Katarzyna Kociuba
„Rejs po Węgrzech”
Warszawska Firma Wydawnicza
Z opisu brzmi jak reportaż podróżniczy – w końcu autorka jest dziennikarką i opisuje swoje wspomnienia związane z emigracją na Węgry, a dokładnie do Siófok nad Balatonem. Jednak dużo więcej tutaj o miłości i przyjaźni, niż o kraju. Książka bowiem zaczyna się ckliwym romansem, aby potem przerodzić się w fascynację poznanymi ludźmi i opowieść o zmianach w życiu. Nie jest jednak tak, że zupełnie nie ma tu Węgier. Są – w opisach miejscowej kuchni, muzyki, alkoholów czy języka. Przeprowadzka do obcego kraju przyniosła bowiem za sobą także fascynację wszystkim, co się w nim znajduje.
Autorka zapałała do Węgier miłością od pierwszego wejrzenia. Jedne wakacje, poznanie jednego człowieka niemal całkowicie zmieniły jej dotychczasowe, stabilne życie. A każdy kolejny powrót do tego kraju wiązał się coraz bardziej z fascynacją miejscem niż poznanym pewnego wieczoru Szabim. Aż w końcu Kociuba spontanicznie postanawia rzucić wszystko, co ma i przeprowadzić się kilkaset kilometrów od Warszawy.
Pierwsze wakacje, potem pierwsza jesień, zima, pierwszy dom, praca na Węgrzech – to wszystko sprawia, że razem z autorką poznajemy kolejne elementy tego kraju. Niby podobnego do Polski, a jednak w niektórych miejscach bardzo różnego.
Na brzegu Gyongyi, która latem sprzedaje na plaży gotowaną kukurydzę, teraz pod grzane wino oferowała chleb ze smalcem, posypany piórkami czerwonej cebuli i słodką papryką w proszku. To chyba najbardziej typowa węgierska zagrycha. Obok sprzedawali pieczone kasztany.
Podobieństwa autorka zaczyna zauważać, gdy wreszcie próbuje sformalizować pobyt na Węgrzech. Okazuje się bowiem, że absurdy w węgierskich urzędach spokojnie dorównują naszym rodzimym sytuacjom, a próbując zamieszkać w Siófok trzeba najpierw zwiedzić wszystkie okoliczne miasta, z których każde ma urząd do innych spraw.
124 strony książki czyta się szybko i sprawnie. Dynamiczne opisy i częste dialogi sprawiają, że jest to lektura na jeden wieczór.
Książka otrzymana od portalu Wiadomości24 w ramach akcji „Książka za recenzję”. Pierwotnie tekst ukazał się właśnie tam.