Książki / Literatura podróżnica

Świat o zapachu imbirowej herbaty

5 października 2013

Tagi: , ,

Beata Pawlikowska
„Blondynka w kwiecie lotosu”
Wyd. National Geographic

Nie­zwy­kła podróż po fascy­nu­ją­cych kra­jach Dale­kie­go Wscho­du, gdzie wystę­pu­je bud­dyzm Nepa­lu, Tybe­cie, Sri Lan­ce i Indiach. Paw­li­kow­ska prze­mie­rza świat zgo­ła inny od naszej zachod­niej cywi­li­za­cji spo­ty­ka ludzi, któ­rzy żyją z dala od tech­no­lo­gii, w spo­ko­ju, nie zwra­ca­jąc uwa­gi na upły­wa­ją­cy cią­gle czas i nie goniąc za kolej­ny­mi suk­ce­sa­mi i pieniędzmi.

Hin­du­iści twier­dzą nawet, że w każ­dym czło­wie­ku drze­mie moc świę­te­go kwia­ta loto­su. Wystar­czy tyl­ko odkryć ją w sobie.

Beata Paw­li­kow­ska poma­ga nam odkryć tę świę­tą moc spo­kój i radość świa­ta, któ­rej nauczy­ła się od miesz­kań­ców nie­wiel­kich azja­tyc­kich wio­sek, miejsc, gdzie waż­na jest har­mo­nia ludzi i świa­ta. Obser­wu­jąc ludzi zarów­no pod­czas codzien­nej pra­cy, jak i w trak­cie modli­twy i medy­ta­cji pozna­je świat bud­dyj­ski z każ­dej stro­ny. Bo Bud­dyzm jest po pro­stu życiem.

Beata Paw­li­kow­ska pod­czas swo­jej podró­ży po azja­tyc­kich kra­jach poszu­ku­je uni­wer­sal­nej praw­dy o ludziach, spo­ko­ju i szczę­ściu. W tym celu spo­ty­ka się ze zwy­kłym czło­wie­kiem, któ­ry wpusz­cza ją do swo­je­go domu i poka­zu­je, jak żyje. Autor­ka roz­ma­wia, pró­bu­je potraw takich jak popu­lar­ny w Nepa­lu ryż z socze­wi­cą czy her­ba­ta z masłem i solą, uczest­ni­czy w reli­gij­nych uro­czy­sto­ściach. Chło­nie wszyst­ki­mi zmy­sła­mi – oglą­da, sma­ku­je, słu­cha i wącha. Wyzna­je bowiem zasa­dę, że każ­dy nowy smak to kolej­ny ele­ment wie­dzy na temat miej­sca, w któ­rym się znaj­du­ję. Pozna­je zapach imbi­ro­wej her­ba­ty i hałas zatło­czo­nych ulic w wiel­kich miastach.


Czar­ny ptak pod moimi sto­pa­mi śpie­wał. Wiatr niósł ze sobą zapach roz­grza­nej słoń­cem psze­ni­cy. Usia­dłam na stop­niu i zasty­głam w ocza­ro­wa­niu. Było cie­pło, słod­ko i tak spo­koj­nie, jak­by czas zatrzy­mał się w miej­scu. Sły­sza­łam ćwier­ko­ta­nie cykad i stłu­mio­ne odle­gło­ścią gło­sy dzie­ci. Prze­sta­łam się śpie­szyć i nie myśla­łam o niczym kon­kret­nym. Zapo­mnia­łam o pro­ce­sji, hote­lu i jedze­niu. Sie­dzia­łam, patrzy­łam i chło­nę­łam hima­laj­ski spo­kój i dosko­na­łą rów­no­wa­gę, w jakiej znaj­do­wał się ghan­dru­ko­wy świat.

Ludzie w odwie­dza­nych kra­jach mają swój mikro świat zło­żo­ny czę­sto z jed­nej wio­ski, w któ­rym żyją i w któ­rym jest im dobrze. I ten mikro świat, spo­koj­ny i bli­ski natu­rze udzie­la się tak­że autor­ce, któ­ra na moment zapo­mi­na o zosta­wio­nym dale­ko domu i zatra­ca się w tym, co jest teraz obok chło­nąc całą sobą.

Zebra­ne od zwy­kłych ludzi opo­wie­ści two­rzą pew­ną całość infor­ma­cji o kra­ju, w któ­rym żyją. Pomię­dzy codzien­ny­mi spra­wa­mi poja­wia­ją się tema­ty poważ­niej­sze, jak cięż­ka histo­ria Tybe­tu, opo­wie­ści o zasa­dach poszu­ki­wa­nia i roz­po­zna­wa­nia Dalaj­la­my czy zasa­dy rekru­ta­cji do armii Gur­khów. Histo­ria mło­de­go chło­pa­ka, któ­re­mu nie dane będzie nigdy poślu­bić uko­cha­nej dziew­czy­ny poka­zu­je tyl­ko, że tra­dy­cja i zasa­dy nadal są na wscho­dzie obecne.

W tej książ­ce oprócz tre­ści war­to zwró­cić uwa­gę tak­że na for­mę pięk­ne albu­mo­we wyda­nie „Blon­dyn­ki w kwie­cie loto­su” wypeł­nio­ne jest foto­gra­fia­mi z podró­ży oraz rysun­ka­mi i komen­ta­rza­mi stwo­rzo­ny­mi przez autor­kę. Może­my zachwy­cać się więc nie tyl­ko cie­ka­wym i peł­nym humo­ru tek­stem, ale tak­że barw­nym i fascy­nu­ją­cym obra­zem. A świat Dale­kie­go Wscho­du potra­fi wyglą­dać nie­zwy­kle. Aż chce się tam jechać i poznać przed­sta­wio­ny przez Paw­li­kow­ską świat osobiście.

Nie koń­czą­ce się cze­ka­nie na miej­sco­wy auto­bus, spoj­rze­nie mło­de­go bud­dyj­skie­go mni­cha w poma­rań­czo­wej sza­cie, dźwi­ga­nie ple­ca­ka w upa­le, tar­go­wa­nie się i żar­to­wa­nie ze sprze­daw­cą łyżek z koko­so­we­go drew­na, nawet wiatr, któ­ry szar­pie za wło­sy i rzu­ca w twarz gar­ścia­mi pia­sku – to wszyst­ko jest praw­dą o miej­scu, w któ­rym podró­żu­ję. (…) Zro­zu­mieć świat, posma­ko­wać jego pięk­na i okrop­no­ści, zmę­czyć się, zostać ści­śnię­tym w tłu­mie loka­le­sów, wymie­nić z nimi uśmie­chy i spoj­rze­nia, zgu­bić się i odna­leźć, zjeść pie­czo­ne­go kara­lu­cha na tar­gu – tak, to jest praw­dzi­wa podróż przez świat i przez życie .

Taki wła­śnie styl pozna­wa­nia świa­ta chce nam poka­zać Paw­li­kow­ska. Nawet jeże­li tra­fia na zna­ne na całym świe­cie zabyt­ki, jak Pałac Pota­la w Tybe­cie, to nie zwie­dza ich jak raso­wy tury­sta, ale szu­ka histo­rii tego miej­sca, obser­wu­je czym jest ono dla miej­sco­wych ludzi. Sta­ra się rozu­mieć, a nie tyl­ko patrzeć.

Wszyst­kie zdję­cia pocho­dzą ze stro­ny autor­ki książ­ki www.beatapawlikowska.pl.

0 likes
Close