„Zagadki kryminalne panny Fisher”
australijski serial telewizyjny
Założenie konta na Netflixie nie może skończyć się dobrze. A jeżeli idzie w parze z urlopem, to znalezienie nowego serialu i obejrzenie całego sezonu w kilka dni gwarantowane. Tym serialem okazały się „Zagadki kryminalne panny Fisher”. Piękne lata 20., Melbourne i trup za trupem, którego śmierć trzeba wyjaśnić. Muszę przyznać, że wciągnęłam się na maksa.
Kim jest panna Fisher
Panna Phrynie Fisher ma około 30 lat i trudne doświadczenia życiowe za sobą – tragiczne zaginięcie młodszej siostry oraz lata spędzoną we Francji I wojnę światową. Ma także odziedziczony pokaźny majątek. Po latach nieobecności wraca do Melbourne, gdzie zakłada prywatną agencję detektywistyczną. W rozwiązywaniu kolejnych zagadek kryminalnych wykorzystuje swoją spostrzegawczość, inteligencję, a także urok osobisty, spryt i bezczelność. Nie boi się wchodzić nocą przez okno na drugim piętrze, strzelać z pistoletu (złotego) czy zawiązać bliższą znajomość z mężczyzną, jeżeli tego wymaga sytuacja. Przy tym wszystkim jest kobieca, elegancka, seksowna, biega na szpilkach i nosi kapelusze. Jest stylizacjami zachwycają się blogerki modowe.
O sprawy do rozwiązania nie musi się martwić – przychodzą one do niej same. Ofiarami są mąż kuzynki, aktorka z zaprzyjaźnionego teatru, koleżanka córki, służąca ciotki czy inne mniej lub bardziej znajome osoby.
Kim są towarzysze panny Fisher
Wyjątkowość Phrynie pokreślają otaczające ją osoby, które chociaż są jej przeciwieństwem, bardzo dobrze odnajduję się w towarzystwie pani detektyw. Nieodłączną towarzyską panny Fisher zostaje jej służąca Dot. Młodziutka, delikatna, bardzo porządna i religijna dziewczyna, która z czasem przekonuje się jednak, że kłamstwo w słusznej sprawie to nie grzech. Dot, chociaż jest wychowana w konserwatywnej rodzinie i marzy o założeniu własnej (ma zresztą adoratora), nie pozwoli sobą rządzić. Chyba, że będzie to panna Fisher, dla której zrobi wszystko.
Panna Fisher jako detektyw wchodzi w drogę policji. A dokładnie jednemu policjantowi – Jackowi Robinsonowi. Najpierw przeszkadza mu wtrącająca się we wszystko i pojawiająca się znienacka pani detektyw, ale z czasem ich relacje się zmieniają. Oboje zaczynają mieć do siebie słabość, jeśli jednak spodziewamy się płomiennego romansu, to poczujemy się zaskoczeni. Phrynie nie jest standardową kobietą, więc pan porucznik będzie musiał wykazać się niestandardową cierpliwością.
Obok kręcą się jeszcze przybrana córka Jannie, kamerdyner pan Butler czy dwóch byłych taksówkarzy, których Phrynie postanowiła zatrudnić. Każda z tych postaci ma swój dobrze zarysowany charakter i nie jest tylko tłem dla głównej bohaterki.
Co mnie urzekło w serialu
Lata dwudzieste to niezwykle filmowy czas. Zwłaszcza, jeżeli obracamy się w wyższych sferach, które miały wille ze służbą, urządzały bale i nosiły eleganckie stroje. W serialu jest to wszystko bardzo dobrze zobrazowane. Zainwestowano niemałe pieniądze, aby widzowie mogli cofnąć się o prawie 100 lat.
Serial został nakręcony na podstawie kryminalnych powieści autorstwa Kerry Greenwood. Książki są jednak jedynie inspiracją dla twórców, bo zamknięcie 200 stron w godzinnym odcinku serialu prowadzi do dużego uproszczenia. Poszczególne odcinki są więc nierówne. Niektóre zaskakują i trzymają w napięciu, w przypadku innych mamy wrażenie, że powtarza się pewien schemat.
Nie mniej serial warto obejrzeć przede wszystkim dlatego, że jest pięknie zrobiony i zupełnie inny niż współczesne produkcje kryminalne, gdzie szybka akcja dominuje nad spokojną analizą. Jest to po prostu niezły retro-kryminał na zimowe wieczory.