Anna Sawińska
„Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej”
Wydawnictwo Czarne
Bohaterki tej książki są różne. Młode i trochę starsze. Bogate i biedne. Matki kilkorga dzieci i singielki. Jedne wychowały się w Korei, inne przyjechały tu w dorosłym wieku. Każdy rozdział to zupełnie inna historia. Historia ludzkiego życia. Anna Sawińska pisząc swoją książkę „Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej” wybrała osiem bohaterek. Ale jak pisze na ostatniej stronie: Przytoczone w książce doświadczenia nie są odizolowanymi przypadkami. Kilkanaście lat mieszkania w Korei pozwoliło Sawińskiej poznać problemy, z jakimi borykają się mieszkanki tego kraju, poruszyć podczas spotkań z rozmówczyniami wiele uniwersalnych tematów.
Kim są kobiety w Korei Południowej?
Jest Eunju, która urodziła dwójkę dzieci i rodzina przekonała ją, żeby skupiła się na domu i ich wychowaniu. Jest nosząca blond włosy (wbrew koreańskim standardom urody) Haesoo, która nie ma zamiaru ulegać innym i próbuje wybić się w męskim świecie informatyki i nowych technologii i której inni nie wierzą, że jest kierownikiem. Jest Soonja, która nikomu nie mówi, że rozwiodła się z mężem, bo to wstyd. Co więcej, z automatu przestaje być prawnym opiekunem synów, chociaż to z nią mieszkają i ona się nimi zajmuje. Jest Jihye, która mnóstwo czasu i pieniędzy poświęca, aby wpasować się w koreański kanon piękna, który bywa bardzo wymagający.
W tle są historie aranżowanych małżeństw, brak możliwości awansu zawodowego, ogromna przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna. Bardzo trudne historie. Bo życie opisywanych kobiet nie należy do łatwych. Zresztą wystarczy przeczytać takie dane, żeby zrozumieć, że kobiety nadal traktowane są bardzo przedmiotowo:
W Korei co godzinę zgłaszane są prawie cztery przypadki molestowania seksualnego. Dziewięćdzisiąt osiem procent napastników to mężczyźni, osiemdziesiąt sześć procent ofiar to kobiety. Badania rządowe z 2015 roku dowodzą, że osiem na dziesięć kobiet doświadcza którejś z form molestowania w swoim miejscu zatrudnienia.
Anna Sawińska zebrała zaledwie kilka opowieści. Ale przez pryzmat tych indywidualnych historii pokazała cały przekrój problemów, z jakimi mierzą się Koreanki. Uzupełniła wypowiedzi swoich rozmówczyń licznymi danymi, statystykami, komentarzami. Dzięki temu wiemy, że takich Jiyoung, Misook czy Joyce jest więcej.
Koreańskie perspektywy
Tą książką otwiera oczy. Pokazuje nam, że Korea, to kraj wielu kontrastów. Z jednej strony bardzo rozwija się technologicznie, jest potęgą gospodarczą, z drugiej zaś ma tak wiele do zrobienia w kwestii praw kobiet. I niestety na razie niestety robi to bardzo powoli. Nadal przecież gwałt to wstyd ofiary, a kobieta ma ładnie wyglądać, nie musi być mądra. Czytanie tej książki boli. Boli bezsilność, fakt powszechnego przyzwolenia na wiele rzeczy. Większość rozmówczyń była pogodzona z zastałą sytuacją, nie wyczułam w nich woli walki. Zresztą koreański sposób wychowywania dziewczynek to zdecydowanie kształtowanie postawy uległej, posłusznej, a nie buntowniczej. Kobiety w Korei są stłamszone, podporządkowane społecznym oczekiwaniom. Nawet to, że wiele rodziców wyjeżdża na kilka lat z dziećmi do Stanów Zjednoczonych, Kanady czy innych zachodnich krajów, aby zapewnić im lepszą edukację niewiele zmienia. Po powrocie bardzo szybko z powrotem wpasowują się koreański system.
Nasz brak pewności siebie to nie kwestia genetyki. To wynik tego, że słowo kobiety podważa się do dziecka rutynowo, nie bierze się go na serio. Jej przyrzeczenie lub odmowa nie zamyka sprawy (…) Kobieta uczy się, że jej słowo nie ma wartości. -mówi jedna z rozmówczyń.
Korea dopiero uczy się podejścia do kobiet. Takiego, które daje im prawo głosu, możliwość pracy i robieni kariery, decydowania o swoim życiu czy swoich pieniądzach. Ile czasu jeszcze potrzeba, żeby to się zmieniło? Myślę, że jeszcze dużo.