Książki

O kretach, koszeniu trawy i mrówkach

21 listopada 2019

Tagi: , ,

John Lewis-Stempel
„Prywatne życie łąki”
Wydawnictwo Czwarta Strona

Nie jestem jakąś ogrom­ną fan­ką łąk, pól i ana­li­zo­wa­nia przy­ro­dy. Owszem, lubię posie­dzieć na łonie natu­ry, cza­sa­mi poza­chwy­cać się kwia­ta­mi czy zwie­rzę­ta­mi, ale nigdy nie spę­dza­łam wie­lu godzin na obser­wo­wa­niu przy­ro­dy. Po tej książ­ce czu­ję jed­nak, że to się może zmie­nić. John Lewis-Stem­pel opi­su­je dzień po dniu swo­je życie spę­dzo­ne w gospo­dar­stwie w pół­noc­nej Anglii. A każ­de­go dnia na angiel­skich łąkach tęt­ni życie i dzie­je się coś nowe­go. „Pry­wat­ne życie łąki” wcią­ga nie tyl­ko miło­śni­ków przy­ro­dy, ale tak­że takich total­nych laików, jak ja.

John Lewis-Stem­pel jest far­me­rem zwią­za­nym z rodzin­ną zie­mią w hrab­stwie Here­ford­shi­re na pogra­ni­czu Anglii i Walii. Zapra­sza nas do swo­je­go gospo­dar­stwa na rok cza­su, aby­śmy razem z nim dzie­li­li radość pły­ną­cą z obco­wa­nia z przyrodą. 

Pry­wat­ne życie łąki” to książ­ka, w któ­rej autor spryt­nie łączy ze sobą wła­sne obser­wa­cje i odczu­cie z wie­dzą nauko­wą, cie­ka­wost­ka­mi oraz tym, co o przy­ro­dzie pisa­li inni. Czę­sto prze­ła­mu­je swo­je opi­sy frag­men­ta­mi wier­szy czy ksią­żek. Dzię­ki temu może­my poczuć emo­cje, jakie towa­rzy­szą Joh­no­wi, zauwa­żyć jego pasję i zaan­ga­żo­wa­nie w pro­wa­dze­nie gospo­dar­stwa, a jed­no­cze­śnie nie znu­dzić się zbyt szyb­ko. Na każ­dej nie­mal stro­nie widać, że książ­ka ta powsta­ła z miło­ści do natu­ry i cho­ciaż opi­su­je jeden rok, jeden cykl życia, to opar­ta jest na wie­lo­let­nich doświad­cze­niach i zbie­ra­nej lata­mi wie­dzy. Żeby zauwa­żyć bowiem pew­ne zacho­wa­nia u zwie­rząt lub roślin trze­ba dobrze wie­dzieć, cze­go szu­kać, do któ­rej dziur­ki w zie­mi zaj­rzeć i pod któ­rą kęp­ką tra­wy odna­leźć zło­żo­ne wła­śnie jaja świe­got­ka łąkowego. 

Gdy mia­łem czter­na­ście lat, zako­cha­łem się w łące kwia­to­wej poło­żo­nej pięk­nie za drew­nia­ną bram­ką nad rze­ką Wye. Nie­mal wszyst­ko, co kocham, ma coś wspól­ne­go z tra­wą: gęsi, owce, kro­wy, konie, nawet psy jedzą cza­sem tra­wę. John Cla­ire mówił, że swo­je wier­sze znaj­du­je na polu. Linij­ki pro­zy też rosną i doj­rze­wa­ją, gdy pra­cu­je się na łące.

Język, jakim ope­ru­je Lewis-Stem­pel brzmi, jak­by wyrósł na łące. Pełen jest poetyc­kich zwro­tów, pla­stycz­nych opi­sów, któ­re poma­ga­ją nam prze­nieść się pomię­dzy zie­lo­ne tra­wy i bie­ga­ją­ce ryjów­ki, zauwa­żyć ocza­mi wyobraź­ni moty­le lata­ją­ce pomię­dzy kwiatami. 

Nie sądzi­łam, że moż­na napi­sać książ­kę o kre­tach, kosze­niu tra­wy i mrów­kach w fascy­nu­ją­cy spo­sób, któ­ry zain­te­re­su­je laika. Autor udo­wad­nia, że na łące może­my zauwa­żyć coś cią­gle nowe­go, jeśli tyl­ko poświę­ci­my chwi­lę, aby zatrzy­mać się i spę­dzić wię­cej cza­su na zewnątrz. 

W nocy tem­pe­ra­tu­ra spa­da poni­żej zera. Puls życia zwal­nia, zamie­ra. Nad łąką uno­si się rdze­wie­ją­cy zapach doga­sa­ją­ce­go roku. Łąka była­by nie­mal pustą sce­ną, gdy­bym nie zapeł­nił jej wspo­mnie­nia­mi. To łąka, któ­rą ręcz­nie kosi­łem, któ­rej czę­ścią byłem, na któ­rej uczy­łem się cenić przy­jem­no­ści pły­ną­ce z pro­stych rze­czy. Jeśli chce­cie wie­dzieć, czym jest szczę­ście, pytaj­cie tych, któ­rzy koszą trawę.

0 likes
Close