„Zanim dojrzeją granaty”
Rene Karabasz
Wydawnictwo Poznańskie
Kanun to albańskie prawo zwyczajowe. Określa normy społeczne, zasady obowiązujące w świecie, gdzie się o przestrzega. Mówi o honorze, odpowiedzialności, małżeństwie, ale także o codziennym życiu. Reguły Kanunu bywają brutalne – jednym z zapisów kodeksu jest obowiązek krwawej zemsty, mówi się, że mężczyzna powinien umrzeć od kuli, a nie ze starości. Innym zaś konieczność wyjścia za mąż za człowieka, którego wybrali rodzice. Zupełnie jak w XIX wieku na Dzikimi Zachodzie. Ale „Zanim dojrzeją granaty” dzieją się tu i teraz – w Europie XXI wieku.
Bekia, główna bohaterka powieści, miała wyjść za mąż. Tak postanowili rodzice, przyszłego męża nie zna i wcale nie kocha, ale Kanun nie dopuszcza niezgody wobec rodziców. W jej skrzyni czekają piękna sukienka, lśniące buty i nabój, którym może strzelić jej mąż, gdyby okazała się nieczysta. Jedyną ucieczką od niechcianego ślubu jest wyrzeczenie się swojej kobiecości i zostanie wirginieszą, zaprzysiężoną dziewicą. I tę ucieczkę wybiera Bekia. Od momentu zaprzysiężenia staje się mężczyzną – przybiera męskie imię Matja, zaczyna nosić męskie ubrania i wykonywać męskie prace. Traci swoją przeszłość, traci część siebie. A niedoszły mąż musi zabić kogoś z jej rodziny, aby pomścić tę odmowę…
Ta książka pełna jest smutku i porzuconych marzeń. A także strachu – strachu przed niespełnieniem oczekiwań innych, strachu przed śmiercią, strachu przed miłością, strachu przed życiem po swojemu. Bo tradycyjna Albania nie pozwala na życie po swojemu. Ojciec Beki, Murasz, chciał mieć syna. Urodziła się dziewczynka, którą nazywał „chłopcem tatusia” i wychowywał po męsku. Urodził się też potem syn, ale za niego ojciec musiał się tylko wstydzić. Bo tradycyjna Albania nie pozwala na życie po swojemu. Nie pozwala chłopcom tańczyć zamiast strzelać. Chłopiec ma być silny i męski. A dziewczynka ma być posłuszna mężowi. W małych wsiach ukrytych pomiędzy albańskimi Górami Przeklętymi (czyż już sama ta nazwa nie jest znacząca?) zasady i tradycja to rzecz najważniejsza. No i jeszcze honor jest ważny.
“Zanim dojrzeją granaty” to powieść napisana przepięknym, poetyckim językiem. Dostajemy potok myśli głównej bohaterki, poznajemy jej dylematy, przemyślenia, jej emocje. Dla niektórych brak znaków przestankowych, powtarzające się zdania czy wplecione w treść wiersze mogą utrudniać odbiór lektury, dla mnie zaś idealnie pasowały do treści. Główna bohaterka opowiada swoją historię tak, jak ją czuje. Rzuca hasła i zdania, które akurat jej się przypomną. Jest to jakby rodzaj intymnej spowiedzi, wyznania, na które dopiero teraz się odważyła. Z każdym kolejnym rozdziałem poznajmy historię od innej strony. Te same wydarzenia wracają kilka razy. Jakby na początku bohaterka bała się powiedzieć całą prawdę, jakby musiała się dopiero oswoić i zaufać czytelnikowi.
Dawno żadna książka tak mnie nie zachwyciła. „Zanim dojrzeją granaty” to zaledwie 170 stron i chociaż czyta się to krótko, to potem długo się o tym wszystkim myśli.
PS. Wyczytałam, że prawo kanunu nadal funkcjonuje w górskich, małych miejscowościach Albanii. Co prawda zabójstwo honorowe jest tak samo karane więzieniem, jak każde inne ale nadal jest to kilkanaście sytuacji rocznie, a tysiące ludzi boi się wyjść z domów, bo wisi nad nim ryzyko śmierci.