Wisława Szymborska, Kornel Filipowicz
„Najlepiej w życiu ma twój kot. Listy”
Wydawnictwo ZNAK
Poznali się zaraz po wojnie. Potrzebowali jednak prawie 20 lat, zanim ich relacja przeobraziła się w coś więcej. Warto było czekać. Przez kolejne 30 byli dla siebie najważniejszymi ludźmi, chociaż nigdy ze sobą nawet nie zamieszkali. Wisława Szymborska i Kornel Filipowicz stworzyli wyjątkowy związek.
Kochana Wisławo! W dniu moich imienin życzę Ci, abyś niczego sobie nie wmawiając, w sposób wolny i nieprzymuszony, długo mnie jeszcze lubiła. Może 1/2 roku – a nawet rok?!! Byłoby lepiej, jakbyś mnie lubiła jeszcze 1 rok, bo mielibyśmy przed sobą wiosnę i lato.
Tak pisał w jednym z listów, na początku ich związku, Kornel.
Oboje lubili pisać, bawić się słowem, a ponieważ nie raz skazani byli na chwile rozłąki (m.in. ze względu na pobyt Szymborskiej w sanatorium) pisali do siebie listy. Zresztą w latach 60., kiedy telefon był luksusem, była to jedyna forma codziennego kontaktu na odległość. Dzielili się sprawami codziennymi, tym, co robili danego dnia, z kim się spotkali czy co zjedli na obiad.
Taka miłość nie zdarza się często. Nieco tajemnicza, kokieteryjna, a jednocześnie dojrzała nad wyraz. Z listów przebija wyjątkowa bliskość, wzajemna troska a także ogromna tęsknota, że nie można być razem zawsze wtedy, kiedy by się chciało.
Szymborska i Filipowicz byli literatami. Zebrane listy to także ciekawa zabawa słowem i konwencją. Uzupełnieniem słów były rysunki, wyklejanki czy zdjęcia załączane do korespondencji.
Bardzo lubię poezję Szymborskiej, dlatego tym bardziej z zaciekawieniem czytałam jej korespondencję z Filipowiczem. Jego nie znałam specjalnie wcześniej. Kiedy zaczęłam czytać jej wiersze była jednak już starszą, spokojną panią. Dlatego nigdy wcześniej nie patrzyłam na nią, jak na młodą osobę, która ma w sobie tyle emocji i miłości. Dzięki tym listom miałam okazję poznać noblistkę z zupełnie innej strony, chociaż czuć było w nich jej styl pisania bardzo mocno.