Mikołaj Grynberg
„Rejwach”
Wyd. Nisza
Mikołaj Grynberg wydał cztery lata temu książkę „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne”. Był to zbiór wywiadów z dziećmi i wnukami Żydów, którzy przetrwali Holokaust. „Rejwach” jest kontynuacją tego tematu. Do autora zgłaszały się kolejne osoby, które miały podobne historie i chciały się nimi podzielić. Często był on pierwszą i jedyną osobą, której opowiadały one o swoich przeżyciach, emocjach i tajemnicach – Komuś musiałam opowiedzieć, że jest rok 2016, a ja dalej się ukrywam. Już mocno ponad siedemdziesiąt lat. Sama nie mogę w to uwierzyć.
Grynberg wybrał kilkadziesiąt świadectw, które postanowił spisać i pokazać światu. Ułożył je w ponad 30 rozdziałów, które czasami są połączeniem kilku osób, zostały przetworzone przez pisarza, ale nie zostały wymyślone.
Temat niby ten sam, co w „Oskarżam Auschwitz”, ale forma zupełnie inna. „Rejwach” to zbiór naprawdę krótkich, zajmujących 2–3 strony opowiastek. Każda z nich mieści jednak bardzo dużo treści. Przekonujemy się, że dla Żydów problemy nie zniknęły wraz z końcem II wojny światowej. Przez wiele lat potem ocaleni, ich dzieci oraz wnuki, musieli mierzyć się z dyskryminacją, strachem, zagubieniem czy powojenną traumą. Często ukrywali swoje korzenie nawet przed najbliższymi. Bohaterka jednej z opowieści zdradza tajemnicę na łożu śmierci i zostawia wnuki z zupełnie nową rzeczywistością. Inny bohater opowiada, że do Izraela lata z pielgrzymkami z kościoła, żeby sąsiedzi niczego nie podejrzewali. Bo lepiej nie być Żydem, bo sam pan widzi, że amatorzy nie ustawiają się do tego w dzikich kolejkach.
Mikołaj Grynberg sam pochodzi z rodziny o żydowskich korzeniach. Jego rodzice uciekali z getta warszawskiego i ukrywali się na wsi podczas wojny. W jego domu tematy poruszone w książce były również obecne. Dwa z rozdziałów książki, między innymi o chłopcu, który na koloniach wolał być uważany za Niemca niż Żyda, jest zresztą autobiograficzne. Pozostałe również najprawdopodobniej noszą w sobie wiele odautorskich emocji.
„Rejwach” jest książką, która uświadamia, jak wiele jest spraw, z których nie zdawałam sobie sprawy. To książka, w której głos dostają ci, którzy na co dzień boją się o sobie mówić. Bardzo wiele napisano o tym, co działo się z ludnością żydowską w czasie wojny zapominając, że po niej też toczy się życie. Bohaterowie Grynberga nie mają specjalnych pretensji do świata. Chcieliby po prostu być sobą albo przynajmniej znaleźć kogoś, kto ich wysłucha i zrozumie.
Chciałoby się, żeby to wszystko było fikcją. Ale niestety nie jest. I to jest chyba najmocniejsze w tej książce – że jest samą prawdą.