Filmy / Kino amerykańskie / Oscary

W poszukiwaniu sprawiedliwości

28 lutego 2018

Tagi: , ,

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”
reż. Martin McDonagh

Nie ma podob­no więk­sze­go cier­pie­nia niż to, gdy mat­ka tra­ci dziec­ko. Cier­pie­nie jest tym więk­sze, gdy dziec­ko to zosta­ło bru­tal­nie zgwał­co­ne i zamor­do­wa­ne. Tak sta­ło się z Ange­lą, cór­ką Mil­dred. W sie­dem mie­się­cy po zabój­stwie nadal nie zła­pa­no spraw­cy, poli­cja jest bez­rad­na i nie jest w sta­nie w jaki­kol­wiek spo­sób namie­rzyć podej­rza­nych. Zde­spe­ro­wa­na mat­ka posta­na­wia pod­jąć krok, któ­ry ma według niej zmu­sić poli­cję do dzia­ła­nia – wynaj­mu­je tytu­ło­we trzy bil­l­bo­ar­dy i umiesz­cza na nich hasła oskar­ża­ją­ce sier­żan­ta o brak roz­wią­za­nia sprawy.

Akcja fil­mu dzie­je się w Ebbing, małym mia­stecz­ku na połu­dniu Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Wszy­scy się tu zna­ją, wie­dza o sobie wszyst­ko i przy­zwy­cza­je­ni są do sie­bie. W takim świe­cie ludzie pra­gną spo­ko­ju. A nawet jeśli nie mogą tego spo­ko­ju mieć, to przy­naj­mniej wie­dzą skąd spo­dzie­wać się ude­rze­nia. Napi­sy na posta­wio­nych przez Mil­dred bil­bo­ar­dach zakłó­ca­ją ist­nie­ją­cy sta­tus quo, burzą usta­lo­ny porzą­dek i rela­cje mię­dzy­ludz­kie. Część miesz­kań­ców Ebiing mam jej za złe powie­sze­nie bil­l­bo­ar­dów, zwłasz­cza, że sze­ryf, prze­ciw­ko któ­re­mu skie­ro­wa­ne są hasła jest jed­nym z bar­dziej sza­no­wa­nych osób w miasteczku.

Posta­wie­nie przez Mil­dred bil­l­bo­ar­dów uru­cha­mia pew­ną reak­cję łań­cu­cho­wą. Film dobrze poka­zu­je, jak złość rodzi złość i jak zacho­wa­nie jed­nej oso­by wpły­wa na kolej­ne. W „Trzech bil­l­bo­ar­dach…” nie jest waż­ne roz­wią­za­nie spra­wy, kto tak napraw­dę stoi za zbrod­nią, ale rela­cje mię­dzy­ludz­kie, jakie powsta­ją w małym mia­stecz­ku i emo­cje, któ­re towa­rzy­szą bohaterom.

Trzej bohaterowie

Trzy bil­l­bo­ar­dy to film przede wszyst­kim trzech boha­te­rów. Pierw­szą z nich jest oczy­wi­ście Mil­dred (Fran­ces McDor­mand). To zroz­pa­czo­na mat­ka, któ­ra czu­je się win­na śmier­ci cór­ki. Jest zde­ter­mi­no­wa­na i ma tyl­ko jeden cel – zna­leźć mor­der­cę. Mil­dred jest w swo­ich dzia­ła­niach osa­mot­nio­na, dla resz­ty ludzi obok niej życie toczy się dalej. Nawet były mąż i syn (któ­ry czu­je się po pierw­sze zanie­dba­ny, po dru­gie obry­wa mu się w szko­le za zacho­wa­nie mat­ki) chcie­li­by zamknąć temat, prze­stać roz­dra­py­wać tę ranę w nie­skoń­czo­ność. Fran­ces McDor­mand bar­dzo dobrze wcie­li­ła się w rolę, na jej twa­rzy widać gniew na cały świat, zmę­cze­nie życiem i chęć zemsty. Co wię­cej ma świet­nie napi­sa­ne tek­sty, nie boi się użyć ostrych słów, powie­dzieć, co myśli i zabluź­nić, kie­dy potrzeba.

Poza Mil­dred, któ­rej histo­ria jest tą naj­waż­niej­szą, obser­wu­je­my życie dwóch poli­cjan­tów. Pierw­szym z nich jest sze­ryf Bill Wil­lo­ugh­by (Woody Har­rel­son), porząd­ny czło­wiek, kocha­ją­cy mąż i ojciec. Sze­ryf jest cenio­ny przez miesz­kań­ców za swo­je zaan­ga­żo­wa­nie i spra­wie­dli­wość. Dla­te­go oskar­że­nie go o zanie­cha­nie w spra­wie zabój­stwa Ange­li wzbu­dza wie­le kontrowersji.

Dru­gim jest Dixon (Sam Roc­kwell)- nie­co mniej roz­gar­nię­ty, nie­pa­nu­ją­cy nad sobą, o rasi­stow­skich poglą­dach, któ­ry potra­fi przy­wa­lić lub wyrzu­cić czło­wie­ka przez okno pod wpły­wem emo­cji. To on zresz­tą w trak­cie całe­go fil­mu prze­cho­dzi naj­więk­szą prze­mia­nę i poka­zu­je zupeł­nie nowe obli­cze. Zagra­nie idio­ty tak, żeby jed­nak sed­nem roli nie było bycie idio­tą to było duże wyzwanie.

Cała trój­ka akto­rów otrzy­ma­ła nomi­na­cje do Osca­ra za świet­nie wykre­owa­ne role. Zde­cy­do­wa­nie zasłużenie.

Poza wspo­mnia­ną trój­ką każ­dy z pozo­sta­łych boha­te­rów ma swo­je miej­sce w histo­rii. Nie jest jedy­nie dodat­kiem, ale poza rela­cja­mi z głów­ną trój­ką ma swo­ją oso­bo­wość i swój wła­sny dra­mat. Czy jest to karzeł, któ­ry szu­ka miło­ści, czy homo­sek­su­al­ny sprze­daw­ca reklam, czy nawet głu­piut­ka nowa part­ner­ka męża Mildred.

Wszystko na swoim miejscu

Wszyst­kich nomi­na­cji „Trzy bil­l­bo­ar­dy za Ebbing, Mis­su­ri” otrzy­ma­ły aż 7, w tym za naj­lep­szy film. Cho­ciaż spo­śród nomi­no­wa­nych pozy­cji nie widzia­łam jesz­cze więk­szo­ści to zgo­dzę się, że jest to napraw­dę dobry film. Mamy tutaj czar­ną kome­dię połą­czo­ną umie­jęt­nie z dra­ma­tem, nawią­zu­ją­cą nie­co do wester­nów. Widzo­wie mogą się cza­sa­mi uśmiech­nąć, potem zasmu­cić, zde­ner­wo­wać i współ­czuć. Nicze­go nie jest za dużo, nie mamy prze­sad­ne­go pato­su, o któ­ry przy takim sce­na­riu­szu nie łatwo.

0 likes
Close