„Przesilenie zimowe”
reż. Alexander Payne
Jaki to był piękny film. Taki bez fajerwerków, bez niczego spektakularnego, taki piękny w swojej prostocie. Uśmiechałam się, wzruszałam i prawie płakałam na zmianę. „Przesilenie zimowe” to spokojny film, bez żadnej spektakularnej akcji. Ale taki, który ogląda się z przyjemnością, a potem długo rozmyśla o bohaterach.
Mamy końcówkę roku 1970. W Barton, prestiżowej szkole z internatem na święta zostają trzy osoby. Trzy zupełnie różne od siebie osoby – stary, wredny i nielubiany przez nikogo nauczyciel historii starożytnej Paul, jeden z uczniów Angus oraz kucharka Mary. Ani Paul nie jest zachwycony, że musi zajmować się chłopakiem, ani Angus nie cieszy się na trzy tygodnie z nauczycielem. Zwłaszcza, że Paul to typ mocno trzymający się zasad, uważający, że najlepiej przerwę świąteczną wykorzystać na czytanie i naukę, a nie na odpoczynek. Nasi bohaterowie są zmuszeni spędzić ze sobą trzy tygodnie, które okażą się dla nich ważniejsze, niż by się spodziewali.
Przez ponad dwie godziny obserwujemy stopniową przemianę bohaterów. Skazani na siebie uczą się współistnienia, zaczynają na siebie oddziaływać i stają się sobie coraz bliżsi. Paul, trochę pod wpływem sugestii Mary, mięknie, staje się bardziej ludzki i stara się zapewnić uczniowi chociaż odrobinę bożonarodzeniowej atmosfery i spełnić jego świąteczne życzenie. Angus przekonuje się, że nauczyciel ma też ludzką twarz. Zaś Mery zaczyna przepracowywać stratę i otwierać się na nowy etap w życiu. Ta przemiana to jednak proces, na który składa się wiele elementów i wydarzeń. Ale przede wszystkim jest możliwa dzięki wzajemny relacjom, jakie powstają między całą trójką.
Chociaż akcja filmu dzieje się w okresie Bożego Narodzenia próżno szukać tutaj świątecznego klimatu. Nawet choinka, którą Paul kupuje do szkoły jest taka nie bardzo. Nie ma Mikołaja, kolęd i nikt nie nosi swetra z reniferem. Nie ma też przede wszystkim rodzinnej atmosfery i miłości. Jest za to bardzo dobrze oddany klimat lat 70. Film zrobiony jest w taki sposób, aby kolorystyką, sposobem kręcenia jak najlepiej nawiązywać do kina czasów, w których się dzieje.
Ten film to dla mnie wyjątkowo dobra mieszanka humoru i dramatu. Chociaż poruszane są tutaj ciężkie tematy jak wojna w Wietnamie, żałoba, dyskryminacja, samotność czy depresja, całość ogląda się lekko. Ale też nie zbyt lekko, nikt nie trywializuje problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie.
„Przesilenie zimowe” to słodko-gorzka opowieść pełna życiowej mądrości. Jednocześnie Alexander Payne pokazuje, że nie trzeba silić się na oryginalność, żeby zrobić bardzo dobry i doceniany film. Prosta, klasyczna opowieść też jest widzom potrzebna.