John Lewis-Stempel
„Prywatne życie łąki”
Wydawnictwo Czwarta Strona
Nie jestem jakąś ogromną fanką łąk, pól i analizowania przyrody. Owszem, lubię posiedzieć na łonie natury, czasami pozachwycać się kwiatami czy zwierzętami, ale nigdy nie spędzałam wielu godzin na obserwowaniu przyrody. Po tej książce czuję jednak, że to się może zmienić. John Lewis-Stempel opisuje dzień po dniu swoje życie spędzone w gospodarstwie w północnej Anglii. A każdego dnia na angielskich łąkach tętni życie i dzieje się coś nowego. „Prywatne życie łąki” wciąga nie tylko miłośników przyrody, ale także takich totalnych laików, jak ja.
John Lewis-Stempel jest farmerem związanym z rodzinną ziemią w hrabstwie Herefordshire na pograniczu Anglii i Walii. Zaprasza nas do swojego gospodarstwa na rok czasu, abyśmy razem z nim dzielili radość płynącą z obcowania z przyrodą.
„Prywatne życie łąki” to książka, w której autor sprytnie łączy ze sobą własne obserwacje i odczucie z wiedzą naukową, ciekawostkami oraz tym, co o przyrodzie pisali inni. Często przełamuje swoje opisy fragmentami wierszy czy książek. Dzięki temu możemy poczuć emocje, jakie towarzyszą Johnowi, zauważyć jego pasję i zaangażowanie w prowadzenie gospodarstwa, a jednocześnie nie znudzić się zbyt szybko. Na każdej niemal stronie widać, że książka ta powstała z miłości do natury i chociaż opisuje jeden rok, jeden cykl życia, to oparta jest na wieloletnich doświadczeniach i zbieranej latami wiedzy. Żeby zauważyć bowiem pewne zachowania u zwierząt lub roślin trzeba dobrze wiedzieć, czego szukać, do której dziurki w ziemi zajrzeć i pod którą kępką trawy odnaleźć złożone właśnie jaja świegotka łąkowego.
Gdy miałem czternaście lat, zakochałem się w łące kwiatowej położonej pięknie za drewnianą bramką nad rzeką Wye. Niemal wszystko, co kocham, ma coś wspólnego z trawą: gęsi, owce, krowy, konie, nawet psy jedzą czasem trawę. John Claire mówił, że swoje wiersze znajduje na polu. Linijki prozy też rosną i dojrzewają, gdy pracuje się na łące.
Język, jakim operuje Lewis-Stempel brzmi, jakby wyrósł na łące. Pełen jest poetyckich zwrotów, plastycznych opisów, które pomagają nam przenieść się pomiędzy zielone trawy i biegające ryjówki, zauważyć oczami wyobraźni motyle latające pomiędzy kwiatami.
Nie sądziłam, że można napisać książkę o kretach, koszeniu trawy i mrówkach w fascynujący sposób, który zainteresuje laika. Autor udowadnia, że na łące możemy zauważyć coś ciągle nowego, jeśli tylko poświęcimy chwilę, aby zatrzymać się i spędzić więcej czasu na zewnątrz.
W nocy temperatura spada poniżej zera. Puls życia zwalnia, zamiera. Nad łąką unosi się rdzewiejący zapach dogasającego roku. Łąka byłaby niemal pustą sceną, gdybym nie zapełnił jej wspomnieniami. To łąka, którą ręcznie kosiłem, której częścią byłem, na której uczyłem się cenić przyjemności płynące z prostych rzeczy. Jeśli chcecie wiedzieć, czym jest szczęście, pytajcie tych, którzy koszą trawę.