Agnieszka Krawczyk
„Rumunia. Albastru, ciorba i wino”
Wydawnictwo Poznańskie
W Rumunii byłam 11 lat temu. Na obozie wędrownym, podczas którego głównie zwiedzaliśmy. Pamiętam piękne monastyry, malowniczy krajobraz. Niestety zabrakło wtedy czasu na bliższe poznanie ludzi, na obcowanie z rumuńską codziennością, na spotkanie z kulturą i tradycjami. Chociaż spróbowaliśmy kilku lokalnych przysmaków, to przez większość czasu jadaliśmy kanapki i ryż/makaron z warzywami. Książka Agnieszki Krawczyk „Rumunia. Albastru, ciorba i wino” poszerzyła moją wiedzę o tym kraju, uzupełniła moje wspomnienia o wiele ważnych i ciekawych informacji. Pomogła zrozumieć, jakim krajem jest Rumunia, jakim była i w jakim kierunku zmierza. Gdyby zapytać o pierwsze skojarzenia z Rumunią byłyby to pewnie: Drakula, bieda i Cyganie. Po tej lekturze skojarzeń jest o wiele więcej.
Agnieszka Krawczyk zna Rumunię zarówno z własnych doświadczeń, jak i ze studiów. Ukończyła filologię romańską i rumuńską, pracowała jako pilot wycieczek, aby potem osiedlić się w tym kraju na stałe. Jej opowieści to mieszanka historii usłyszanych od lokalnej społeczności, własnych doświadczeń i wiedzy wyniesionej z uczelni. Ta mieszanka sprawdza się całkiem dobrze. Do tego jest słodko-gorzka, kolorowo-czarna, historycznie-współczesna, wiejsko-miejsca… Zostajemy zabrani na wycieczkę po odległych wsiach, po komunistycznej zabudowie Bukaresztu, po Delcie Dunaju, po górskich drogach. Wpadamy na stragany z pamiątkami, na wesela, do najlepszych restauracji w stolicy czy na świąteczne obiady. Do zamku Bran, promowanego wśród turystów, jako siedzibę Drakuli, też na chwilę zajrzymy, aby dowiedzieć się, że jak bardzo prawda mija się z legendą.
Czasami autorka sięga po trudne, ale bardzo ważne tematy z zakresu historii i polityki. Pomiędzy zupą i winem pojawiają się sprawy zakazu aborcji i jego konsekwencji (swoją drogą bardzo istotne w kontekście ostatnich wydarzeń w naszym kraju), wspomnienia kobiet aresztowanych przez reżim Ceaușescu czy opis demonstracji sprzed kilku lat.
Jaka jest Rumunia Agnieszki Krawczyk?
Przede wszystkim kolorowa. Domy w kolorze albastru, różnokolorowe ławki przy płotach, czerwone hafty na koszulach. Poza tym smakowita. O jedzeniu i piciu jest w książce całkiem sporo. Nic dziwnego – kuchnia to jeden z ważniejszych elementów kultury narodowej.
Czy jest coś, czego zabrakło mi w książce Agnieszki Krawczyk?
Chyba przyzwyczaiłam się do reportaży z bohaterami, takimi, którzy mają imiona, swoje prywatne historie, swoje problemy. Tutaj było zupełnie inaczej. „Rumunia. Albastru, ciorba i wino” to ogromna porcja faktów ułożonych w ciekawy sposób i okraszonych wartościowym komentarzem. Mało tutaj jednak ludzkich historii, mało bohaterów. Nie jest to zarzut, może raczej spostrzeżenie, że to inna książka niż klasyczny reportaż. To raczej subiektywny przewodnik po Rumunii. No i gór mi zabrakło 😀 Ale to dlatego, że w przeciwieństwie do autorki uwielbiam góry i gdybym jechała teraz do Rumunii to byłyby one najważniejszym punktem podróży.
Po przeczytaniu książki zapragnęłam znowu pojechać do Rumunii.
Pewnie teraz patrzyłabym na ten kraj inaczej, wiedziała czego szukać, na co zwracać uwagę, czego spróbować (lub nie, jak 70% palinki). Na razie jednak pozostanie to w sferze dalszych planów, na pewno nie tegorocznych. Miło było chociaż na chwilę przenieść się na południe Europy.