, Dobre miejsce” czy „Good Girls”. Moim największym serialowym wyczynem tego roku było nadrobienie całej serii „Gry o Tron” w jakieś trzy miesiące. Poczułam, że finał będzie tak ważnym kulturowo wydarzeniem, że należy wiedzieć, o co w tym chodzi. Wciągnęło mnie, ale też zmęczyło bardzo.
Założyłam Instagrama pod bloga
Poczytałam sobie jeszcze więcej o social mediach, o prowadzeniu bloga i innych ważnych rzeczach, jak zostać znaną i lubianą blogerką. Chociaż nadal nie mam szans na miliony fanów (może kiedyś, ale na pewno nie w kolejnym roku), to jednak przekonałam się, że Instagram jest super ważny i korzysta z niego coraz więcej ludzi. Dlatego postanowiłam założyć osobne konto pod bloga (możecie obserwować tutaj), na którym będą tylko zdjęcia książek, a nie kwiatków, gór, jedzenia i kotów. Na razie idzie mi powoli. Bardzo powoli. Ale może jak napiszę publicznie o tym, to będę mieć motywację, żeby dodawać tam zdjęcia.
W 2020 pora nadrobić zaległości
Mam na blogu 34 niedokończone wpisy, które wiszą jako szkice. Niektóre z nich mają już po 300 słów i wymagają jedynie dopracowania, niektóre składają się z 10 zdań luźnych notatek. Mam takie marzenie, żeby w kolejnym roku zrobić z nimi porządek – albo dokończyć (nigdy nie pisałam o nowościach, więc nie przejmuję się tym, że film już dawno wyszedł z kina), albo uznać, że nigdy nie będę miała na nie weny na tę recenzję i nacisnąć przy nich „Usuń”.
Wpisem, z którego napisaniem zwlekałam pół roku i postanowiłam wreszcie to zrobić jest „Mój subiektywny alfabet po Camino” – podsumowanie mojego urlopu na szlaku z Porto do Santiago de Compostella. Resztę zaległości zostawiam sobie na styczeń.