Trista Gooley
„Przewodnik wędrowca. Sztuka odczytywania znaków natury”
Wyd. Otwarte
„Przewodnik wędrowca” to książka, którą przeczytałam w jesienne wieczory, zaszyta w domu. Nie był to jednak najlepszy sposób na tę lekturę. Mnogość opisanych zjawisk, sytuacji kusi, żeby od razu je sprawdzać. Książka zawiera bowiem mnóstwo szczegółowych informacji. Niemożliwe jest zapamiętanie nawet 1/3 porad, które przekazuje nam autor. Najlepiej byłoby spakować ją do plecaka i sięgać po odpowiednie rozdziały na łonie przyrody. Inaczej możemy szybko zapomnieć, jak prezentują się poszczególne gwiazdozbiory, czy jakie ptaki zwiastują jaką pogodę.
Tytuł książki wprost mówi nam, czym będzie lektura. „Przewodnik wędrowca” to po prostu poradnik, jak obserwować przyrodę, jakie wnioski wyciągać z tych obserwacji, a co za tym idzie jak nie zgubić się w terenie, gdy jesteśmy zdani tylko na znaki dawane nam przez matkę naturę. Przelatujący motyl, kierunek wiatru czy niewielki kwiatek mogą powiedzieć nam wiele o tym, gdzie jesteśmy lub co nas czeka za chwilę. Fascynujące jest to, że na podstawie liczby cyknięć świerszcza możemy oszacować temperaturę, a ilość much oznaczać będzie odległość od cywilizacji.
Autor imponuje niesamowitą wiedzą. Widać, że zna się na tym, o czym pisze i sam nie raz korzystał z posiadanych wiadomości i umiejętności. Jest specjalistą od naturalnej nawigacji i prowadzi liczne szkolenia na ten temat. Być może dlatego, chociaż ilość informacji jest ogromna nie czujemy się nimi znudzeni.
Po doświadczeniach z harcerstwa i kursu przewodników beskidzkich wydawało mi się, że ta książka będzie jedynie powtórką. Z każdym kolejnym rozdziałek odkrywałam jednak, jak mało wiem i na jak mało rzeczy zwracałam uwagę podczas wędrówek. Ta książka to przede wszystkim inspiracja do tego, żeby mieć oczy szeroko otwarte.