Mieczysław Bieniek
„Hajer jedzie do Soczi”
Wyd. Annapurna
Hajer czyli Mieczysław Bieniek jest emerytowanym górnikiem z Katowic. Po zakończeniu aktywności zawodowej postanowił jednak nie spędzać dni przed telewizorem, ale poznać świat. Podróżuje po całym świecie – ma na swoim koncie wyprawę do Indii, spotkanie z Dalaj Lamą czy budowę krematorium w Singapurze. Teraz postanowił odwiedzić Soczi na kilka miesięcy przed zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi. Droga wiodła przez Litwę, Łotwę, Finlandię, Norwegię i prawie całą Rosję, zanim udało się osiągnąć cel, a środkiem transportu był obładowany rower. W końcu pojechanie najkrótszą drogą byłoby zbyt oczywiste.
Nie obyło się bez kontuzji, odmrożonych stóp, występów w rosyjskiej telewizji, obiadu z gubernatorem Murmańska. Było niebezpiecznie, miło, wzruszająco, przerażająco i zabawnie.
Wyprawa z północy na południe Rosji to ciekawy przekrój przez zróżnicowanie tamtejszego społeczeństwa, stylu życia i zwyczajów. Jaka jest Rosja przedstawiona przez Bieńka? Przede wszystkim wyjątkowo przyjazna – nie trudno tutaj o gościnę czy pomoc w kryzysowej sytuacji. Nie jest jednak tak idealnie – łapówki, przekręty są tutaj na porządku dziennym. A do tego dochodzą nie zawsze sympatyczny kierowcy i kręcące się podobno (bo na szczęście nasz bohater żadnego nie spotkał) po lesie niedźwiedzie. W wielu miejscowościach, gdzie zamknięto ogromne zakłady produkcyjne lub wydobywcze mężczyźni zapijają się na śmierć. Życie w tym potężnym kraju nie jest łatwe. A samo Soczi? Z opisów Bieńka, który dotarł do olimpijskiego centrum na 200 dni przed igrzyskami wyłania się obraz placu budowy. Na szczęście Putin nie żałuje pieniędzy na inwestycje, które jednak robione są w zupełnie bezmyślny sposób. Dla prezydenta nie ma rzeczy niemożliwych. W Rosji bowiem buduje się tak:
Sto dni przed olimpiadą przyjedzie Putin. Jak zobaczy, że to i tamto nie jest gotowe, jeśli będzie taka potrzeba, przywiezie wagony dolarów i milion ludzi, którzy w dwa tygodnie wszystko zrobią. A jeśli nie zdążą, to postawią takie plastikowe banery, jak tam, po drugiej stronie.