Aleksandra Gumowska
„Seks, betel i czary. Życie seksualne dzikich 100 lat później”
Wyd. Znak
Sto lat temu jeden z polskich antropologów, Bronisław Malinowski, dotarł na odległe wyspy Papui Nowej Gwinei. Spędził tam kilka lat opisując życie i zwyczaje miejscowej ludności. Dla ludzi Europy obserwacje Malinowskiego były obserwacją zupełnie nowego, nieznanego dotychczas świata. Aleksandra Gumowska postanawia zajrzeć w te rejony ponownie i zobaczyć, co się zmieniło, a co pozostało takie samo od wizyty wizyty Malinowskiego. Swoją wyprawę opisuje w książce zatytułowanej „Seks, betel i czary. Życie seksualne dzikich sto lat później”.
Aby jak najlepiej poznać odwiedzaną kulturę autorka wchodzi w nią dogłębnie. Nie chce obserwować z boku, ale być częścią społeczeństwa. Przyjmuje imię „dimdima” i zamieszkuje w wioskach – je to, co ich mieszkańcy, bierze udział w ważnych uroczystościach i przede wszystkim rozmawia, rozmawia i rozmawia. Rozmawia o wierze, czarach, moralności, relacjach międzyludzkich czy też po prostu o postrzeganiu rzeczywistości.
Zamieszkałe przez Trobriandczyków wyspy, to miejsce, gdzie tradycja miesza się z nowoczesnością, magia z chrześcijaństwem, zabobony z nauką, a racjonalizm z wierzeniami. Na wyspy dociera powoli technologia XXI wieku – niektórzy mają samochody, telefony komórkowe, prąd – jednak ciągle jest to tylko dla wybranych. Co jakiś czas na wyspy przybywają turyści, którzy chcą zobaczyć ten inny świat. Z drugiej strony mieszkańcy wysp nadal mieszkają w glinianych domach, uprawiają ogródki, wierzą w magię, mają swoje obrządki i i boją się wodza i czarownic. Nie używają przeważnie pieniędzy, bo większość spraw załatwiają w obrębie swojej liczącej kilkadziesiąt osób wioski.
Seks…
Odwiedzone 100 lat temu miejsca Malinowski nazwał Wyspami Miłości. Życie seksualne dzikich, które dla nas może sprawiać wrażenie totalnie swobodnego rządzi się jasno określonymi zasadami. Trobriandczycy rozpoczynają aktywność seksualną w wieku 14 lat i za powód do dumy uważają wielu partnerów w młodym wieku. Potem jednak biorą ślub i powinni pozostać wierni wybranej osobie. Chyba, że jest się wodzem wioski – ten może mieć kilka żon.
Więc Mosco miał 20 dziewczyn z Omarakany i z innych wsi.
– Notujemy numerki jak tytuły – mówi ze śmiechem. – Jak idę po laskę do innej wsi, muszę być pewny siebie i muszę umieć się bić, bo będę tamtejszym zabierał dziewczyny. Młode chłopaki, jak Nagula, u którego mieszkasz, szukają dziewczyn tylko w obrębie swojej wsi, nie mają tyle odwagi. A co to za osiągnięcie: pięć dziewczyn? (…)
O liczbach się co prawda publicznie, nawet w męskim gronie, nie rozmawia, ale każdy młodzieniec skrupulatnie notuje swoje podboje. To rodzaj zawodów, w których nikt nie jest pewien sumy punktów przeciwnika. Ważna jest fama. Masz seks z wieloma dziewczynami – i inni o tym wiedzą – jesteś mężczyzną. Tradycyjnie licznik podbijało się w okresie żniw – w czerwcu-lipcu – podczas milamala, festiwalu tańców i swobody seksualnej.
…betel…
Bez niego ciężko byłoby przetrwać na wyspach, gdzie brakuje wody. Działa jak narkotyk. Życie liści betelu orzeźwia, rozbudza, wprowadza w pozytywny nastrój. Wykorzystuje się go także do przygotowywania magicznych mikstur, które mogą sprawić, że ktoś się w nas zakocha. Bez betelu nie byłoby życia.
…i czary
Tajemnicza magia to coś, co pod wieloma względami determinuje życie mieszkańców wysp. Nawet ci, którym dane było studiować na uczelniach w dużych miastach wierzą, że można rzucić na kogoś urok czy zabić za pomocą zaklęcia. Magiczna wiedza jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, zwłaszcza w rodzinie wodza.
„Seks, betel i czary” to ciekawa książka. Gumowska pokazuje nam, że są jeszcze miejsca, które bronią się przed cywilizacją XXI wieku. Patrząc na zdjęcia i czytając książkę można poczuć, że (na szczęście) życie „dzikich” ma się tak samo dobrze, jak w czasach Malinowskiego.