biografia / Książki / reportaż

Rodziny himalaistów

20 marca 2021

Katarzyna Skrzykłowska-Kalukin Joanna Sokolińska "Rodziny himalaistów" Wydawnictwo W.A.B.

Katarzyna
Skrzykłowska-Kalukin
Joanna Sokolińska
„Rodziny himalaistów”
Wydawnictwo W.A.B.

Co jakiś czas robi się w mediach gło­śno o kolej­nych wypra­wach na naj­wyż­sze lub naj­trud­niej­sze szczy­ty świa­ta. Tak jest w przy­pad­ku róż­nych pierw­szych wejść (pierw­sze zimo­we, pierw­sze nową dro­gą, pierw­sze bez tle­nu) oraz nie­ste­ty tra­ge­dii, któ­re są nie­unik­nio­nym ele­men­tem alpi­ni­zmu i hima­la­izmu. W tym roku wie­lu z nas czy­ta­ło w mediach o Szer­pach, któ­rzy sta­nę­li zimą na wierz­choł­ku K2, dwa lata temu śle­dzi­li­śmy pró­bu­ją­cych zro­bić to samo Pola­ków i wypra­wę ratun­ko­wą po Tom­ka Mac­kie­wi­cza. Przy oka­zji za każ­dym razem poja­wia­ją się dys­ku­sje nad tym, po co ludzie wyru­sza­ją na ryzy­kow­ne wypra­wy, czy to moral­ne zosta­wiać rodzi­nę dla wła­snej pasji, czy mając dzie­ci nie ludzie nie powin­ni myśleć przede wszyst­kim o nich. Odpo­wie­dzi na te pyta­nia nie są oczy­wi­ste. Joan­na Soko­liń­ska i Kata­rzy­na Skrzy­dłow­ska-Kalu­kin zapro­si­ły rodzi­ny hima­la­istów do roz­mów i zapy­ta­ły, co o wypra­wach sądzą żony i dzie­ci wspi­na­czy. Czy czu­ją bar­dziej żal czy dumę? Autor­ki otrzy­ma­ły kil­ka­na­ście bar­dzo róż­nych odpowiedzi.

Mam w sobie tro­chę żalu do taty, moje­go pierw­sze­go taty, że nie okieł­znał odro­bi­nę swo­ich marzeń ze wzglę­du na mnie, a jed­no­cze­śnie zazdrosz­czę mu, że potra­fił całe swo­je życie poświę­cić pasji. Tej wypra­wy, na któ­rej zgi­nął, nie zor­ga­ni­zo­wał po to, żeby zbić nie wia­do­mo jakie koko­sy i mieć na kolej­ną. Tu cho­dzi­ło o par­cie na szczyt. Tata za wszel­ką cenę chciał prze­pro­wa­dzić atak szczy­to­wy. Jed­no­cze­śnie z jego listów bije ogrom­na miłość i czu­łość wobec mamy. Dla­te­go ja na ojca patrzę jak na czło­wie­ka, któ­ry miał kon­flikt tra­gicz­ny. (Paweł, syn Karo­la Sopickiego)

Katarzyna Skrzykłowska-Kalukin Joanna Sokolińska "Rodziny himalaistów" Wydawnictwo W.A.B.Tomasz Mac­kie­wicz, Sta­ni­sław Latał­ło, Ryszard Koła­kow­ski, Karol Spo­pic­ki, Bog­dan Jan­kow­ski – to tyl­ko nie­któ­re nazwi­ska wymie­nio­ne w książ­ce. Oni wszy­scy nie wró­ci­li z gór, zosta­li w nich na zawsze. Nie wszy­scy zosta­li zapa­mię­ta­ni, nie wszyst­kie nazwi­ska są zna­ne i roz­po­zna­wa­ne. Nie­któ­rzy zapi­sa­li się w pamię­ci przede wszyst­kim naj­bliż­szych – rodzi­ny i przy­ja­ciół – cho­ciaż zasłu­ży­li pew­nie na wię­cej. To dobrze, że autor­ki posta­no­wi­ły się­gnąć po nazwi­ska, któ­re (poza Czap­kin­sem) nie są jesz­cze opi­sa­ne w wie­lu innych książ­kach. Dzię­ki temu nawet ci, któ­rzy się­ga­ją po lite­ra­tu­rę gór­ską nie­co czę­ściej odnaj­dą w „Rodzi­nach hima­la­istów” wie­le nowe­go. Nie­ste­ty kon­struk­cja poszcze­gól­nych roz­dzia­łów książ­ki spra­wia­ła, że posił­ko­wa­łam się Wiki­pe­dią, aby wie­dzieć, o kim czytam.

