Luty się właśnie rozpoczął, co oznacza, że można wyczekiwać kolejnych nowości książkowych. W tym miesiącu również kilka świetnie zapowiadających się nowości.
Co prawda niestety moje statystyki nieubłaganie pokazują, że na razie jestem w stanie czytać jedną książkę w miesiącu, ale zawsze mogę pomarzyć sobie, po co chciałabym sięgnąć w następnej kolejności.
Z tej listy na pewno będą to „Genialni”, bo akurat do Weinera już się przekonałam po poprzednich dwóch jego książkach.
Paweł Smoleński, „Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie”, Wyd. Czarne
Eric Weiner, „Genialni. W pogoni za tajemnicą geniuszu”, Wyd. PWN
Eric Weiner poszukiwał już szczęścia na całym świecie (Geografia szczęścia) oraz flirtował z istotami wyższymi, próbując odnaleźć swojego Boga (Poznam sympatycznego Boga). Tym razem wyrusza w podróż śladami geniuszu, przybywa tam, gdzie żyło wyjątkowo dużo ludzi genialnych, utalentowanych i kreatywnych, i zastanawia się, dlaczego skupiska geniuszu pojawiały się tylko w niektórych miejscach i w konkretnym czasie określanym później mianem „złotego wieku”. Weinera dręczy pytanie „Co wisiało wtedy w powietrzu – i czy da się to zabutelkować?”. Odpowiedzi szuka w przeszłości i w teraźniejszości, w starożytnych Atenach i w Dolinie Krzemowej, w Chinach za czasów panowania dynastii Song i w renesansowej Florencji, w Wiedniu za czasów Mozarta i Freuda, w Edynburgu z okresu oświecenia i w Kalkucie przełomu wieków.
By poznać okoliczności powstawania geniuszu i odnaleźć w danych miejscach coś z ich dawnego genius loci – w Atenach rozmawia ze współczesnym Arystotelesem i poznaje starożytne smaki, zapachy i zwyczaje, w chińskim Hangzhou pije herbatę z chryzantemami, która smakuje jak… piękno, we Florencji przekonuje się, czym jest iluzja nieśmiertelności, w Dolinie Krzemowej szuka współczesnych Medyceuszy, w wiedeńskiej kawiarni słucha legend o Klimcie, Freudzie i Trockim, a w hali koncertowej próbuje doświadczyć olśnienia, słuchając utworów Schuberta.
W czasie swoich wypraw nabywa też nawyków istotnych dla geniuszy: uczy się sztuki rozproszonej uwagi, demonstruje innym znaczenie ignorancji, układa życie rodzinne według pewnego planu, ale podatnego na przejawy chaosu, udaje głupiego, zadając mnóstwo oczywistych pytań, spaceruje, sprzecza się i śmieje.
Jerzy Pilch, Ewa Pietrowia „Zawsze nie ma nigdy”, Wyd. Literackie
W książce Zawsze nie ma nigdy Jerzy Pilch, mistrz opowiadania, którego styl i poczucie humoru czytelnicy rozpoznają bez pudła, wraca do wiślańskich i krakowskich czasów, do studiów, pracy w „Tygodniku Powszechnym”, przeprowadzki do Warszawy. Za bohatera opowieści często wybiera szczegół, biurko, pudełka czy ołówki, niemo przypatrujące się burzliwym kolejom Pilchowego żywota.
To przejmujące sprawozdanie z życia, jak na Pilcha przystało, przesiąknięte jest miłością do literatury, pisania, czytania, do pisarzy i pisarek wreszcie.
Wywiad ten pozwala też się przekonać, jak prawdziwe jest obiegowe powiedzenie – tyle że w odwróconej wersji – że na inteligentne pytanie padnie inteligentna odpowiedź. Ewelina Pietrowiak – reżyserka teatralna i operowa, scenografka – okazuje się wytrawnym rozmówcą. Pyta o rzeczy ważkie i banalne, podnosi kwestie filozoficzne i podpytuje o bieżące wydarzenia. Wydobywa z Pilcha tę gorzką intymność, która zachwyca i przejmuje każdego, kto miał okazję się z nim zetknąć.
Zawsze nie ma nigdy to nie tylko świetna lektura, obowiązkowa dla fanów Pilchowej frazy, ale też prawdziwy album. Książka zawiera wiele nigdy wcześniej niepublikowanych fotografii – z czasów studenckich, okresu krakowskiego, warszawskiego i oczywiście z dzieciństwa. Na okładce pierwsza z nich – mały Jurek jest pochłonięty dziełem wstrząsającym i ostatecznym, czyli numerem „Przeglądu Sportowego”.