Filmy / Oscary

Meksyk tak bardzo intymnie

24 lutego 2019

Tagi: , ,

Roma”
reż. Alfonso Cuarón

Roma” to film, o któ­rym wszy­scy na pew­no zdą­ży­li usły­szeć. Okrzyk­nię­ty arcy­dzie­łem, fil­mem wybit­nym, naj­lep­szą pro­duk­cją 2018 roku, lau­re­at wie­lu nagród i zdo­byw­ca 10 nomi­na­cji do tej podob­no naj­waż­niej­szej – Osca­ra. Co wię­cej, jest to pro­duk­cja Net­fli­xa, a nie film kino­wy, więc jego obec­ność wśród wyróż­nień może być zaskakująca.

Reży­ser Alfon­so Cuarón zna­ny jest z kil­ku hol­ly­wo­odz­kich pro­duk­cji. Przede wszyst­kim może­my koja­rzyć go z „Gra­wi­ta­cją” – fil­mem zro­bio­nym z wiel­kim roz­ma­chem, licz­ny­mi efek­ta­mi spe­cjal­ny­mi oraz San­drą Bul­lock i Geo­r­gem Clo­oney­em w rolach głów­nych. Mam na swo­im kon­cie tak­że „Har­re­go Pot­te­ra i więź­nia Azka­ba­nu”. Tym razem two­rzy coś zupeł­nie inne­go. Zabie­ra widzów do rodzin­ne­go Mek­sy­ku z cza­sów swo­je­go dzie­ciń­stwa i nie­spiesz­nie prze­pro­wa­dza przez rok z życia jed­nej rodzi­ny. „Roma” to film bar­dzo waż­ny i oso­bi­sty w życiu reży­se­ra, bazu­ją­cy na jego pry­wat­nych wspomnieniach.

Głów­ną boha­ter­ką fil­mu jest Cleo – mło­da dziew­czy­na pra­cu­ją­ca jako słu­żą­ca w jed­nej z bogat­szych mek­sy­kań­skich rodzin miesz­ka­ją­cej w dziel­ni­cy o nazwie Roma (tak, to nazwa dziel­ni­cy, a nie imię). Nie są to jacyś milio­ne­rzy, raczej wyż­sza kla­sa śred­nia: on pra­cu­je jako lekarz, mają dom, czwór­kę dzie­ci, dwie słu­żą­ce i psa. Niby nic szcze­gól­ne­go. W zwy­kłym życiu zda­rza­ją się jed­nak dra­ma­ty, któ­re choć oso­bi­ste, są waż­niej­sze niż rewo­lu­cja w kra­ju. Może być nimi nie­chcia­na cią­ża, porzu­ce­nie przez bli­skich czy brak pie­nię­dzy. Alfon­so Cuarón chciał stwo­rzyć histo­rię bar­dzo pro­stą i oso­bi­stą, sku­pić się na tym, co czu­je jed­nost­ka. Gdzieś w tle odby­wa­ją się demon­stra­cje stu­den­tów i zamiesz­ki, któ­re doty­ka­ją boha­te­rów przede wszyst­kim dla­te­go, że blo­ku­ją dojazd do szpitala.

Jest pięknie i zbyt spokojnie

Mia­łam z „Romą” pro­blem. Z jed­nej stro­ny to film napraw­dę pięk­ny wizu­al­nie. Ma zachwy­ca­ją­ce, poetyc­kie wręcz zdję­cia, na któ­re moż­na patrzeć i patrzeć. Jest w nim też wie­le wzru­sza­ją­cych i magicz­nych scen. Nie moż­na odmó­wić twór­cy dużej wraż­li­wo­ści i umie­jęt­no­ści pra­cy z obra­zem. Reży­ser, będą­cy zara­zem auto­rem zdjęć do fil­mu, potra­fi sku­pić się na deta­lach, drob­nych przed­mio­tach, aby zaraz potem prze­sko­czyć do roz­le­głych pla­nów całe­go mia­sta. Widać, że każ­de uję­cie zosta­ło dokład­nie prze­my­śla­ne i dopra­co­wa­ne w naj­mniej­szych szczegółach.

Nie­ste­ty dla mnie gorzej było z fabu­łą. Akcja fil­mu toczy się powo­li. Twór­com nigdzie się nie spie­szy, nie raz przy­sta­ją się na dłu­żej w jed­nym miej­scu, aby dokład­niej poka­zać coś widzom. Kame­ra stoi lub poru­sza się powo­li. Mamy poczu­cie, że czas się zatrzy­mał. Idzie­my nie­spiesz­nie krok za kro­kiem za naszy­mi boha­ter­ka­mi. Obser­wu­je­my ich codzien­ne życie – mycie pod­ło­gi, jedze­nie śnia­da­nia. Po pew­nym cza­sie czu­łam jed­nak, że chcia­ła­bym, żeby na ekra­nie zaczę­ło dziać się coś wię­cej. Że mam dosyć cze­ka­nia na akcję, na kolej­ny ruch.

Mam wra­że­nie, że „Roma” to taki film, któ­ry powin­no się poczuć, zaan­ga­żo­wać się w nie emo­cjo­nal­nie i dać się pochło­nąć. Nie uła­twia nie­ste­ty tego gra­ją­ca głów­ną boha­ter­kę Yalit­za Apa­ri­cio. Wyda­je się być bier­na, wystra­szo­na, jak­by bała się dać z sie­bie coś więcej.

Kino arty­stycz­ne rzą­dzi się inny­mi pra­wa­mi niż to skie­ro­wa­ne do maso­we­go widza, któ­re ma przy­cią­gać do kin milio­ny i zara­biać pie­nią­dze. Nie musi być łatwe w odbio­rze i dyna­micz­ne. Kie­dy jed­nak chce­my stwo­rzyć film nie tyl­ko dla kone­se­rów pięk­nych zdjęć nie może­my zapo­mnieć, że treść jest tak samo waż­na, jak forma.

1 likes
Close