Życie z człowiekiem, który chce łączyć rodzinę z górami, to życie przeżywane w pojedynkę.

Prze­pro­wa­dzo­ne przez autor­ki roz­mo­wy peł­ne są emo­cji. Wśród żon dużo jest żalu, pre­ten­sji o to, że zosta­wa­ły same z mały­mi dzieć­mi, stra­chu, któ­ry towa­rzy­szył każ­de­mu wyjaz­do­wi. Czę­sto mowa jest tak­że o samot­no­ści. Tej samot­no­ści, któ­ra poja­wia­ła się pod­czas cze­ka­nia na listy z wie­lo­mie­sięcz­nych wypraw i tej samot­no­ści, któ­ra zado­ma­wia­ła się w życiu na dłu­żej, gdy przy­cho­dzi­ła wia­do­mość, że ktoś już nie wró­ci. Róż­ni roz­mów­cy róż­nie sobie z nią pora­dzi­li. Są tacy, któ­rzy po latach potra­fią ze spo­ko­jem opo­wia­dać o pasji współ­mał­żon­ka, a są tacy, któ­rzy nigdy nie wyba­czy­li, że wybrał góry. Ina­czej jest wśród dzie­ci wspi­na­czy. Wie­le z nich nie pozna­ło dobrze swo­je­go ojca, zgi­nął jak byli mali, a jak żył to więk­szość cza­su i tak bywał poza domem. Uzu­peł­nia­ją potem swo­je wspo­mnie­nia o tym, jaki był z listów, dzien­ni­ków, opo­wie­ści innych. W każ­dym z tych dzie­ci śmierć rodzi­ca pozo­sta­wi­ła jakiś ślad.

Nie lubię oce­nia­nia innych. A jesz­cze bar­dziej nie lubię oce­nia­nia ludz­kich emo­cji. Nie da się wmó­wić komuś, co czuł i myślał, albo co powi­nien był czuć. Dla­te­go zgrzy­ta­ło mi cza­sa­mi, gdy autor­ki szu­ka­ły nie­raz potwier­dze­nia swo­jej tezy zamiast zro­zu­mieć, że każ­da histo­ria jest indy­wi­du­al­na i może być inna. Że pyta­ły „czy nie ma pan żalu?, „czy nie czuł się pan porzu­co­ny?” zamiast „co pan czu­je, gdy myśli o ojcu?”. Odpo­wiedź na posta­wio­ne we wstę­pie pyta­nie: czy hima­la­ista powi­nien mieć rodzi­nę – nie jest wca­le jed­no­znacz­na. A cza­sa­mi mia­łam wra­że­nie, że autor­ki były zawie­dzio­ne, że ktoś potra­fił powie­dzieć, że podzi­wia swo­je­go ojca zamiast nienawidzić.

Podob­ną książ­kę napi­sa­ła kie­dyś Olga Moraw­ska „Roz­mo­wy o cze­ka­niu”. Podob­ną, a jed­nak zupeł­nie inną. Olga sama wie­dzia­ła, jak to jest cze­kać, co czu­je kobie­ta, któ­rej mąż wła­śnie zdo­by­wa ośmio­ty­sięcz­nik i zma­ga się z nie­bez­pie­czeń­stwem gór. Może dla­te­go wie­dzia­ła lepiej o co pytać, jak pro­wa­dzić roz­mo­wę, cze­go ocze­ki­wać od swo­ich rozmówców.

Rodzi­ny hima­la­istów” to mój pierw­szy wysłu­cha­ny w cało­ści audio­bo­ok. Wszyst­kie wcze­śniej­sze podej­ścia koń­czy­ły się po kil­ku­dzie­się­ciu minu­tach. Dla­te­go chcia­ła­bym wymie­nić obok auto­rek tak­że lek­tor­kę – Ane­tę Todor­czuk. To jej zasłu­ga, że nie zasnę­łam, ani nie wyłą­czy­łam odtwa­rza­nia, tyl­ko dałam się wcią­gnąć w te opowieści.

…każ­da wypra­wa ma swo­ją cenę. I jak mówi Marian Saj­nog, pła­ci ją nie tyl­ko hima­la­ista: – Wspi­na się cała rodzi­na, nie tyl­ko jeden człowiek.

 

0 likes
Close