Książki / opowiadanie

Tu i nie tu

4 grudnia 2017

Tagi: , , ,

Weronika Murek
„Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”
Wyd. Czarne

Sie­dem opo­wia­dań, sie­dem nie­zwy­kłych histo­rii. Balan­su­ją­cych czę­sto gdzieś pomię­dzy. Pomię­dzy świa­tem żywych, a umar­łych, pomię­dzy rze­czy­wi­sto­ścią, a snem. Rze­czy, któ­re nas dzi­wią dla boha­te­rów są zupeł­nie nor­mal­ne i odwrot­nie. Wyobraź­nia Wero­ni­ki Murek zda­je się nie mieć gra­nic. Niby wszyst­ko jest takie nor­mal­ne, bli­skie, dobrze zna­ne. Dom, podwór­ko, kościół, przed­szko­le. W domu gra tele­wi­zor a po uli­cach jeź­dzi spóź­nio­ny auto­bus. Ale po chwi­li oka­zu­je się, że coś jest nie tak.

Wszyst­kie sie­dem opo­wia­dań spa­ja motyw śmier­ci, prze­mi­ja­nia i zaświa­tów. Maria umar­ła, ale nie przyj­mu­je tego do wia­do­mo­ści i błą­ka się pomię­dzy żywy­mi zaprze­cza­jąc fak­tom. Zresz­tą o tym, że nie żyje, dowie­dzia­ła się jako ostat­nia. Kosmo­nau­ta ma dwie dusze, więc powi­nien umrzeć, ale kto go tam wie. Dzia­dek zaś powi­nien umrzeć już daw­no, żeby wnucz­ka mogła wyjść, ale jakoś mu się nie spie­szy. Śmierć krą­ży obok boha­te­rów, ale nie wyda­je się być niczym złym. Od zmar­łych moż­na się wie­le nauczyć lub cho­ciaż­by ścią­gnąć od nich pomysł na fryzurę.

W „Upra­wie roślin połu­dnio­wych…” jest też miej­sce dla Boga. Jed­nak nie wiel­kie­go i potęż­ne­go Boga, któ­re­go zna­my z kart Pisma Świę­te­go, a takie­go ludo­we­go, jakie­go wyrzeź­bi cza­sa­mi z kawał­ka drew­na pro­sty góral. Mat­ka Boska dzier­ga na dru­tach skar­pet­ki dla dzie­ciąt­ka i trzy­ma w kie­sze­ni sta­re her­bat­ni­ki, a Jezus cho­wa się pod łóż­kiem i chce zabrać dziec­ku kap­cie. Bozia ma jed­nak móc spra­wiać cuda – jak na przy­kład zmar­twych­wsta­nie psa, gdy dużo się modli­my do obraz­ka, na któ­rym tań­czy z Kaszubami.

W kącie pod oknem na skó­rza­nym fote­lu okry­tym kocem w kolo­rze wiel­błą­dziej weł­ny sie­dzia­ła Mat­ka Boska. Mia­ła na sobie bia­łą podom­kę zapi­na­ną na cisny sze­rek czer­wo­nych, pla­sti­ko­wych guzi­ków, gło­wę okry­ła błę­kit­ną chu­s­tecz­ką zwią­za­ną pod szyją.

-Prze­pra­szam – powie­dział jeden z anio­łów – ści­szę tele­wi­zor. – Się­ga­jąc po pilot, dodał zaraz: – Nie sły­szy już za dobrze. Musi pusz­czać na full.

Upra­wa roślin połu­dnio­wych…” to książ­ka jedy­na w swo­im rodza­ju. Intry­gu­ją­ca, ory­gi­nal­na. Realizm magicz­ny prze­nie­sio­ny do pol­skich wsi i małych mia­ste­czek, wło­żo­ny pomię­dzy pro­stych ludzi. Jed­no­cze­śnie jest to książ­ka bar­dzo cie­ka­wa pod wzglę­dem for­my i budo­wa­nia nar­ra­cji. Od pierw­sze­go zda­nia opo­wia­da­nia zosta­je wrzu­ce­ni pomię­dzy boha­te­rów, kolej­nych rze­czy dowia­du­je­my się ze strzęp­ków roz­mów i krót­kich, cho­ciaż nie­zwy­kle traf­nych opi­sów rze­czy obok nich. Murek nie budu­je roz­bu­do­wa­ne­go świa­ta – zamy­ka nas w domu, któ­ry jest nie wia­do­mo gdzie i kie­dy. Nie budu­je skom­pli­ko­wa­nych por­tre­tów psy­cho­lo­gicz­nych, ale dzię­ki traf­nie dobra­nym sło­wom potra­fi pod­kre­ślić to, co jest ważne.

Na koniec, dla wszyst­kich tych, któ­rzy będą pró­bo­wa­li doszu­ki­wać się dru­gie­go, trze­cie­go i siód­me­go dna w opo­wia­da­niach Wero­ni­ki Murek – wywiad z autor­ką, któ­ry poka­zu­je, co się w niej kry­je: Dwu­ty­go­dnik – Lubię, jak się nie zga­dza.

 

 

0 likes
Close