Książki / opowiadanie

Samosiejki

19 lutego 2022

Tagi: , ,

Dominika Słowik
„Samosiejki”
Wydawnictwo Literackie

Domi­ni­ka Sło­wik wyda­ła w ubie­głym roku zbiór opo­wia­dań „Samo­siej­ki”. Kil­ka­na­ście bar­dzo róż­nych histo­rii, dla któ­rych punk­tem wspól­nym jest rela­cja czło­wie­ka z przy­ro­dą. Rela­cja nie­zwy­kle skom­pli­ko­wa­na, któ­ra nie jest part­ner­ska, ale też nie zawsze wia­do­mo, kto w niej domi­nu­je. Z jed­nej stro­ny pró­bu­je­my nie­ustan­nie prze­jąć wła­dzę nad świa­tem, z dru­giej zaś przy­ro­da wal­czy i jak pleśń na sta­cji kosmicz­nej cho­wa się w zaka­mar­kach świa­ta, aby prze­trwać i nie rzad­ko wywra­ca naszą rze­czy­wi­stość do góry nogami.

Anomalie świata

Opo­wia­da­nia Domi­ni­ki Sło­wik prze­peł­nio­ne są magią. Cho­ciaż może lep­szym sło­wem było­by – ano­ma­lią. Jest w nich mat­ka, któ­ra co roku zapa­da w sen zimo­wy, wyra­sta­ją­ca z nosa faso­la. Wie­le rze­czy nie jest nor­mal­ne. Przy­naj­mniej dzi­siaj dla nas. Bo świat się zmie­nia i nie do koń­ca wie­my, co cze­ka nas w nie­dłu­giej nawet przy­szło­ści. Cała ta ano­ma­lia jest jed­nak cał­ko­wi­cie natu­ral­na dla boha­te­rów. Nie dzi­wią się rze­czom, któ­re dzie­ją się dookoła.

W czwar­tek z nosa za­czę­ło mi wy­ra­stać pną­cze fasoli.
W so­bo­tę się­ga­ło już po­ło­wy czoła.
W nie­dzie­lę ogar­nę­ła mnie po­ku­sa za­mo­cze­nia nóg w mied­ni­cy z lo­do­wa­tą wodą.
We wto­rek po­ja­wi­ły się pierw­sze liście.
W śro­dę, zanim zo­rien­to­wa­łam się, co robię, wy­bie­głam na deszcz, za­dar­łam gło­wę i sta­łam tak z otwar­ty­mi usta­mi dobre pięt­na­ście minut.

Rela­cja boha­te­rów z przy­ro­dą jest tym bar­dziej widocz­na, że bar­dzo nie­wie­le w „Samo­siej­kach” rela­cji mię­dzy ludź­mi. W więk­szo­ści tek­stów mamy do czy­nie­nia z jed­nym głów­nym boha­te­rem, pozo­sta­łe posta­cie są dla nie­go dodat­kiem, a nie part­ne­rem. Opo­wia­da­nia wypeł­nio­ne są samot­no­ścią, któ­rą w jakiś spo­sób trze­ba sobie zre­kom­pen­so­wać. Cza­sa­mi poprzez wyobra­że­nie sobie kogoś obce­go, jak w pierw­szym opo­wia­da­niu, gdzie boha­ter­ka na kil­ka tygo­dni tra­ci wzrok i ma poczu­cie, że ktoś jest w jej domu. Cza­sa­mi poprzez nie­kon­tro­lo­wa­ne zaku­py z chiń­skie­go por­ta­lu, dzię­ki któ­rym cho­ciaż listo­nosz nas odwiedza.

Opo­wia­da­nia Domi­ni­ki Sło­wik w ory­gi­nal­nej for­mie poru­sza­ją tema­ty nie­zwy­kle aktu­al­ne i waż­ne dla współ­cze­sne­go świa­ta. Kata­stro­fa kli­ma­tycz­na zbli­ża się wiel­ki­mi kro­ka­mi, a w Zie­mi nara­sta bunt na to, co robi czło­wiek. Więk­szość rze­czy, zmian, któ­re wyda­rza­ją się w opo­wia­da­niach nie jest dla boha­te­rów pozy­tyw­na. Wzbu­dza w nich lęk, nie pozwa­la nor­mal­nie funkcjonować,

Samo­siej­ki nie potrze­bu­ją ludzi, żeby zakieł­ko­wać. Dosko­na­le radzą sobie same, cza­sa­mi nawet wbrew naszej woli. Roz­no­si je wiatr lub woda, tra­fia­ją na podat­ny grunt i rosną po pro­stu po swo­je­mu. Są wol­ne. Wol­ne od ludz­kich decyzji.

0 likes
Close